Ale akurat jak już zaczynało się to powoli nudzić, mój plan treningowy pokazał że finito, koniec leniwej gry wstępnej, teraz bierzemy zegareczek, łapiemy satelity i jedziemy z konkretami. Do mojego pierwszego maratonu mam 16 tygodni i właśnie zaczynam plan treningowy FIRST.
Czas na zadumę albo audiobooka podczas biegu będę miała tylko w weekend (btw, właśnie dostałam od Mikołaja jedno z dzieł Stiega Larssona w wersji audio - 20 godzin do odsłuchania, pierwszy rozdział za mną :)))) W pozostałe dwa dni treningowe warunków na książkę nie będzie, no bo jak tu wejść spokojnie w świat fikcji literackiej, kiedy w najbliższej godzinie masz przez sobą zadanie typu
1200, 1000, 800,
600, 400, 200 m
(każdorazowo 200 m PI) 10 min schłodzenie
Krótkie raporty będą po każdym tygodniu planu przybliżającego mnie do Orlenowego maratonu - mam nadzieję że nie zanudzę. Dziś tylko wyjątkowo o pierwszym treningu ( interwały 3x1600 m) który podsumuję krótkim Le masakr! ;-) Odzwyczaiły się nóżki od szybkiego tempa, a jakże. W końcu przez cały miesiąc biegały o minutę na km wolniej, więc tempo interwałów lekko mnie zmechaciło, ale jestem dobrej myśli na przyszłość. Poza tym jestem dumna, bo cały plan z założonym tempem dziś zrobiłam (1600 m w tempie 4:55), chociaż chwile słabości były (eee, a może skrócić o 200 m) .
Celowo przeniosłam trening na 30.12 z 1.01.2013. Jak wiadomo noce sylwestrowe bywają nieprzewidywalne i wolę sobie obiecać, że w noworoczne popołudnie będę się hiperwentylować robiąc spokojne 7 km, a nie jakieś wariackie gonitwy na milę.
UWAGA: Cały ten plan nie jest żadnym moim postanowieniem noworocznym :) więc jest szansa, że go zrealizuję, bo po prostu bardzo tego chcę - czego i Wam drodzy czytelnicy życzę na Nowy Rok 2013 - żeby Wam się chciało :)))