poniedziałek, 5 maja 2014

Jak masz uda, to się uda

Do takiego właśnie wniosku doszłam obliczając swoje szanse w Biegu Wierchami, który już niedługo  A, no i jeszcze płuca. Kto ma płuca, przed tym największy podbieg kuca. :)

foto: http://www.bergleben.de


Ale wracając do ud.
Ja jeszcze ich nie mam, chociaż na oko wydaje się, że jest wręcz przeciwnie. Jednak nie, nie chodzi o obwód i objętość, których mi nie brakuje. Chodzi o moc uda, o te stalowe mięśnie czworogłowe kryjące się pod skórą, które pozwolą ciału pokonać najstromsze scieżki Beskidu Sądeckiego.
Skąd wiem, że nie mam? Ano prosty test pod tytułem Pistolet bezlitośnie obnażył ich słabość, kiedy to nie byłam w stanie wstać z przysiadu na jednej nodze. I niby Falenicę biegam, podbiegi na Agrykoli tłukę, 2 maratony w kieszeni, ale jednak udka jak z waty. Boję się że 12-kilometrowy podbieg na Radziejową czyli coś czego nigdy nigdzie nie pratykowałam sprowadzi moje marzenia o biegu górskim do parteru, właśnie dlatego że padną mi nogi.  Ja już nawet nie marzę o czymś takim jak na fotce, ale pliiiz trochę więcej mocy by się przydało. 

Cholera, nie mogę znaleźć źródła tego zdjęcia :)

A więc bardziej stalove-love uda to mój plan na najbliższą przyszłość.
Środki do realizacji planu mam proste:
1. podbiegi
2. wskakiwanie żabką na schody
3. ćwiczenia domowe - m.in. siadanie i wstawanie na 1 nodze, wykroki, podskoki, przysiady, itp.
4. kros w terenie pagórkowatym

Na tyle mogę sobie pozwolić. Zapewne znający się na rzeczy spytają - a gdzie sztanga? a gdzie kettle? z czym do gór- z pistolecikiem?? Hahahaha.
No cóż - na siłownię nie za bardzo mam czas chodzić, a poza tym sztanga mi jakoś nie leży, więc ograniczę się do 2 hantli po 3 kg. Po drugie ze sztangą wiąże się pewien dylemat, który pewnie niejedną biegaczkę dopadł.
Otóż po wstępnym katowaniu czworogłowych przez 1,5 tygodnia usłyszałam nagle z niepokojem trzeszczenie szwów w moich dżinsach. Właśnie w okolicach ud. Oho! Ćwiczenia działają. W zasadzie powinnam być szczęśliwa, że nóżki rosną w siłę i że takie szybkie efekty. Zresztą potwierdził to ostatni trening w Falenicy. Otóż na pętli z falenickich zawodów górskich zrobiłam sobie właśnie treningową życiówkę biegnąc ją w 17:11 min, podczas gdy na zawodach pętla wychodziła o minutę wolniej.
Podczas wspinania na Jurze w ostatni weekend też czułam, że z tych nóg mogę o wiele łatwiej wyjść w górę i że siła jest.
Zacnie zatem, tylko że... ciasno w dżinach.  Od razu pojawiły się wizje tego, jak będę wyglądać w spódnicy. Wiem, że albo rybki albo akwarium czyli jak chcę mieć moc w nogach, to muszę dowalić tam mięcha, ale lekki babski niepokój występuje, bo jednak człowiek jakoś tam chce jak kobieta wyglądać od kolan w górę. 
Nie zapomnę jak oglądałam w Szczyrku trening alpejek i gadałam z ich trenerem, że one takie super i co ja bym dała, żeby też tak na tych tyczkach. A on na to, że tak, super ale wszystkie dupiate, znaczy się mięśnie ud i pośladów u nich wielkie i na tym tle mają mega kompleksy. Baby, no po prostu baby :)

Natura i genetyka oczywiście nie jest sprawiedliwa, w związku z czym, u niektórych koleżanek wyrzeźbione udko jest nadal szczupłe, choćby nie wiem, ile biegała po górach czy wstawała ze sztangą albo wygląda tak jak poniżej:

Lisa z Bodyrock.tv
A  u innych, w tym jak się zapowiada, i u mnie, wygląda bardziej jak przyczepiona do uda walizka.
No! Ale dosyć tego targowiska próżności. W tym roku stawiam na elastyczne leginsy jak już mi szwy puszczą, ale w zamian za to ma być ogień na Radziejową. A jak wy koleżanki? Przejmujecie się takimi rzeczami czy macie to kompletnie w tyle? :) 
ps. A już na maksa niesprawiedliwe jest że chyba wszyscy biegający po górach faceci mają takie wyżyłowane, umięśnione i zgrabne uda. 

14 komentarzy:

  1. Po "ps" aż spojrzałem na swoje uda;)

    Dobre te ćwiczenia, muszę się zmusić do regularnego ich robienia, Marduła już puka do moich drzwi....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Weź nie wkurzaj ;-) Ty właśnie jesteś jednym z takich gości.
      Możesz to uznać za komplement :)
      A Marduła faktycznie niedługo - ja mam o 2 tygsy więcej

      Usuń
  2. Levisy, figura demi z lekkim streczem. Jak pomieściły moje uda, nie odstajac przy okazji w pasie, to pomieszczą wszystko, walizkę, szafę i lodówkę ;) ja mam ogromny kompleks, ale odnośnie konsystencji, a nie obwodu (60cm!) Gdyby to były same mięśnie, to bym latała na krótko i niczym się nie przejmowała. Nie ma takiej opcji, żeby ktokolwiek uznał, że wyglądasz jak chłop :) A tak w ogóle, to po Twoich barwnych postach zaczęłam sama obskakiwać okoliczne górki żabką. Dzięki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam takie spodenki - faktycznie, pojemne :) A co do konsystencji to też sobie myślę, że przy tym negatywnym skutku katowania nóg jakim jest ich powiększenie, zaletą będzie właśnie zmiana "konsystencji" czyli "good bye softy" ;-)

      Usuń
  3. Realizuję podobny plan do Twojego i kurcze pożegnałam wizje siebie w spódnicy - ostatecznie zostają takie zamaszysto - powłóczyste. Cóż - życie to sztuka wyboru.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O szarawary! Właśnie! Idę do India shopu,dzięki :)

      Usuń
  4. Szkoda, że nie wrzuciłaś poglądowo zdjęcia faceta:) skoro babeczki takie fajne:) ja oczywiście przewrotna kobieta: każdą ilość mięśni przyjmę!:) a to zapewne dlatego, że nie mam zbytnio tendencji do nabierania masy mięśniowej.
    Powodzenia we wszystkich planach. Mięśnie są super!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No w sumie racja :) mój mąż ma na przykład fajne udka i łydki - spytam czy się zgodzi na prezentację ;-)

      Usuń
  5. Pewnie, że się uda! No bo co to znaczy nie uda? Może nie kolana? ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. a wg mnie fajne takie uda :) fajniejsze niż super szczupłe bez sportu :)

    OdpowiedzUsuń
  7. zapomniałam! mam nadzieję, że zrobiłaś jakąś sesję "przed", żeby porównać potem z tą, którą zrobisz "po"!

    OdpowiedzUsuń
  8. no to czekamy na uda Twoje i męża:) ja nad swoimi też pracuję:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Challenge accepted! Obfocimy nasze udka tuż przed górskim biegiem :)

      Usuń