poniedziałek, 27 września 2010

Z perspektywy kibica i jeszcze parę dylematów

Zacznę oczywiście od MW. No więc zaciągnęłam swoje dzieciaki na trasę, żeby pokibicować i przyjrzeć się, jak to wygląda na żywo. Stanęlismy na zakręcie na Gagarina tuż przed pomiarem na 30 km i klaszcząc lub wyjąc "Uuuuu"  względnie "Brawo" wspieralismy biegnących.

- Trafiłam na grupy biegnące na 3:40 do 4:00 i z wyjątkiem paru osób ci ludzie wyglądali naprawdę dobrze - biegli, byli uśmiechnięci, naprawdę dawali radę, nawet ci w kwiecie wieku - byłam pod wrażeniem, bo przecież 30 kilosów już mieli w nogach. Odniosłam (jakże mylne) wrażenie (o czym poniżej), że ten maraton nie taki straszny i może bym niedługo spróbowała.

- atmosfera była naprawdę świetna, kibiców sporo, przybijali piątki z biegnącymi, chociaż mogłoby być ich pewnie więcej.  Ale myslę, że z roku na rok ich przybywa.

- wypatrywałam Hanki, Aśki-Ironwoman i DrProctora (hm, w sumie nie wiem czy bym go poznała ;-) ale nie widziałam ich. Poźniej dowiedzialam się że jeszcze ok. 20 min i by mnie mineli. Niestety nie moglam zostać dłużej, bo mi sie tałatajstwo rozchodziło i prawie wpadło pod samochód. Ale gratuluję im wszystkim ogromnie ukończenia MW!

***

Tego samego dnia poźniej ja też się ubrałam w strój biegowy i ruszyłam, a co... W końcu BW już w niedzielę. Plan zakładał ok. 9 km z podbiegami (m.in. na końcu), dość luźnym tempem.

Zrobiłam to, a nawet trochę więcej (bo pomyliłam trasę, więc doszła niechcący pętla 1 km), ale prawie umarłam :-(  i uśmiałam się z wcześniejszych pomysłów, że może by tak w maratonie... 

Dlaczego tak się stało? Otóż wniosek jest taki, że nakręciłam się tą dychą i przestałam myśleć racjonalnie:
1. Zgodnie z gdzieś wyczytanymi zaleceniami ograniczyłam od piątku węglowodany, żeby do nich wrócić od jutra. To znaczy trochę ich jem, ale mało. Efekt na treningu: słabość wielka, a pod koniec jazda na resztkach. To miał być eksperyment na moim ciele, ale chyba go nie będę powtarzać ;-)
2. Jestem nadal chora - kaszlę w stylu "wypluwamy płuca" i niestety ostatnia sesja biegowa nie wyleczyła mnie, jak widać. Chwilami więc tak sobie biegłam i kaszlałam. A jeszcze picia nie wzięłam. Po co biegłam chora? No bo przecież trzeba trenować przed startem. Głupia ja - tyle powiem!

Na koniec wieczorem sobie pomyślałam, że najważniejsze to nie zgubić tej radości biegania. Wiem że to truizm, ale właśnie dotarło do mnie, że nie muszę się słaniać i zaciskać zębow, bo przecież zaczynałam biegać nie dla wyniku tylko dlatego, że to było fajne i relaksujące. Miszczem nie będę przecież. O, taka LAMPKA OSTRZEGAWCZA się zapaliła! :-)

6 komentarzy:

  1. Jak chora, to do wyrka, a nie na trening! Nawet jak tylko trochę chora. Ostatni tydzień i tak nie poprawi Ci formy w jakiś zauważalny sposób, za to popsuć może. Przed startem się odpoczywa, a nie trenuje.

    Z tymi sztuczkami dietetycznymi to nie przesadzaj, nie ma się co katować, jak organizm lubi co innego. Większe znaczenie to ma przy biegach bardzo długich, kiedy zużywa się cały zapas glikogenu z mięśni. Przy dyszce nawet nie zauważysz różnicy.

    Fajnie, że biegniesz, będę Ci kibicować zdalnie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, tak - prosto do łóżka i kuruj się.
    I Midi słusznie o sztuczkach dietetycznych prawi. Tylko raz spróbowałam ograniczania węglowodanów na rzecz białek, żeby potem przyładować zdwojoną ilością makaronu. Emmm, jakby tu powiedzieć - u mnie się ta dieta nie sprawdza.
    Popijaj sobie może jakiś izotonik i w ogóle dużo pij, a na dyszce baw się dobrze. Będzie forma i dobry dzień - będzie fajny wynik. Nie będzie formy - też jakiś wynik będzie, pierwszy bieg na 10 km zaliczony, przelecisz się przez miasto, ludzie będą Ci kibicować, a na mecie dostaniesz medal. Brzmi dobrze?
    Trzymam mocno kciuki i też będę zdalnie kibicować!

    OdpowiedzUsuń
  3. wielkie dzięki za kibicowanie - chociaż ja nie zdążyłam, to na pewno pomogło innym. powiem szczerze, że mnie kibicowanie i zwykłe "dawaj, dawaj!" niesamowicie podnosi na duchu. no i po prostu głupio przy takich kibicach zacząć iść!

    myślę, że z dychą poradzisz sobie spokojnie. byle byś wyzdrowiała i odpoczęła.
    będę trzymać kciuki i jak będę mogła to pokibicuję, bo odpuszczam sobie BW :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki za dobre rady - leżenie nie wchodzi za bardzo w grę ale poodpoczywam.
    @Hanka - ostatnio czytałam wiele porad przedstartowych ale twoją sobie chyba normalnie wydrukuję i schowam do spodenek biegowych żeby przeczytać przed biegiem :-)) Dzięki, brzmi dobrze!!! Nawet bardzo dobrze!

    OdpowiedzUsuń
  5. Też Ciebie wypatrywałem;) I na pewno byś mnie poznała - świeciłem pomarańczową koszulką z daleka:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziewczyny już wszystko powiedziały :) więc tylko przyklasnę *odpoczynek to również element treningu* Też uważam "że najważniejsze to nie zgubić tej radości biegania".pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń