Zacznę oczywiście od MW. No więc zaciągnęłam swoje dzieciaki na trasę, żeby pokibicować i przyjrzeć się, jak to wygląda na żywo. Stanęlismy na zakręcie na Gagarina tuż przed pomiarem na 30 km i klaszcząc lub wyjąc "Uuuuu" względnie "Brawo" wspieralismy biegnących.
- Trafiłam na grupy biegnące na 3:40 do 4:00 i z wyjątkiem paru osób ci ludzie wyglądali naprawdę dobrze - biegli, byli uśmiechnięci, naprawdę dawali radę, nawet ci w kwiecie wieku - byłam pod wrażeniem, bo przecież 30 kilosów już mieli w nogach. Odniosłam (jakże mylne) wrażenie (o czym poniżej), że ten maraton nie taki straszny i może bym niedługo spróbowała.
- atmosfera była naprawdę świetna, kibiców sporo, przybijali piątki z biegnącymi, chociaż mogłoby być ich pewnie więcej. Ale myslę, że z roku na rok ich przybywa.
- wypatrywałam Hanki, Aśki-Ironwoman i DrProctora (hm, w sumie nie wiem czy bym go poznała ;-) ale nie widziałam ich. Poźniej dowiedzialam się że jeszcze ok. 20 min i by mnie mineli. Niestety nie moglam zostać dłużej, bo mi sie tałatajstwo rozchodziło i prawie wpadło pod samochód. Ale gratuluję im wszystkim ogromnie ukończenia MW!
***
Tego samego dnia poźniej ja też się ubrałam w strój biegowy i ruszyłam, a co... W końcu BW już w niedzielę. Plan zakładał ok. 9 km z podbiegami (m.in. na końcu), dość luźnym tempem.
Zrobiłam to, a nawet trochę więcej (bo pomyliłam trasę, więc doszła niechcący pętla 1 km), ale prawie umarłam :-( i uśmiałam się z wcześniejszych pomysłów, że może by tak w maratonie...
Dlaczego tak się stało? Otóż wniosek jest taki, że nakręciłam się tą dychą i przestałam myśleć racjonalnie:
1. Zgodnie z gdzieś wyczytanymi zaleceniami ograniczyłam od piątku węglowodany, żeby do nich wrócić od jutra. To znaczy trochę ich jem, ale mało. Efekt na treningu: słabość wielka, a pod koniec jazda na resztkach. To miał być eksperyment na moim ciele, ale chyba go nie będę powtarzać ;-)
2. Jestem nadal chora - kaszlę w stylu "wypluwamy płuca" i niestety ostatnia sesja biegowa nie wyleczyła mnie, jak widać. Chwilami więc tak sobie biegłam i kaszlałam. A jeszcze picia nie wzięłam. Po co biegłam chora? No bo przecież trzeba trenować przed startem. Głupia ja - tyle powiem!
Na koniec wieczorem sobie pomyślałam, że najważniejsze to nie zgubić tej radości biegania. Wiem że to truizm, ale właśnie dotarło do mnie, że nie muszę się słaniać i zaciskać zębow, bo przecież zaczynałam biegać nie dla wyniku tylko dlatego, że to było fajne i relaksujące. Miszczem nie będę przecież. O, taka LAMPKA OSTRZEGAWCZA się zapaliła! :-)
Jak chora, to do wyrka, a nie na trening! Nawet jak tylko trochę chora. Ostatni tydzień i tak nie poprawi Ci formy w jakiś zauważalny sposób, za to popsuć może. Przed startem się odpoczywa, a nie trenuje.
OdpowiedzUsuńZ tymi sztuczkami dietetycznymi to nie przesadzaj, nie ma się co katować, jak organizm lubi co innego. Większe znaczenie to ma przy biegach bardzo długich, kiedy zużywa się cały zapas glikogenu z mięśni. Przy dyszce nawet nie zauważysz różnicy.
Fajnie, że biegniesz, będę Ci kibicować zdalnie :)
Tak, tak - prosto do łóżka i kuruj się.
OdpowiedzUsuńI Midi słusznie o sztuczkach dietetycznych prawi. Tylko raz spróbowałam ograniczania węglowodanów na rzecz białek, żeby potem przyładować zdwojoną ilością makaronu. Emmm, jakby tu powiedzieć - u mnie się ta dieta nie sprawdza.
Popijaj sobie może jakiś izotonik i w ogóle dużo pij, a na dyszce baw się dobrze. Będzie forma i dobry dzień - będzie fajny wynik. Nie będzie formy - też jakiś wynik będzie, pierwszy bieg na 10 km zaliczony, przelecisz się przez miasto, ludzie będą Ci kibicować, a na mecie dostaniesz medal. Brzmi dobrze?
Trzymam mocno kciuki i też będę zdalnie kibicować!
wielkie dzięki za kibicowanie - chociaż ja nie zdążyłam, to na pewno pomogło innym. powiem szczerze, że mnie kibicowanie i zwykłe "dawaj, dawaj!" niesamowicie podnosi na duchu. no i po prostu głupio przy takich kibicach zacząć iść!
OdpowiedzUsuńmyślę, że z dychą poradzisz sobie spokojnie. byle byś wyzdrowiała i odpoczęła.
będę trzymać kciuki i jak będę mogła to pokibicuję, bo odpuszczam sobie BW :)
Dzięki za dobre rady - leżenie nie wchodzi za bardzo w grę ale poodpoczywam.
OdpowiedzUsuń@Hanka - ostatnio czytałam wiele porad przedstartowych ale twoją sobie chyba normalnie wydrukuję i schowam do spodenek biegowych żeby przeczytać przed biegiem :-)) Dzięki, brzmi dobrze!!! Nawet bardzo dobrze!
Też Ciebie wypatrywałem;) I na pewno byś mnie poznała - świeciłem pomarańczową koszulką z daleka:)
OdpowiedzUsuńDziewczyny już wszystko powiedziały :) więc tylko przyklasnę *odpoczynek to również element treningu* Też uważam "że najważniejsze to nie zgubić tej radości biegania".pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń