Całą noc śniło mi się dziś, że mam biec za kilka dni maraton, że się do niego szykuję, że ustalam jakieś strategie, co jeść i pić. Kiedy się obudziłam, to wcale nie miałam poczucia ulgi - miałam raczej poczucie zawiedzenia, że to był tylko sen. Ech, ale się nakręciłam tym MW :-)
Idę zaraz pobiegać, chociaż trochę kaszlę. Ale będę spokojnie truchtać w ciszy i słońcu i wyobrażać sobie, że robię pierwszą piątkę z 42.
O matko, mam nadzieję, że nie prześladują Cię po nocach wpisy w mojego bloga ;)
OdpowiedzUsuńWidzę, że jesteś świetnym materiałem na maratonkę! :))
Midi ty nie prześladujesz swoim blogiem, ty inspirujesz :-)
OdpowiedzUsuńWróciłam właśnie z biegania - wyszło tego z 11 km w wolnym tempie, przy pięknym słońcu. Zero kaszlu po drodze, samopoczucie super! :-))
typowe początki uzależnienia :) piątki, dyszki już za mało śni się maraton, potem zamarzy korona ;)..... itd itd hi hi już jesteś nasza. Pozdrowionka Tomek
OdpowiedzUsuńChyba na to wygląda że się uzależniam. A tak się zarzekałam że powyżej 10 nie pobiegnę. Wygląda na to że 2011 będzie dla mnie ciekawym biegowo rokiem :-)
OdpowiedzUsuńMamy Cię:)
OdpowiedzUsuńJa wiem - ukartowaliście to wszystko! A ja się dałam wkręcić! :-)
OdpowiedzUsuń