Tak się właśnie czuję po dzisiejszych wygibasach na ściance z moim trenerem. Oczywiście sama tego chciałam i jeszcze za to zapłaciłam :-)
Intensywność moich treningów wzrosła ostatnio bo w połowie kwietnia uderzamy z Magdą w prawdziwe skały do Hiszpanii (go West, lalalalala!), więc jest plan żeby do tej pory zbudować większą siłę i wytrzymałość. A nóż przyjdzie nam się przystawić do czegoś hardcorowego tam na miejscu....
W związku z dietą nie mogłam niestety po treningu wsunąć kanapeczki z nutellą co byłoby prawdziwym ukojeniem duszy i żołądka, tylko żułam suchy chleb z białym serkiem i kupą zielska w środku. Ech, i gdzie te nagrody za ciężką pracę?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz