niedziela, 2 stycznia 2011

Dobry początek

Zrobiło się plany, to trzeba zacząć się do nich szykować :) Dziś rano wystrzeliłam z domu na najdłuższą wycieczkę biegową do tej pory. Zaopatrzona w pół banana i trochę wody oraz wszystkie możliwe urządzenia pomiarowe, które posiadam, odbyłam przefajny trening. Bieglo mi się tak, że żałowałam że nie jestem na trasie półmaratonu.

Dane: 
Dystans: 19,08 km
Czas: 1:44:10
HR; Max 167 / Avg 155
Pace (Min/km):  Max 4:37 / Avg 5:28
Calories: 1040 (! uff, już się nie przejmuję wczorajszym ciastem)

Zaczęło się pod wiatr (ciężko), potem po śniego-lodzie (beznadzieja), a potem na zmianę trochę idealnego asfaltu a trochę śniegu. Raczej płasko z 2 podbiegami. Pobiegłam testowo nie w trailówkach, tylko w Pegasusach z wierzchami oklejonymi Powertapem, żeby nie przemoczyć nóg w śniegu (patent dobry na ok. 8 km - potem z jednego buta taśma się zupełnie odkleiła i trzeba było ją oderwać). Na długi dystans chciałam buty super wygodne i stąd ten pomysł. Niestety przyczepnosć gorsza niż niż w trailówkach i było blisko orła ze 2 razy.


Ogólnie biegło się świetnie - siedemnasty kilometr przebiegłam w całości w tempie 4:37-4:46 i nie było to na zasadzie zmuszenia się, tylko po prostu jakoś tak lekko szło. Trochę też mówiąc szczerze spieszyłam się do domu.

Jeśli byłabym w podobnej formie na półmaraton, to jest chyba szansa na złamanie 2 godzin, chociaż wiadomo że okoliczności mogą być różne.
Ogólnie jest dobrze i początek roku uważam za udany, Sylwester też był bardzo fajny, no może poza "zonkiem" na kuligu z pochodniami w Kampinosie, podczas którego mój organizm przypomniał mi, że mam alergię na konie. Również te ciągnące nasze sanie! W środku lasu, na świeżym powietrzu - niby niemożliwe, a jednak łzy, pieczenie oczu, katar i kaszel były faktem. Tak to bywa jak ktoś się pcha za blisko końskiego zada ;-)

Przy okazji życzeń już było wiele, ale wszystkim osobom, które czytują mojego bloga, życzę bardzo udanego Nowego Roku. Pełnego ciekawych wydarzeń przeżytych w fajnym towarzystwie. No i żeby realizacja celów była przyjemnością! Oprócz tego czerpmy z życia garściami, podejmujmy spontaniczne decyzje, bo przecież nie wszystko musi być zaplanowane!

6 komentarzy:

  1. Dużo dobrego w Nowym Roku i udanego debiutu na półmaratonie! :)

    PS. Czy w planie miałaś bieg z narastającą prędkością?

    OdpowiedzUsuń
  2. Takie tempo w tych warunkach pogodowych? Samo wyszło? Wow, niesamowite!

    I Tobie również samych udanych startów, treningów i nie tylko :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. DZIĘKI!
    @Hankaskakanka - nie miałam takiego planu, samo narosło ;-)
    Po prostu był dobry dzień, czasem takie się trafiają :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ładny trening. Debiut w półmaratonie maluje się sporo poniżej 2 godzin :)

    OdpowiedzUsuń
  5. No no no, forma, jak widzę wyśmienita. Tylko takiej (w sensie: wyśmienitej) w nowym 2011 życzę!

    OdpowiedzUsuń
  6. No to niezłe osiągi na takie, ot, bieganie na śniegu ;)

    OdpowiedzUsuń