czwartek, 26 sierpnia 2010

O wyższości biegania - cz. I

Moje weekendowe plany sportowe powoli biorą w łeb 

- Jako pierwszy windsurfing, bo miałam pływać na Helu albo w Łebie - ale już w prognozach siadło i wygląda na to, że nie ma po co jechać. Mega wiatr owszem był - w środę i dziś, ale na weekend nic z niego nie zostanie.



W zanadrzu miałam i drugą alternatywę - wspinanie - tu plan zakładał wyjazd na Jurę na pt-sob i napieranie na maksa do wieczora. I co? Serwisy pogodowe znów są bezlitosne - będzie padać! Sprawdziłam swój stały zestaw ulubionych: Weatheronline.pl, Accuweather.com, ICM, Wunderground.com - wszędzie deszcz. I tylko pogoda.onet pokazuje słoneczko i chmurki, ale chyba im nie uwierzę, skoro wszedzie indziej wróżą opad.


Co mi pozostaje?  Jak wiadomo alternatywy są 4, więc zostaje mi bieganie no i ... bieganie.

Muszę przyznać, że męczące jest to uzależnienie moich ulubionych sportów od pogody - a to nie wieje, a to leje i skała mokra. To rodzi  u mnie frustrację i chęć emigracji np. na Cabo Verde.

Ale bieganie jest niezawodne. Pogoda nie ma dla mnie kompletnie znaczenia. Stwierdziłam, że skoro jest wreszcie taki sport, który można uprawiać w każdych warunkach, to nie zamierzam się przejmować deszczem, wiatrem, czy mrozem. Przynajmniej biegać mogę zawsze - kwestia wyłącznie ciuchów.

Tak więc wyższość biegania to PRIMO - jego "zawszość i wszędość" że się tak wyrażę (hm, słowo "zawszość" wygląda dość robaczywie). Można po prostu stanąć na zalanej wodą ścieżce biegowej i pokazać niebu wała.

zdjęcie pochodzi ze strony:www.hannahlaw.com.au

Wyższość biegania objawia się też w innych aspektach, ale o tym napiszę za parę dni. Na przykład napiszę w sobotę po wspinaniu na sztucznej śmierdzącej ściance, która z pewnością będzie sucha jak pieprz w odróżnieniu od prawdziwych skał w zielonym pachnącym lesie.

PS. (Uzupełnienie z pt. 27.08) Chciałam to mam.  Chyba wykrakałam ten deszcz bo dzisiejszy zaplanowany trening biegowy (ok. 45 min) był zdecydowanie na mokro :-) Ale było bardzo fajnie. Może to za sprawą towarzystwa, bo biegałam z taką jedną "Żelazną Kobietą" ;-)

5 komentarzy:

  1. A ja nie cierpię biegać w deszczu. Szczególnie jak jest zimno.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, zgadza się - biegać można w zasadzie wszędzie i w każdych warunkach, a sprzęt biegowy nie zajmuje tyle miejsca, co np. sprzęt do WS lub KS ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Podoba mi się ta "zawszość i wszędość"!
    Chociaż ja, gdy pada, zwykle sobie odpuszczam. No chyba, że już nie mogę wytrzymać bez biegania. Bieganie ma też to do siebie, że można po prostu pobiec przed siebie...

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja bardzo lubię biegać w deszczu :) świetny pretekst by skakać przez kałuże (w) też ;) Bez biegania się nie da :( bo powiedziano by "staremu odbiło" hi hi.... pozdrowionka
    PS dziś (sobota)i fajna piętnastka w deszczu :)Tomek

    OdpowiedzUsuń
  5. "Żelazna" kobieta się następnie przeziębiła... :)

    OdpowiedzUsuń