Od paru dni zaprzyjaźniam się powoli z moim Polarem. Nie tym ciepłym na suwak, chociaż na niego też już czas, tylko z nowym gadżetem
Rs200sd z nazwy brzmiącym prawie jak R2D2. Trochę jak pies do jeża podeszłam do niego, więc na razie monitoruję sobie tylko tętno, ale w sobotę planuję kalibrować na Agrykoli footpoda.
Niestety nadal nie wiem jaki mam HRMax, bo jakoś się nie udało wpasować tego testu między inne zajęcia, więc póki co odczytuję tylko liczbę uderzeń serducha. Ciesząc się jak dziecko nową zabawką, odczytałam ją już sobie w różnych okolicznościach przyrody :-) czyli na przykład podczas jazdy samochodem (
68), siedzenia przy kompie (
55), biegu interwałowego (
175), wspinania na ściance (
135-165) i truchtu (
140). Z pewnością nowe ciekawe okazje jeszcze się pojawią (np. w kolejce do kasy na zakupach przedswiątecznych w grudniu)...
Póki co największą pracę wykonało serducho na przydługim biegu interwałowym, o którym więcej
tutaj. Co nas nie zabije to nas wzmocni ;-) Do opisu Aśki dodam tylko, że nastąpiła pomyłka w dobrą stronę, bo po weryfikacji dystansu oraz tempa (nie 5:00 tylko 4:35 min/km) moje chwilowe załamanie spadkiem formy zamieniło się w umiarkowany optymizm. Gorzej by było gdyby ta alejka miała mniejszą długość niż zakładałam, a tak to wykonałyśmy jakieś 140% normy.
Dziś natomiast mialam aż 2 okazje pomiaru, gdyż postanowiłam zafundować sobie sportowy czwartek i to z Pumą. Mrauu! Ale po kolei.
Na treningu wspinaczkowym rano (bulderowanie), który był ukierunkowany na robienie siły czyli krótkotrwałe, spore obciążenia w seriach 4x2 z przerwą jednominutową co 2 drugie przejście (no dobra, nieważne), tętno szło mi do góry, ale opornie. Mój trener jednak postawił sobie za cel doprowadzić moją pikawkę do min. 160 i udało mu się - ułożył mi taką kombinację na koniec zajęć, że pulsometr pokazał na chwilę 165, a jego właścicielka padła trupem na materac.
Drugą okazją był wieczorny trening biegowy pod egidą akcji
Puma z biegiem miasta. Jak się okazuje jest w miarę stała ekipa, która biega co czwartek spod pomnika Kopernika już od dwóch lat - lato, zima, deszcz, słońce, mróz. Dołączyłam się do nich dzisiaj i muszę powiedzieć, że było to ciekawe doświadczenie. 13 osób w wieku różnym (od ok. 17 do ponad 50) pod wodzą Pawła Januszewskiego ktory jest tzw. ambasadorem biegowym Pumy.
Trening sam w sobie był mega lajtowy - 4 km truchtu przez Starówkę, nad Wislą i z powrotem do góry na Krakowskie (tętno ok. 135-140), a zakończył się izotonikiem pod nazwą "małe Królewskie lane" w Pubie na Oboźnej!
Podobno co tydzień nie biegają na browar tylko oblewali 2-lecie spotkań, a ja się fartownie załapałam ;-) Na browarku było jednak bardzo miło, poznałam nowych ludzi - zakręconych, bardzo fajnych i otwartych - sama przyjemność. Był na przykład sympatyczny gość, który prowadził na Maratonie gąsiennicę. No i prawie wszyscy będą startować w Biegu Niepodległości.
A co do Pumy to jako portal etrampki.pl będziemy znów testować buty - tym razem Pumy Itana i Pumy Havasu XC (dawniej Rodalban XC). Havasu - do lasu - mi przypadły w udziale widoczne na fotce trailówki, więc w weekend zaczynam sprawdzać je w terenie.