Trochę się powtarzam z tym tytułem posta, ale tym właśnie jest dla mnie Ekiden. Pierwszy raz napisałam to na Facebooku na godzinę przed startem, a teraz już 2 dni po, kiedy bitewny kurz opadł i można podsumować.
"Nasza machina" |
Szybki trening przekazywania pałeczki |
Blog@cze a właściwie ezc@golB ;) |
Na blogach Blog@czy są już fajne relacje z Ekidena, ale i ja dopiszę trochę własnych wrażeń. Organizacja biegu była według mnie bez zarzutu, miejsce fajne - tworzące piknikową atmosferę. Stroje czyli customowe koszulki z imionami i tytułami blogów na plecach - boskie (dzięki Bartek)! Co do trasy to jestem wdzięczna, że utworzono 5-kilometrową pętlę, a nie na przykład 2,5 km do powtórki 2 razy w przypadku biegnących na piątkę albo co gorsza 4 razy dla tych co na 10 km. Była kręta, z nawrotami, ale też okoliczności przyrody dookoła bardzo miłe no i sporo spacerowiczów wokół, którzy fajnie dopingowali (dzięki Hanka za przybycie!).
Chwała Bogu, że na początku trasy nie dopingowali mnie Blog@cze, bo chłopcy mieli niezłe pomysły i fantazję - kiedy wracaliśmy po biegu wzdłuż trasy, zachęcili kogoś biegnącego z pałeczką drąc się "Chłopie rusz się, baba cię wyprzedza" albo "Nie poddawaj się, pokonasz ten kryzys" - tylko że koleś był jeszcze przed tablicą oznaczającą pierwszy kilometr biegu ;-) Zdążył wysapać, że na kryzys to jeszcze przyjdzie czas.
Ja biegłam na ostatniej zmianie (przeczytałam gdzieś, że na ostatnią daje się najmocniejszego zawodnika, więc nasza strategia była niestandardowa, ha ha ha) i przewidywałam czas 25:30, bo tak mi się udało pobiec testową piątkę tydzień wcześniej na treningu. Pałeczki nie upuściłam (uff!), zmiana z Krzyśkiem wyszła bardzo dobrze i ruszyłam do przodu. Podczas biegu nie patrzyłam na czas, tylko kontrolowałam własną prędkość na podstawie footpoda. Chciałam biec ok. 4:55 -5:05, bo wiedziałam że takie tempo mnie nie odetnie. Średnia prędkość z zapisu całego biegu wyszła 4:58, a na finiszu, kiedy usłyszałam mega doping chłopaków i męża Hankiskakanki obstawiającego ostatni zakręt moje tempo wzrosło do 3:37 (mam nadzieję że mój rehabilitant tego nie czyta, bo pozwolił mi biec tempem "na ukończenie" a najlepiej ok. 6:00 min/km). Łącznie udało mi się pobiec 24:59 co mnie w sumie mile zaskoczyło.
No dobra, ta czarna już jest moja |
Ostatnia prosta - ile fabryka dała! |
Oczywiście w porównaniu z wynikami chłopaków to jest prędkość żółwia, bo muszę przyznać że miałam zaszczyt znaleźć się w drużynie z ludźmi biegającymi w tempie jak dla mnie "rakietowym". Wszyscy członkowie sztafety dali z siebie wszystko, co pozwoliło nam wykręcić łącznie niesamowity czas 3:06 na dystansie maratonu i zająć 34-te miejsce na prawie 300 drużyn!!!
Kończąc dodam tylko, że bardzo się cieszę, że poznałam osobiście świetnych ludzi znanych do tej pory tylko z "wirtuala" i że nie zrezygnowałam z tej imprezy - naprawdę była wyjątkowa i oczywiście chciałabym powtórzyć za rok - tylko nie wiem czy nie trzeba będzie przejść wstępnych eliminacji i wybiegać jakiegoś minimum, bo chętnych pewnie będzie więcej :-)
Udało się! Team w komplecie po biegu |