1805 kilometrów - to mój biegowy 2013 rok. Maraton Orlen, Bieg Par, Zbąszyń, Pumy i Gazele - to moje wydarzenia roku 2013, które zapamiętam na dłużej.
Maraton Orlen naznaczył cieniem orlich skrzydeł pierwszą połowę tego roku. Żyłam tym i byłam tak spanikowana debiutem na dystansie 42,1 km, że bałam się odpuścić jakikolwiek trening, bez względu na pogodę. Całe przygotowania wspominam jednak jako fantastyczne chwile spędzone sam na sam z polską zimą i wiosną. No nie całkiem sam na sam, bo czasem z mężem. Miałam trudny, ale zajefajny plan treningowy, a sam bieg to ukoronowanie i wisienka na torcie, której blasku dodał fakt, że zrobiłam idealnie wymierzony co do minuty wynik. Miało być 3:50 i mimo skrętów żołądkowych było (3:50:34). I did it!
Bieg Par na Stadionie Narodowym. Dlaczego Bieg Par? Dlaczego impreza niszowa na kompletnie nieżyciówkowym dystansie jest jednym z moich najfajniejszych wspomnień tego roku? W sumie to nie wiem, ale to było naprawdę coś wyjątkowego. Sztafety zespołów damsko-męskich (zaobrączkowanych, związków partnerskich, braci i sióstr, whatever) ścigały się wokół Koszyka Narodowego. Biegowo były to trudne kilometrowe interwały, natomiast pod względem towarzyskim były to bardzo emocjonujące i integrujące parę zawody. Razem z Wojtkiem pracowaliśmy na wynik (zajęliśmy 9 miejsce na 33 zespoły) i razem się potem cieszyliśmy. Dla mnie rewelacja i polecam biegającym parom!
Półmaraton w Zbąszyniu - NAJTRUDNIEJSZY bieg roku. A może nawet najtrudniejszy bieg w całej mojej "karierze biegowej". Miałam wielkie nadzieje związane z tym biegiem, bo w lipcu pobiegłam na względnym luzie połówkę w 1:44:45, byłam rozbiegana, więc był apetyt na dużą poprawę w okolicach 1:42. Niestety nie tym razem. Wystartowałam za szybko, niedoleczona, po infekcji i już na 3-cim kilometrze wiedziałam że będzie cieżko, ale nie przypuszczałam, że aż tak. Chyba zawsze wcześniej biegłam na zawodach z jakimś choćby minimalnym zapasem. Tu było po prostu a muerte. Jestem dumna, bo nie sądziłam, że aż tyle kilometrów wytrzymam biegnąc z tętnem 180, a pod koniec 190. W mękach zrobiłam życiówkę 1:44:11.
BKB Gazele i Pumy. "Gazele i Pumy" to moje dziecko, mój projekt, mój mały babski klub biegowy. Wymarzyłam sobie, że zachęcę do biegania inne babki i ...udało się. Na zawsze zapamiętam pierwszy trening. Denerwowałam się, czy w ogóle ktoś przyjdzie, jak to będzie, a potem poszło i kręci się dalej. Nie jest nas dużo, ale widzę, że i ja i moje dziewczyny mają z tego radochę. Teraz już biegamy w dwóch grupach zaawansowania (ja się oczywiście na godzinę klonuję i jestem tu i tu :)). Mam nadzieję, że klub się jeszcze będzie rozwijał i rozrastał. No i że wreszcie dorobimy się fajnego logo Gazel i Pum.
Fajnie by było, gdyby rok 2014 był równie ciekawy, udany. I żeby było ZDROWIE!
Plan treningowy już mam - robię. I znów będzie mnie trenował ten Pan. Zawsze przed zawodami patrzę na to zdjęcie - czy może być większa motywacja? ;)
Prawka autorskie - Jakub Czaja |
A jak Wasze kamienie milowe tego roku?
Ostatnie zdjęcie czadowe. Ładny kilometraż, ja 100 km mniej w 2013. Sukcesów i wytrwałości w bieganiu w 2014
OdpowiedzUsuńAch więc to jest treneiro, no proszę:)
OdpowiedzUsuń4 wydarzenia, hmmm... Pierwsze ever zwycięstwo w zawodach, Maraton Barcelona, Bieg Marduły, Wielki Wyścig i moje zmartwychpowstanie na etapie biegowym. To chyba 4 najważniejsze:)
A co, kojarzysz gościa? ;-)
UsuńNo Twoje wydarzenia zacne - pamiętam te emocje przed kompem jak byliście z Bo na trasie :)
Dla mnie cały 2013 to jedno wielkie wydarzenie biegowe, bo od marca dopiero biegam. Wciąż nie mogę uwierzyć, że w ciągu w sumie kilku miesięcy udało się pokonać drogę od 1km przebiegniętego z uczuciem"zaraz będę wymiotować krwią" do 24 km w czasie "biegu od metra", a w zupełnie realnej perspektywie jest maraton :) super jest to bieganie
UsuńTen klub, to jest świetna sprawa. Tzw. "szacun", że masz ochotę swój czas i zaangażowanie dać innym :)
OdpowiedzUsuń