piątek, 2 lipca 2010

Don't talk about windsurfing, do it!

Jest na wyspie Brac takie miejsce-wizytówka, które widać na wszystkich folderach, czyli plaża Zlatni Rat w miasteczku Bol. Przypadkiem także jest to ponoć najlepszy windsurfingowy spot na wyspie. Postanowiliśmy przekonać się o tym na własne oczy, zabierając ze sobą majdan żagli i deskę i licząc, że miejscówka nas nie zawiedzie.


Piękny Bol ukazał się naszym oczom podczas zjazdu serpentynami z góry, ale prawdziwy „bol” był taki, że stan morza nie wskazywał nawet na jednego beauforta, a stan plaży na 10 jednostek smażących się na metr kw. Nie zrażeni wywaliśmy 50 kun (!) czyli około 30 zeta za parking, bo tyle sobie na słynnym Bolu liczą, i udaliśmy się z ręcznikami na plażę mijając górą nudist beach. Tabliczki informacyjne były w sumie zbędne, gdyż widoczne z wys. 10 metrów nagromadzenie gołych pośladów oraz biustów, było najlepszą informacją gdzie należy się udać jeśli zapomnisz przypadkiem kostiumu czy też kąpielówek. Oprócz kawałka plaży dla golasów reszta okazała się jednak terenem tekstylnym.


Słynna plaża Zlatni Rat to „kosa” przypominająca trochę polską Rewę nad Zat. Pucką czyli cypel otoczony z obu stron wodą z akwenem nawietrznym (zafalowanym) i zawietrznym. Kiedy tam dotarłam okazało się, że działa termika czyli ciepły wiatr schodzący z gór, który z minuty na minutę się rozkręcał. Pod drzewami leżały otaklowane już żagle, między którymi czaili się wstępnie przygotowani windsurferzy. Ewidentnie rozwiewało się. Z czasem pierwsi „vorlauferzy” zeszli na wodę i bez problemu odpalili. Pojawiło się też sporo kite’ów i OK, a więc i my ruszyliśmy tyłek z kocyka. Otaklowałam żagiel 5.8 i doświadczyłam baaardzo przyjemnego pływania w ślizgu, przy równym wietrze, bez szkwałów, na niezatłoczonym akwenie… czyli po prostu „bol” był, jak musiałam już zakończyć mokrą rekreację, bo mogłabym tak pływać cały dzień.


Co do miejsca ogólnie to jest to urokliwa, ale niestety bardzo komercyjna, kamienista plaża, z kosmicznymi cenami przekąsek z plażowych budek (o cenie parkingu pisałam), dość zatłoczona, z bananami ciągniętymi za motorówką i podobnymi atrakcjami, ale dla wind- i kitesuferów rekompensująca te słabe punkty fajnym wiatrem. Jest też szkoła windsurfingu i wypożyczalnia.
Podsumowując, „mit nie został obalony, lecz potwierdzony”- Bol jest dobrym spotem wind-/kite i nawet powiem więcej, chętnie wrócę tu jeszcze na parę godzin pływania.

1 komentarz:

  1. Kobieto, chcesz mnie wykończyć?! ;)

    Piękne zdjęcia i miło chociaż poczytać o udanych wakacjach :)

    OdpowiedzUsuń