od rana szykowałam się że dziś w swoje własne urodziny wreszcie złoję to VI.2 na Obozowej (oczywiście tylko rączki po kolorze, póki co :) - to miał byc taki mały prywatny prezent dla samej siebie. Jednak wydarzenia na Obo potoczyły się tak, że VI. 2 stalo się mało ważne.
Zacznę jednak od niego - otoż oczywiście nie złoiłam :-( ale... nie jest tak źle gdyż udało mi się przejść kluczową sekwencję ruchów, na której się blokowałam od początku. Okazało się że jednak DA-SIĘ. Z tej radości tak się spięłam, że spadłam z ostatniego chwytu przed wpinką w stanowisko.
No ale do rzeczy - wspinałyśmy się tego dnia razem z Magdą. W pewnym momencie Magda postanowiła pójść sobie spokojnie na wędkę swoją "krucjatę" na Big Wallu. Pójść z wypinaniem ekspresów. No i sobie poszła. Tak szła, szła i wypinała, wypinała aż wypieła przedostatni i zmierzała do ostatniego punktu łączącego ją ze ścianą.
Coś we mnie drgnęło.. CO ONA ZAMIERZA ZROBIĆ? wypiąć się z tego ostatniego ? (dodam że była ok.. 11 metrów nad ziemią) Zawołałam o ja durna "Magda stop!" - na szczęscie dyżurni instruktorzy już się wydarli żeby się natychmiast wpieła w dodatkowy ekspres (przy wędce na ekspresach zawsze musza być 2 punkty przez ktore przechodzi lina).
Powstaje pytanie - czy Magda idąc sobie zadaniowo, w lekkim transie, wypięła by się przed nieuwagę także z ostatniego ekspresa?
I drugie pytanie - gdyby tak zrobiła, to czy widząc że właśnie sobie wisi na ścianie na wys. 11 m bez żadnej asekuracji, byłaby w stanie natychmiast naprawić swój błąd i się wpiąć czy stres otworzył by jej palce i ... nie chce nawet pisać dalej.
Spiełysmy się obie na maxa. Ręce spocone, w głowie jakaś koszmarna wizja. Ale trzeba przyznać że to była dobra nauczka - szczególnie przed naszym wspólnym wyjazdem w skały, ktory coraz bliżej :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz