piątek, 15 października 2010

Aby wyłonić się z chaosu

To znaczy może nie chaosu, ale na pewno prastarych i domyślnych technik obliczania wartości takich jak
- odległość (się brało auto/rower, patrzyło na licznik i ustalało kilometry)
- tętno (mogę gadać podczas biegu znaczy tętno niskie, wydaję z siebie urywane dźwięki - tętno wysokie)
- prędkość (się biegło odcinek z punktu A do B ustalony jako 1 km i patrzyło na stoper, ile wyszło)

A teraz będzie technological progress i w ogóle Ameryka, gdyż stałam się szcześliwą posiadaczką pulsometru Polar RS200sd z footpodem. Trafił do mnie z rąk Hani vel Hankiskakanki z jak najlepszymi recenzjami, więc myślę że odczuję znacząco wzrost świadomości podczas biegu no i będzie wygodniej (może z wyjątkiem tego cholernego paska na żebra, ale jakoś przeżyję). (Nawiązując do wcześniejszych planów zakupu Garmina, szepnę tylko 1 słowo "Kryzys". ;-)


Ponieważ sprzęt kupiłam bez paska z nadajnikiem, trzeba było uzupełnić zestaw. Najlepiej szybko, żeby zacząć bez zwłoki używać. I tu śmieszna historyjka. Znalazłam taki pasek w sklepie internetowym Godo (w Warszawie). Była szansa, że zaraz będzie w moich rękach, ale Zumi pokazało mi że sklep Godo jest na Białołęce czyli jakieś 25 km od mojej chaty, z dojazdem w korkach. Zadzwoniłam tam i z głupia frant spytałam pana, czy nie można odebrać gdzieś indziej bo ja z Wawra czyli z daleka. A pan - chyba właściciel sklepu - powiedział "A wie Pani, ja dziś jadę na Mokotów, to ja ten pasek wezmę i możemy się umówić przy Moście Siekierkowskim". Gloria! I tak oto sklep internetowy przyjechał z paskiem w pobliże mojego domu. Transakcja została załatwiona szybko i pewnie, towar za żywą gotówę z ręki do ręki"
A teraz siedzę z instrukcją i się trochę biedzę, bo do tego cała książka jest z ustawieniami. Ale w razie czego mam pozwolenie na hotline z Hanką, jakbym nie mogła czegoś rozkminić.

Najdziwniejsze jest to, że dziś wyszłam w południe na ostatni chyba trening bez pulsometru, za to uzbrojona w zegarek ze stoperem i ze stosunkowo skomplikowanym planem :
2 km trucht + 3 x 1 km (tempo 4:48/km) /w przerwie między kilometrami trucht 3min 30 sek + 2 km truchtu na koniec.  
Problematyczne było to 4:48/km - jak biec w takim dokładnie tempie bez pomiaru prędkości? Włączyłam stoper na starcie kilometra i ruszyłam na czuja. Moje zdziwienie było wielkie, gdy do linii mety 1 km dobiegłam w 4:46 nie patrząc w międzyczasie ani razu na zegarek!
Tak nawiasem mowiąc bardzo mi sie podobał ten trening (to z planu Bartoszczaka na 10km), chociaż się nieźle zmachałam tymi zmianami tempa - w sumie wyszło ok. 50 min.

7 komentarzy:

  1. Jeśli chodzi o "pasek na żebra", to wy dziewczyny i tak macie fajnie, bo możecie sobie sprawić specjalny biustonosz z miejscem na tenże pasek i już nic się nie przemieszcza. Czasem mi się marzy taki "ciuszek", żebym nie musiał co chwilę grzebać pod koszulką...

    OdpowiedzUsuń
  2. Łomatko, dziewczyno, czy Ty masz jakiś matematyczny background? Straaasznie skomplikowanie to wygląda ;)

    Sprzęt na pewno świetny, tylko mnie by odstraszyło czytanie instrukcji. Przebienięcie maratonu mnie nie przeraża, ale na uczenie się obsługi wszelkiego sprzętu jestem za leniwa...

    Drproctor, z tymi stanikami to się mylisz. Moim zdaniem, przeszkadzają, a nie pomagają. Topy z miejscem na pasek są dedykowane tylko do konkretnego sprzętu, np. adiShe do miCoacha, i nie pasują do garmina. Zarówno top, jak i zwykły biustonosz kończą się w takim miejscu, że na pasek zostaje nam zwyczajnie mniej miejsca niż facetowi, który go sobie może ciut wyżej założyć.
    Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek musiała sobie z tego powodu gmerać pod koszulką - pasek od garmina trzyma się doskonale. Może za sprawą mojej miękkiej i elastycznej tkanki tłuszczowej, której Ty nie posiadasz w odpowiedniej ilości? ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Doświadczenie pokazuje, że nic tak nie sprawdza HR max jak finisz biegu (ale zawodów, nie treningu) na 5 albo 10 km. W testach, często nie daje się z siebie wszystkiego i wartość jest zaniżona.
    A test jest o tutaj: http://www.bieganie.pl/?show=1&cat=15&id=411

    OdpowiedzUsuń
  4. @Midi, pomagają, pomagają. I pasek od pulsometru do Polara i do Garmina ładnie trzymają się w szlufkach Tchibo. Może dlatego, że nie są "dedykowane" ;)
    @Ava, były już pierwsze testy?
    @Zinow, nnnooo teorie na ten temat słyszałam różne. M.in. takie, że optymalnym dystansem do sprawdzenia HRMax jest przebiegnięcie dystansu 1000-1200 m z prędkością narastającą. Mnie nowe HR Max pokazało się podczas BNP w Szklarskiej - 195 bpm. Być może wynosi parę uderzeń więcej lub mniej - nie ma to dla mnie większego znaczenia przy mojej amatorskiej dreptaninie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wstyd powiedzieć ale testu nie było, bo mnie w sobotę kolega wyciągnął 1-szy raz na wspinanie "na murku", a jutro mam też trening na ścianie i to ciężki, więc musiałam sobie dać dzień przerwy. Chcę przetestować jutro w ciągu dnia troszkę (trucht + 1000 m na HR,)a już konkretnie we wtorek, kiedy mam w planie interwały. Faktycznie założe go na BN i tam sprawdze HR na mecie,na treningu chyba nie daje sie z siebie wszystkiego :-)
    Aha, porażka z Tchibo - byłam i są staniki sport ale bez szlufek. Chyba trzeba będzie doszyć samej ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. gratulacje zakupu,
    przy okazji zrobię małą reklamę: na początku grudnia ukaże się nowa książka dotycząca treningu z pulsometrem: http://www.innespacery.pl/zapowiedzi-ksiazkowe.html
    pozdrówki

    OdpowiedzUsuń