Ostatni weekend dodatkowo jeszcze mnie oddalił od bycia przygotowaną, bo zamiast biegać wybrałam się w skały. Wiele stało na przeszkodzie - duże zlecenie tłumaczeniowe, planowane na sobotę 16 km wybiegania, pogoda, itepe. Ale co tam rozsądek, zapakowałam laptopa z robotą, linę, buty i inne gadżety i hajda na Jurę. W sobotę wspinaliśmy się w tzw. przelotnych opadach, skutkiem czego doznawałam przelotnych obślizgów na skale, ale nie było tak źle. Udało mi się nawet porobić tłumaczenie pod skałą w przerwach pomiędzy wstawkami w kolejne drogi. Mogłabym tak w sumie żyć - trochę popracować, trochę powspinać się i tak na zmianę :) No w każdym razie w niedzielę już była prawie lampa, więc powalczyłam na Kołoczku i mimo nie urobienia Płyty Szymandery (skończyłam na kruksie) wyjazd uważam za udany.
Oczywiście szlag trafił wybieganie, ale powiem szczerze, że przed weekendem, po ostatnim bieganiu zaczęło mnie mocno boleć w okolicy kolana po zewnętrznej. Czytam Runnersy to wiem, że z tym wiąże się złowieszczy symbol ITBS :) czyli pasmo biodrowo-piszczelowe. Załatwić się na 2 tyg. przed półmaratonem nie byłoby fajnie, więc odpuściłam bieganie (w tym niestety Onkobieg, na który się wcześniej szykowalam) i postanowiłam porozciągać się, poobkładać lodem i dać nodze odpocząć, a zmęczyć górę. Oczywiście nogi przy wspinaniu też dostają swoją dawkę pracy, ale to nie to co walenie nimi bez przerwy przez 16 km o asfalt.
Do połówki zostało 10 dni! Mało, szczególnie że za mało biegam. W przyszłym tygodniu to już nie ma co szaleć i trzeba taperować, ale w tym to chyba powinnam jednak zwiększyć liczbę treningów. Póki co za mną poniedziałkowe 5 km i wczorajsze 11 km zrobione po ciemaku między 21:20 a 22:20.
Do Tarczyna wybierzemy się chyba całą rodziną, bo ponoć będzie też bieg dla dzieci więc możemy wystawić zawodnika :) a poza tym wiele atrakcji dla rebiaty typu dmuchane zamki, konkursy, słodycze i tak dalej. No i w końcu ktoś musi nam debiutantom kibicować.
Spoko Ava:) dasz radę! Będziemy trzymać kciuki:)Powodzenia i pozdrowaśki;)
OdpowiedzUsuńDasz radę, kondycja ogólna jest widzę wysoka, więc prognozy dobre;)Zazdroszczę Jury... Tyle mnie już tam nie było. Na razie górskie pasje biorą górę, ale podładuję na ściance i hop, pod Kraków! pozdrawiam i powodzenia.
OdpowiedzUsuńBędzie dobrze, półmaraton to nie taka straszna mordęga :)
OdpowiedzUsuńJak czytam fragmenty o wspinaniu czuję, że przydałby się słowniczek ;)
Jesteś porządnie przygotowana i na pewno będzie dobrze. Trzymam kciuki!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNic się nie bój, nie zwiększaj na siłę treningów przed półmaratonem, bo będzie buba. Luzik i wszystko będzie pięknie. W tym samym dniu ja się będę zmagać z Maratonem Wrocławskim i wysyłać dobrą energię wszystkim innym biegnącym gdziekolwiek. A żeby było jeszcze weselej tydzień po maratonie zasuwam na tydzień na kurs w Sokoliki. Także tego.. Z biegowo-wspinowym pozdrowieniem. Z pogardą dla śmierci!
OdpowiedzUsuńBędzie dobrze. Wyjazd na skałki to też świetny trening ogólnorozwojowy. Trzymam kciuki.
OdpowiedzUsuń@Ruda Blondynka - no trochę zwiększyłam, ale od poniedziałku to już luz naprawdę. Dziża, nie mogę się już doczekać. Tego dnia będzie chyba sporo biegów (no i w tym maraton we Wrocławiu) więc faktycznie biegowe fluidy będą się unosić na Polską :))) Powodzenia RB!
OdpowiedzUsuńps. ale Ci zazdroszczę Sokołów - strasznie daleko ode mnie :(
@Utrasetka - Dzięki! Ale po połówce przesuwam na jakiś czas środek ciężkości w kierunku wspinania, bo następny start z walką o wynik dopiero 11 listopada :)
Będzie git, zobaczysz! Masz świetną formę w tym roku. Potrzymam mocno kciuki :-*
OdpowiedzUsuń