Etap I. zaczęłam od spokojnego rozruchu
3 x 2 min. marszu + 1 min. biegu
Etap II. Tu naprawdę dałam czadu
5 x 1 min. marszu + 2 min. biegu
Tempo - babci idącej spiesznym krokiem na nieszpory.
No i co, rozsądna ze mnie osóbka, do bólu. Ale za to, już jutro, hyc hyc, planuję wyskoczyć na pierwsze 5-6 km ciągłego biegu - oczywiscie też w tempie babci, ale tym razem galopującej do wolnego miejsca na końcu autobusu.
A od przyszłego tygodnia - poważniejsze bieganie się szykuje (może wg jakiegoś planu) chociaż doszły mnie słuchy o ataku zimy, czyli najpierw muszę ciepłe gacie zabezpieczyć, bo moje letnie leginsy są za cienkie. Chyba że założę pod spód docieplacze, bądź rajstopy, to zaoszczędzę na przedyskutowanych ostatnio u Midi gadżetach ;-)))))
Tymczasem w weekend robimy ZAMKNIĘCIE SEZONU WSPINACZKOWEGO W SKAŁACH. Jedziemy pomarznąć trochę na Jurze i poprzystawiać się do co cieplejszych skał, bo potem to już tylko do wiosny sztuczna ściana (zresztą jedna nowa w Wawie, gdzie ostatnio zawitałam z koleżanką Ironwoman, całkiem całkiem fajna).
A oto i nowy poligon treningowy czyli ścianka pod nazwą "W górę" |
No i dobrze, że rozsądna, to przynosi dużo lepsze efekty treningowe niż zarzynanie się od razu po infekcji.
OdpowiedzUsuńZarzynanie się po infekcji, to najlepszy sposób na złapanie kolejnej :)
OdpowiedzUsuńŁadna ta ścianka - jak instalacja przestrzenna :)