piątek, 28 stycznia 2011

Dylematy na stacji paliw

Paliwo to ważna sprawa. Bez niego nie pojedziesz. Tylko pytanie - które wybrać?
Węgle?
Białka?
Tłuszcze?
Od pewnego czasu ten temat mnie męczy, bo co i raz spotykam w różnych magazynach i portalach sportowo-biegowych sprzeczne artykuły, które raz na piedestale stawiają węglowodany, a raz przemycają newsy o tym, jak to jednak "naukowcy odkryli, że nie każdy tłuszcz to nasz wróg..." (m.in Bieganie styczeń/luty 2010, Bieganie listopad 2010)
Tak się też złożyło, że wokół mnie jest parę osób, z których każda ostatnio jedzie na innym paliwie i wykazuje pełne zadowolenie ze swojego samopoczucia, tryska energią, traci na wadze. I twierdzi, że każda inna dieta jest "be".  Wiem, że każdego trzeba mierzyć jego miarą, ale chodzi mi o dietę osoby aktywnej, trenującej kilka razy w tygodniu.

Zacznę od białek ... i modnej diety Dukana. Wiadomo, że samo białko to wyniszczanie organizmu bo mocznik, azotany, itp., ale kolega który ją stosuje nie wygląda na wyniszczonego, a poza tym po 3 tygodniach restrykcyjnych dołączył warzywka i ciemny chleb czym zbilansował tę "mono dietę".  Schudł naście kilo w 2 m-ce. Twierdzi, że ma dużo więcej energii niż wcześniej (co akurat może być efektem mniejszej ilosci ciała ;-)) . Co prawda nie biega ale gra w squasha.

Drugi z kolei przerzucił się na tzw. dietę optymalną czyli ... jedziemy na tłuszczach i białkach.  Im więcej tłuszczu tym lepiej - jajka, masło, boczek, kiełbasa, tłusty ser (!).  Proporcje B : T : W  to 1 : 2,5-3 : 0,5. W tej diecie trzeba pilnować ilości proporcji. Węglowodany są wskazane, ale pod postacią warzyw. Nie można za to wsuwać chleba, ryżu, klusek, słodyczy, itd. Efekt widoczny - spadek wagi delikwenta,  podobno brak uczucia głodu bo posiłki są małe ale mega sycące, samopoczucie podobno b. dobre, od niedawna biega i systematycznie poprawia swoje wyniki  - ciekawe co wykażą jego badania krwi za parę m-cy. Dieta ma mieć przy tym właściwości lecznicze - np. leczyć cukrzycę, choroby z autoagresji, itd.
Dla większości ludzi brzmi to pewnie jak herezja, ale przeczytałam artykuł w Marathonguide z którego wynika że przy treningu do biegów trwających ponad 2 godz. tłuszcze powinny stanowić znaczący składnik naszego pożywienia, ponieważ zwiększają wytrzymałość biegacza na długotrwały wysiłek.  

No i wreszcie węglowodany - podstawowe pożywienie biegacza zgodnie z większością teorii i artykułów na  temat żywienia sportowców.  Ja sama zawitałam kiedyś do dietetyka-sportowca, który po zbadaniu mnie rozpisał mi 5-posiłkową dietę bazującą na węglowodanach, gdzie białko stanowiło 50% węglowodanów w diecie, natomiast tłuszcz nie był dozwolony, chyba że w rybach typu wędzony łosoś czy ser feta w ilosciach minimalnych. Oczywiście zero słodyczy i owoców. Dieta w sumie przyjemna, poza tym że trzeba używać wagi, co jest upierdliwe i oczywiście spowodowało, że przestałam po jakimś czasie ważyć serek i chudą wędlinę, bo mi się nie chciało.

A teraz zastanawiam się, czy brak tłuszczu w diecie to na pewno dobry pomysł, szczególnie w kontekście długich biegów, jak np. 2-godzinny półmaraton :-0, gdzie organizm po krótkim czasie czerpie energię właśnie z tłuszczów. Nie mówiąc o osobach szykujących się do maratonu albo triathlonu.Zdaję sobie sprawę, że w pożywieniu trzeba łączyć białka, węgle i tłuszcz, ale w jakich proporcjach to robić, żeby mieć energię i siłę, dobrze się czuć i .. przy okazji się nie spaść :-) 

A wy co i ile razy dziennie jecie drodzy biegacze?  Z daleka od tłuszczu, owoce i cukier na liście zakazanej?  Jakie są wasze schematy żywieniowe? :)

5 komentarzy:

  1. Nie stosuję żadnej specjalnej diety. Przed większymi biegami zwiększam tylko węglowodany, a poza tym jem wszystko to, co lubię. Trudno powiedzieć, ile czego wychodzi. Jedno, co wiem, to od kiedy biegam przytyłem 5 kilo, ale w moim przypadku to dobra wiadomość.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mam żadnych schematów, oprócz tego, żeby jeść co najmniej 5 razy dziennie i unikać pszenicy oraz białka mleka krowiego, chyba że najdzie mnie ochota na grzech np. w postaci całej pizzy :) No i mięsa jem zazwyczaj mało albo wcale, choć ostatnio miewam krwiożercze napady. Winię o to zimę. Tłuszcz? Jem kozie sery, a podobno są tłustsze od krowich. Nie odmówię sobie majonezu do jajka na twardo. Oliwa schodzi w naszej kuchni bardzo szybko. Lubię frytki i nie unikam ich, kiedy przyjdzie mi na nie ochota. Od czasu do czasu mam napady na dany rodzaj jedzenia, np. w ciągu ostatnich kilku miesięcy miewałam sezony ogórkowe, kiedy dzień bez kiszeniaków był dniem straconym. Zeszłej wiosny ciągle chodziła za mną kasza gryczana, kiedy indziej szpinak albo kartofle w jakiejkolwiek postaci :) Może powinnam skonsultować swoją dietę z profesjonalistą, ale jakoś mi do niego nie po drodze. Tylko te parę kilo jednak chciałabym wrzucić...
    Aha, przypomnę również, że życiówkę na dychę zrobiłam trenując podczas diety bez cukru, bez słodkich owoców i bez pszenicy, a najlepsze treningi robiłam na... ogórkach kiszonych :) To chyba wbrew wszelkim regułom ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ava, dieta tym lepsza, im mniej się w niej kombinuje. Diety wykluczające jakikolwiek makroskładnik na dłuższą metę niczemu nie służą.

    Najpierw trzeba sobie zadać pytanie, co chcemy osiągnąć (schudnąć, nabrać masy [mięśniowej], biegać długie dystanse, spędzać życie na siłowni czy na kanapie itp.), a potem poszukać środków.

    Jak Ci mówiłam, kiedy się widziałyśmy, ludzie różnie reagują na różne diety - można przyzwyczaić organizm do nowych nawyków żywieniowych, ale nie zawsze warto. Jeśli ktoś nie wyobraża sobie życia bez chleba i makaronów, to diety typu low carb będą dla niego męczarnią i warto je stosować tylko w "poważnych" przypadkach (otyłość, problemy z insuliną itp.).

    Ja się dobrze czuję na wysokobiałkowym żarciu, ale znam osoby, które po dwóch dniach słaniają się na nogach i tylko micha makaronu może je uratować ;)

    Co do tłuszczów w diecie, to NNKT, jak sama nazwa wskazuje, są *niezbędne* - a reszta już w umiarkowanych ilościach. Niejedzenie pokarmów będących źródłem NNKT i brak suplementacji to bardzo poważnych błąd, który się mści różnymi choróbskami w starszym wieku.

    Najprostsza 'sportowa' dieta (dla aktywnego człowieka to np. propozycje z Super-Sylwetki (znana z dawnych lat pod nazwą "10 przykazań żywieniowych) - przy bieganiu dłuższych dystansów dokładasz sobie więcej ww w posiłkach okołotreningowych. Warto spróbować, bo jest zdrowa i nieskomplikowana.

    OdpowiedzUsuń
  4. Żadna z tych 3 propozycji mnie nie przekonuje. Zupełnie zgadzam się z Midi - wyrzucenie z talerza białek, tłuszczy lub węgli na dłuższą metę raczej nie zadziała korzystnie.
    Poza tym aktywnie uprawiając sport, trudno zjeść za dużo i pilnując podstawowych, rozsądnych zasad zdrowego żywienia organizm będzie dążył do wagi optymalnej.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jem wszystko :) zdarza się i goloneczka i inne specjały hi hi.. Moja dieta to ŻP czyli "żryj połowę" ;)

    OdpowiedzUsuń