Pokazywanie postów oznaczonych etykietą buty. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą buty. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 7 maja 2012

Błyskotliwe bieganie


Nie jestem fanką błyskotek, a jednak nowe adidasy Supernova Glide 4 błyszczące w słońcu trzema paskami to buty, w których ostatnio biegam najchętniej – dłuższe dystanse, krótkie, wolne, szybkie, starty – testuję je gdzie się da. Ale po kolei:

Na początku biorę but do ręki…
Wyciągam go z pudełka i stwierdzam, że jest lekki, bardzo lekki jak na nie-startówkę. To lubię JWaga pokazuje 273 g i faktycznie czuję różnicę w porównaniu z moimi starymi butami treningowymi. Kolorystyka śnieżnobiało-pomarańczowa zapewne nie przetrwa za długo, jeśli będą solidnie używane, ale póki co but prezentuje się bardzo estetycznie i bardzo kobieco. Oraz trochę „glamour” dzięki tym błyszczącym paseczkom.  Test „dmuchania przez siatkę w cholewce” na włożoną do środka dłoń dowodzi, że powinny być przewiewne. Amortyzacja pod piętą całkiem solidna, ale nie tak rozbudowana jak na przykład moich starych Pegasusach.



Następnie wkładam but na nogę ….
Glide’y 4 nie mają zbyt rozbudowanego przodu czyli tzw. toe box, ale palce (przynajmniej moje) nie są w nich ściśnięte. Mają miękki język, za to dość sztywny zapiętek, ale jak się sprawdzi na trasie, to zobaczymy.  Sznurówki umieszczone są tradycyjnie na środku – żadnej asymetrii. W zagłębieniu pod wewnętrzną wkładką możemy umieścić moduł micoachczyli część systemu kontroli treningów opracowanego przez adidasa. Na cholewce od środka widać napis Geofit, co oznacza, że stopie ma być wygodnie, bo but uszyto w technologii zapewniającej bardzo dobre dopasowanie i komfort.



Wybiegam z domu …
…i zastanawiam się czy nie powinnam na wszelki wypadek zapakować do plecaka jakichś starych butów, gdyby okazało się, że nówki potrzebują trochę czasu na ułożenie się do stopy. Przede mną zaplanowane 10 km. Okazuje się, że nie ma takiej potrzeby – jest mi wygodnie, nic nie uwiera, nie obciera i po biegu też nie stwierdzam żadnych pęcherzy. Jest git!  Zaplanowany trening był co prawda biegiem spokojnym, ale zakończonym przebieżkami po 30 sek. Może to tylko wrażenie, a może adidas Glide 4 faktycznie jest butem dynamicznym, bo wydaje mi się, że jakoś lepiej mi się odbija od podłoża w ostatniej fazie przetaczania stopy – jest sprężyście i szybko. Dodam, że biegnę sobie po kostce czyli po twardym. 10 km zrobione – pod piętą nic boli, chociaż biegam z pięty, czyli amortyzacja działa, chociaż nie jest jak to mówią "pluszowa". Podczas kolejnych treningów – na przykład z szybkimi interwałami po 4 min każdy też mam wrażenie, że te lekkie adidaski bardzo dobrze współpracują.  



Półtora miesiąca później ….
Stawiam but na stole … i zabieram się do pisania testu.  Mówiąc krótko Glide’y sprawdziły się. Ostatnio 3 maja na Biegu Konstytucji. Nie wzięłam startówek z uwagi na zbieg Agrykolą, bo chciałam mieć jednak trochę więcej amortyzacji pod przodem stopy przy tym łupaniu na zbiegu. Może na płaską trasę wzięłabym coś bardziej minimalistycznego, ale tu moje kolana na pewno odczułyby boleśnie deficyt pianki.


A zatem, bez ściemniania, adidasy Glide 4 to obecnie moje ulubione buty i do treningów i do startów,  w związku z czym zamierzam je zajechać.  Koronkowo-błyszcząca cholewka jest faktycznie dość przewiewna i stopa nie gotuje się w niej przy upale, więc całe lato przed nimi. Sznurówki zawiązane na raz (na start oczywiście zawiązane na dwa) nie rozwiązują się. W terenie w zasadzie w nich nie biegałam, bo ziemnych ścieżek parkowych do terenu nie zaliczam, ale sądzę, że na treningi po nierównym leśnym albo górzystym terenie przydałyby się jakieś buty z bardziej agresywnym bieżnikiem. Nie oszukujmy się jednak – mieszkam w mieście i biegam w mieście, przynajmniej w większości. Póki co buty mają na liczniku jakieś 130 km, więc to za mało, żeby mówić o jakimkolwiek zużyciu gumy, ale nie jestem znów biegaczką wyrabiającą jakieś obłędne ilości kilometrów miesięcznie, więc powinny mi służyć długo. 


niedziela, 19 grudnia 2010

Moje Pumy lubią śnieg - test butów trailowych Puma Havasu XC

Kiedy spadł pierwszy śnieg i zaległ - najpierw w postaci puchu a potem ubitej i śliskiej warstwy - pomyślałam, że czas się uzbroić na bieganie w coś, co przywróci mi tarcie.  Chciałam radykalnie - buty z kolcami albo coś w tym stylu, ale po namyśle i analizie mojej trasy biegowej stwierdziłam, że nawet zimą trafiam na goły asfalt i wtedy co? W kolcach stukać będę jak Frank Sinatra na parkiecie albo co gorsza je stępię - i to w piorunującym tempie ;-)

No więc pozostały trailówki.  Założyłam na nogi swoje nowe Pumy Havasu (sprzedawane też pod nazwą Rodalban XC) przeznaczone do biegów w terenie i dziś, po zrobieniu w nich około 100 km mogę śmiało powiedzieć, że te Pumy lubią śnieg.


Wrażenia ogólne
Pierwsze wrażenia po przesiadce z Nike'ów Pegasus to "och, jaki wąski but". Cholewka nie rozszerza się w przedniej części i uszyta jest w ten sposób, że stopa wygląda smukło.  Mimo tego but nie uciska mnie w palcach, chociaż lubię mieć tu luz.  No cóż trzeba przyznać, że Puma Rodalban wygląda bardzo zgrabnie.
Kolorystyka mi akurat przypadła do gustu - grafitowa cholewka z błękitnymi detalami przezentuje się naprawdę dobrze.

Budowa buta
Cholewka uszyta jest z materiału syntetycznego, ktory sprawia wrażenie grubego, ale taki nie jest, bo Puma Rodalban to but zaskakująco lekki. Cholewka jest odporna na przemoczenie przy biegu po mokrej lub zaśnieżonej nawierzchni.
Sznurówki są grube, ale trochę śliskie i parę razy mi się rozwiązały podczas biegu, więc teraz robię dwa supły i jest OK.
Okolica kostki otoczona jest miękim kołnierzem, który zapobiega otarciom, nawet przy niezbyt grubej skarpecie.  Oczywiście naszło mi tam trochę śniegu przy wdepnięciu w zaspę w parku, ale na to radą są chyba tylko stuptuty.



Amortyzacja
Pierwszy bieg w Pumach zaliczyłam jeszcze jesienią kiedy śniegu nie było. Wtedy tak ich nie doceniłam - amortyzacji nie miały w nadmiarze i po asfalcie biegło się dość twardo. Po 12 km trochę bolały stopy. Jednak nie są to buty na asfalt tylko na miękkie podłoże, więc w sumie nie mogę mieć pretensji.

Dynamika
Dynamika nie jest najmocniejszym atutem tego modelu - biegnie się, ale bez wrażenia, że buty dają kopa i chcesz w nich frunąć. Natomiast są lekkie i to bardzo pomaga przy przebieraniu nogami na przykład na 10-tym już kilometrze.

Właściwości termiczne i wododporność
To co nie było ważne jesienią, stało się kluczowe zimą czyli odporność cholewki na śnieg i mróz. Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że ani razu nie miałam po bieganiu mokrych skarpetek, a wpadłam w śnieg po kostki nie raz i zdarzył mi się też bieg w kopnym. Mokre były tylko okolice kostek, ale niżej sucho.  Było mi też ciepło w nogi nawet podczas biegu przy minus 9 stopniach.  Rok temu biegałam w zimie w siatkowych treningówkach i wracałam wtedy do domu  z przemoczonymi nogami.  Może być tak, że w Pumach Rodalban latem będzie za ciepło ze względu na mniejszą wentylację niż w butach siatkowych, ale w zimne dni sprawdzają się bez zarzutu.


Przyczepność
I tu dochodzimy do kolejnego bardzo ważnego zimą elementu.  Już nie chcę kolców - Pumy trzymają na śniegu świetnie. Miałam w nich poślizg po wbiegnięciu na lód, ale chyba mało kto regularnie biega po lodzie.  W warunkach:
- świeży śnieg
- ubity śnieg
- błoto pośniegowe
- nie do końca odsnieżony asfalt
nie sprawiły mi zawodu, czyli jednym słowem udało mi się wrócić do domu za każdym razem bez kontuzji. Ich bieżnik to poprzeczne beleczki i małe gwiazdki, które tworzą antypoślizgową kombinację. Odstępy między wypustkami są na tyle duże, że po tupnięciu nadmiar śniegu z nich wypada.

Podsumowanie
Pumy Havasu XC to chyba rozwiązanie mojego problemu biegania zimą.  Nie są to buty do trenowania na asfalcie ani do bicia życiówek w zawodach, ale jesli chodzi o treningi na śniegu, to nadają się do tego bardzo dobrze. Po ponad godzinnym treningu na miękkim podłożu stopy nie bolą i nic nie uciska. No i, co najważniejsze - zawsze sucho, zawsze pewnie ;-)

(Wkrótce test wraz z dodatkowymi infomacjami o konstrukcji buta ukaże się też na stronie etrampki.pl)

wtorek, 30 listopada 2010

Zbroić się nadszedł czas*

Moja dzielnica jest bardzo fajna, dziewicza nawet trochę na tle pozostałych warszawskich dzielnic. Cywilizacja mniej tam dociera. Pługoodśnieżarki na przykład.
Popatrzyłam wczoraj rano za okno i uznałam, że dam radę pobiegać - po takim hartowaniu na lodowcu tzw. "w-morde-wind" mi nie straszny. Niestety poranna wycieczka chodnikiem, a potem autkiem po wawerskich uliczkach zmieniła tę optymistyczną wizję w obraz mnie leżącej z nogą na wyciągu wśród ludzi w białych kitlach.
O starych wytartych Pegasusach na tym lodzie i śniegu mogłam zapomnieć, więc stwierdziłam że czas uzbroić się w odpowiedni sprzęt. Sprawa podobna do zmiany opon (której notabene nie zdążyłam zrobić, więc poznałam wczoraj uroki Kolei Mazowieckich - dobre zapiekanki mają na peronie 2 W-wa Sródmieście - po godzinie czekania na pociąg smakują mega).
Wracając do tematu, postanowiłam zaatakować na ostro i bez półśrodków. Czyli najpierw wyguglać "buty biegowe kolce zima", bo taki mi przyszedł do głowy pomysł na rozwiązanie problemu śniegu i lodu. I znalazłam coś fajnego, a piszę o tym, bo potrzebuję konsultacji w temacie - a więc: Ludzie! czy ktoś w tym biegał? zna? poleca?

1. Kolczaste Icebug Phyto



2. Icebug Heros (o ile wiem z dokładaną na podeszwę nakładką z kolcami - niezły patent, bo można zdjąć na asfalt!)

3. No i w trosce o suche skarpety - fachowe stuptuty


Kwestie cen na razie pomijam - na szczęście nie wysłałam jeszcze listu do Rovaniemi i mam wolne miejsca w tabelce z nagłówkiem "Kochany Swięty Mikołaju! Byłam grzeczna w tym roku, więc przynieś mi proszę... "

PS. Dopisek z ostatniej chwili (30.11.2010 godz. 13:20) - zostawiłam w warsztacie samochód do zmiany opon i w międzyczasie odbyłam 45 minutowe, fantastyczne bieganie w moich trailowych Pumach Havasu (zwanych tez Rodalban). Powiem szczerze że na śniegu dają radę. Uslizgi tylko na błocie pośniegowym i w zlodzonych koleinach. W głębszym śniegu ubitym przez samochody spoko. Ale nadal interesują mnie Icebugi :-)  

* nie jestem przedstawicielem handlowym firmy Icebug, jakby co

czwartek, 19 sierpnia 2010

o nogach lekkich jak piórko

W ramach mini-projektu mostowego na pierwszy ogień wzięłam miasto nocą z Mostu Siekierkowskiego, żeby przy następnych biegach przesuwać się z biegiem Wisły na północ. Co prawda miły widok i powietrze psuły mi trochę pędzące samochody, ale "city by night" miało swój pewien urok.

Przypomniałam sobie słowa Ewy z Ortorehu, która stwierdziła, że moje adidasy treningowe są "za ciężkie" dla mnie i założyłam tym razem na nogi startówki z różowiutką jak świnka podeszwą - Nike Lunaracer. Biegałam w nich już wcześniej ze 2-3 razy, ale odczucia mialam takie sobie - że mało pod stopą, że nie tak mięciutkie i że nie dla pronatorów. Skutkiem tego przeleżały parę miesięcy w szafie.


Teraz dałam im drugą szansę (odkąd okazało się że nie jestem pronatorem, hi hi) i po minucie biegu zrozumiałam, że mam na nogach dwa brylanty *. Biegło mi się tak lekko, że prawie frunęłam, chociaż byłam po całym dniu. Ale prawdziwą różnicę odczułam przy mini-sprintach. Takie przebieżki robię zwykle po 2/3 dystansu i z reguły idzie mi to ciężko. Tego wieczoru rozpędzałam się naprawdę nieźle i tylko zdrowy rozsądek kazał mi przechodzić do truchtu, bo mogłabym tak pędzić i pędzić.
Może dorosłam do tych butów przez parę m-cy treningów, może to w głowie coś mi się przestawiło, a może po prostu miałam dobry dzień... nie wiem. W każdym razie wiem, że będę zakładać je od tej pory na każdy start i na co któryś trening. Moja kuchenna waga pokazała że ważą 180 g, a adidasy treningowe 330 g!

*Wbrew pozorom nie jest to tekst reklamowy :)

piątek, 13 sierpnia 2010

Wstrząśnięta nie zmieszana

Chyba sobie strzelę podwójne martini wstrząśnięte nie zmieszane, bo sama jest dość wstrząśnięta (a nawet trochę zmieszana) po tym, co dziś usłyszałam. Otóż byłam w klinice rehabilitacji Ortoreh u Ewy Witek-Piotrowskiej, która zbadała mnie gruntownie i oświadczyła, że jestem SUPINATOREM a nie pronatorem, jak mi się do tej pory wydawało! Tak, tak, nawet nie neutralem, tylko normalnym supinatorem (-rką) obciążającym mocno zewnętrzną część stopy i w dodatku z lekko zwichrowanym prawym stawem skokowym. Jest to dość rewolucyjny news dla mnie, ponieważ:

a) buty w których dotąd biegałam, mogę wyrzucić do kosza albo zrobić z nich coś pożytecznego


b) okazuje się, że chociaż było mi wygodnie w butach dla pronatorów to mocno szkodziłam sama sobie (masochistka jakaś czy co?)

c) okazuje się też, że ludzka psychika to dziwny instrument. Jak mi powiedziano, że dobrze będzie w butach „prona” to było mi dobrze i nie narzekałam – taka siła sugestii jest.

Skąd wiedza, że jestem pronatorem? Ano wiedza „ludowa” plus wiedza quasi-eksperta ze sklepu adidas. Przebiegłam się kiedyś po tym sklepie adidas i czarodziejskiej płytce zwanej adidas Foot scan podłączonej do kompa i pan stwierdził, że mam zdecydowaną pronację oraz wymienił 3 modele butów dla mnie. A ja mu uwierzyłam!!
Dobrze w sumie, że nie odkryłam tego na przykład za rok, kiedy mialabym już daleko posunięte wytarcie chrząstki stawowej. Naprawdę cieszę się że trafiłam w ręce fachowców, bo i ćwiczenia dostałam i zachętę do ruszenia do sklepu po nowe buty. A nic tak nie cieszy kobiety jak nowa para butów. Nawet do biegania!

czwartek, 11 marca 2010

adidas supernova sequence 2 – pierwsza przymiarka

No to po pierwszym bieganiu… Pierwsze wrażenie? W Supernovach biega się super :) Już nawet przestała mi przeszkadzać ich przesłodka kompozycja kolorystyczna czyli biały z rózowym. Tak trochę czułam że w tym różu odkryję potencjał.

Pierwsza trasa nie była długa – około pół godziny przebieżki, ale odczułam różnicę, jaką daje solidne wsparcie w podeszwie zapobiegające wychylaniu się nogi do wewnątrz.
Żeby podsumować je bardziej szczegółowo, muszę te buty jeszcze porządnie pomęczyć na swoich treningach. Póki co jestem bardzo happy i już z przyjemnością czekam na kolejny słoneczny poranek, chociaż właśnie się dowiedziałam że tegoroczna zima postanowiła jeszcze raz uderzyć i dowalić nam śniegiem w weekend. A paszła won ty zmutowana, upierdliwa zimo! Wypad!

wtorek, 9 marca 2010

Oj będzie się działo. Tym razem do przodu i w dół!

Do przodu to za sprawą butów adidas Supernova Sequence, które będę od jutra testować! Tak, tak, ktoś tam na górze przeczytał chyba moje majaki o zmniejszaniu pronacji przy pomocy jezdni i zapewnił mi prawdziwy obuw dla nadpronatora, nie mylić z predatorem. Do tej pory pomykałam w Nike Air Pegasus, ale mam nadzieję, że liczne systemy wspierające stópkę wprowadzą do mojego biegania nową jakość. Za jakieś 150 km spodziewajcie się solidnego testu na blogu, który zresztą ukaże się też na eTrampki.pl

Co do drugiego hasła czyli „w dół” – to sprawa jest taka, że po wysłuchaniu relacji odchudzonych i wyrzeźbionych koleżanek udałam się dziś do pana Dietetyka zwanego też w pewnych kręgach Cudotwórcą. Gość specjalizuje się w tym, że po wstępnej wizycie ustala ci zdrową dietę na 5 miesięcy i regularnie monitoruje podczas dodatkowych spotkań czy nie wsuwasz pod stołem nutelli. Trzeba przyznać, że chyba nieźle z tego żyje, bo prawie wszystkie terminy miał zajęte.
Widząc mnie pan Dietetyk zapytał - Pani naprawdę do mnie? Oj połechtało troszkę… No w sumie nie wyglądam jak bym potrzebowała odchudzania i zresztą nie po to do niego poszłam.
Wszystko kręci się wokół mojej wspinaczki, gdyż postanowiłam od pana Dietetyka - byłego sportowca, wyciągnąć taki plan szamki, żeby stać się lekką, silną, mile umięśnioną a zarazem nieotłuszczoną wspinaczką. Czyli żeby jeść sensownie po moich wykańczających treningach na ścianie, a nie rzucać się na byle co po przyjściu do domu, kiedy wyssany z energii organizm domaga się śmieciowego żarcia.
Dietę dostanę jutro czyli od czwartku jedziemy w dół z procentami tłuszczu w ciele i do przodu w nowych adidaskach. Juhu!

sobota, 6 marca 2010

Odkryłam kontrolę pronacji przy pomocy jezdni!

Zasiadam do mojego pierwszego posta na blogu, z kieliszkiem białego wina dla odwagi i od razu chcę się podzielić odkryciem dnia dzisiejszego czyli tym jak udało mi się zmniejszyć pronację przy pomocy jezdni .

No więc tak. Fajnie by było mieć buty dla pronatorów. Na przykład jakies Structure Triaxy - moje marzenie:

Niestety póki co nie mam i biegam w Pegasusach Nike’a, które nie wspierają stopy od środka (a szkoda bo mam tzw. boczne przyparcie rzepki w prawej nodze).

No i… dziś znalazłam sposób jak wesprzeć tę stopę …Wymagał on w moim przypadku złamania przepisów drogowych :-P, ale było pusto o poranku.
A zatem do eksperymentu potrzebujemy jezdnię. Wykorzystując spadek jezdni na boki, który ma ułatwiać odpływanie z niej wody, biegłam sobie tak, że lewa noga poruszała się po prostym, a prawa po lekko opadającym terenie. Olsnilo mnie, że skoro potrzebuję wypychania prawej nogi od środka, to bieg prawą stroną drogi powoduje stawianie tej nogi w lekkim nachyleniu na zewnątrz. I tak oto zredukowałam sobie pronację i było mi z tym lepiej:)

Aczkolwiek, chyba jednak postaram się o buty dla osób z nadpronacją...