sobota, 27 grudnia 2014

2014: 3 wydarzenia

No nie, kolejne podsumowanie na blogu?! Ile można! Zieew... :)




Oj sorry, ale raz na 40 postów można sobie sieknąć podsumowanko, prawda? A takie zrobione pod koniec roku ładnie porządkuje sprawy, pozwala się ewentualnie zahaczyć na jakimś mocnym pozytywie, który da kopa na przyszłość albo z kolei wyciągnąć wnioski z porażki. Rok temu wybrałam swoje cztery najważniejsze wydarzenia biegowe, więc idąc za nową świecką tradycją powtórzę schemat, ograniczając się tym razem do trzech, bo jak powiedział C.K.N. "redakcja jest redukcją". 

Najpierw jednak krótki bilansik - rok zamykam z liczbą prawie 2400 km w nogach czyli 233 godz biegania (i 82 godz. wspinania).  Biegania zdecydowanie więcej niż rok temu, ale do kosmosu nadal daleko. Biorąc jednak pod uwagę moje plany "ultra" na 2015 rok, w następnym grudniu statystyka może wyglądać grubiej, o ile okoliczności będą mi sprzyjać (a kysz kontuzje!).

To był bardzo udany rok. Tak udany, że aż boję się, czy los będzie mi równie sprzyjać w kolejnym. No bo w końcu K-40 i już regeneracja i elastyczność nie ta co kiedyś. W sumie jednak czemu nie? Jestem sobie takim biegającym żuczkiem, w miarę rozsądnie pochodzącym do treningów (rozsądnie? ROTFL! czy to Pani wspominała o planach przebiegnięcia Rzeźnika za 6 miesięcy?), więc dlaczego miałoby znów nie być dobrze. 
Dużo startów w tym roku nie było, ale te które zaliczyłam wspominam naprawdę jako mega fajne imprezy. Oto moje  3 "naj" wydarzenia biegowe z 2014 roku: 

Maraton Warszawski - już trzeci w moim dorobku, ale najbardziej chyba wartościowy. Dlaczego? Bo w odróżnieniu od Maratonu Rotterdamskiego, gdzie się obijałam, tu na ostatnich pięciu kilometrach była prawdziwa walka z samą sobą i strasznie fajna współpraca (czyt. holowanie się) z Radkiem. Wyszłam z tej walki w miarę zwycięsko, ale poczułam, co to znaczy maraton i doświadczyłam walki "głowy" z "nogami".  A poza tym ci moi kibice - wartość bezcenna :) 



Łemko Trail - najkrótsza z tras imprezy Łemkowyna Ultra Trail, nieporównywalna trudnością z pozostałymi dwoma, ale dla mnie coś wyjątkowego i jak dotąd jedno z największych wyzwań. Łemko to mój drugi bieg górski, ale pierwszy pod względem trudności, przede wszystkim z powodu warunków na trasie. No i najwyższe pudło, na które nawet nie liczyłam, a na którym stanęłam. Tego się nie zapomina. Przede wszystkim mam jednak w głowie jak pocztówki prawie kilometr po kilometrze całą trasę - lajtowy początek, potem śliskie, błotniste podbiegi i zbiegi, piękne konie na łące, zapierające dech widoki, rywalizację z inną zawodniczką, ten moment, kiedy mówią mi "ciśnij, jesteś pierwsza" i ostatnie koszmarne metry przed metą zakończone pełnym szczęściem. Piękna sprawa!  



Bieg Niepodległości (z Pumami) - wyjątkowy, bo po raz pierwszy przed biegiem denerwowałam się nie tylko o siebie, ale też o cztery moje podopieczne. Pierwszy raz szykowałam kogoś do biegu i jak widać po wynikach dziewczyny, które świetnie i z zapałem trenowały, odniosły sukces. Mój własny wynik nie był na miarę moich oczekiwań, ale tym razem skoncentrowałam się na byciu trenerką, a nie zawodniczką  i dało mi to ogromną satysfakcję. A jakie świętowanie po biegu było :)



A co przyniesie 2015 rok? Bardzo chciałabym zrealizować swoje plany i już nie mogę się go doczekać! A Wy?

2 komentarze:

  1. Też nie możemy się doczekać, aż zrealizujesz swoje plany ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, no faktycznie nieźle sformułowałam pytanie :)

      Usuń