Jak był efekt końcowy?
Wojtek trzymał się z zającem, dzięki czemu wykręcił czas 50:43 netto (brawo! w BW miał 53:54), natomiast ja równiutkie szwajcarskie 52:00 po opodatkowaniu. Czyli z jednej strony fajnie, bo prawie 9 minut szybciej niż na Biegnij Warszawo, ale wolniej o 1 min. 11 sek. niż w zeszłorocznym Biegu Niepodległości. Czyli .. lekki jęk zawodu :)
Mówiłam do siebie po drodze - ciśnij, może ci się uda zejść poniżej i nawet cały czas byłam oszukiwana, o czym za chwilę, ale czułam że speedowanie za wszelką cenę zemści się przed metą, do której będę się czołgać zamiast biec.
A o co chodzi z oszustwem? Otóż dziwna sprawa - wydawało mi się że mam precyzyjnie skalibrowanego footpoda, bo robiłam to dwukrotnie biorąc za wzorzec odcinek 2 km, tymczasem okazało się że moje tempo, z którego byłam tak zadowolona podczas biegu było o ok. 10 sek/km gorsze niż w rzeczywistości. Nie sądzę, żeby skutkiem tego były inne buty. Może inne tempo niż to, przy którym kalibrowałam sensor, ale w każdym razie stwierdzam, że to bardzo niefajnie biec wolniej niż się wydaje czy też wolniej, niż mówi ci twój "elektroniczny biegowy przyjaciel". Chyba kupię na amazonie Garmina 305 :)
Cieszę się za to, że namówiłam do startu kumpla, który przejechał trasę na rolkach i to był jego pierwszy rolkowy wyścig na czas w życiu. Tak mu się podobało, że przy następnej okazji startu rolkarzy planuje wziąć udział znowu.
Co do samej trasy to fajna, ale mega tłok, no i te przeszkody jak np. samochód marszałka, barierki wyrastająca nagle w poprzek trasy, trochę to mogli inaczej rozwiązać. Oczywiście w moim czasie i tak by to nic zmieniło. Znowu widziałam na trasie bosego biegacza, tym razem z flagą i wielkim uśmiechem na ustach. Stopy to pewnie ma jak Hobbit - w sensie takie odporne na skaleczenia.
Super udało się z pogodą - miało być zimno jak w psiarni, więc rano ubrałam się w kurtkę pod koszulkę biegową, czapkę i rękawiczki, a potem w szatni się na szybko przebierałam w cienkie ciuchy, żeby się nie ugotować na słońcu. Kurtka przydała się po biegu :)
ja po biegu, w dziwnej mgle - chyba zaparował "obiektyw" w telefonie :) |
Gratuluję! Po tylu miesiącach niebiegania z powodu kontuzji, to jest naprawdę super wynik. Na wiosnę będzie czwórka z przodu :)
OdpowiedzUsuńGratki! Sezon z przygodami udało się jak widać zakończyć ładnym wynikiem. Wiosna (i cały rok 2012) będzie Twój - pamiętaj, że w maju łamiemy "trójkę" na Ekidenie:)
OdpowiedzUsuńGratki Ava zgadzam się z przedmówcami po kontuzji to świetny wynik! Brawo! Szkoda, że mnie nie było ;) pobieglibyśmy jak na Biegu Powstania Warszawskiego i na pewno bym Cię nie zostawił ;) pozdrowaski :) Głowa do góry ;)
OdpowiedzUsuń@ wszyscy: Dzięki! Wasze słowa naprawdę podnoszą mnie na duchu i dodają motywacji, żeby jednak na wiosnę była czwórka z przodu :) Ekiden zapisany w kalendarzu!
OdpowiedzUsuń@Tete - Oj tak, Tete! Z tobą się super biegnie. Ale nie mam broń Boże mężowi za złe że mnie opuścił, nie umawialiśmy się na bieg towarzyski tylko na wynik, więc spoko - cieszę się z jego osiągniecia, bo biega przecież od niedawna
Gratuluję! Tak jak pisali poprzednicy, to super wynik po kontuzji i wszystko wskazuje na to, że czwórka z przodu jest bliska.
OdpowiedzUsuńNo i pogoda super była.
Znam to - też na maratonie w Sztokholmie byłam przekonana, że biegnę szybciej, niż biegłam. Nie mam żadnego elektronicznego przyjaciela, ale dojrzewam do Garmina.
Widać, że forma wraca. Tak trzymaj :) Twój mąż też jak widać po czasach robi szybkie postępy.
OdpowiedzUsuńPS. Bardzo fajny tytuł posta stworzyłaś.