środa, 27 lutego 2013

I na co Pani ten maraton?

.. zapytał mnie fizjoterapeuta diagnozujący ból, który mi się niedawno pojawił w okolicy spojenia czyli tzw. memłona. Trochę mnie zbiło z tropu to pytanie :) No bo co odpowiedzieć? Że to moje wyzwanie na ten rok, że prawie każdy ze znajomych biegaczy się z tym zmierzył i ja też chcę? Że to taka próba poznania swoich granic?
- Eeee, no po prostu chcę wreszcie spróbować - odparłam nie wykazując się raczej mistrzostwem ciętej riposty.
- Ok, ale zajedzie sobie Pani nieźle organizm.
- A co, Pan jest przeciwny maratonom? - zaatakowałam.
- No tak, bo zdrowe bieganie to tak do 20 kilometrów na raz, a potem to już dochodzą spore obciążenia, więc jak ktoś nie musi, to lepiej sobie tego nie fundować.
- Ale ja chyba muszę - zamknęłam temat.

W post scriptum dowiedziałam się, że chwilowo mam lekki stan zapalny przyczepów dolnych mięśnia prostego brzucha. Biegać mogę, ale mam pobrać leki przeciwzapalne, chłodzić, wzmacniać przywodziciele i brzuch.  I robić brzuszków mniej a mądrze, a nie tak jak dotychczas na wariata. I raczej nie biec teraz szybkiej dychy w lesie po nierównym bo może być gorzej. Okej, okej - pa pa GP Warszawy :(

Pan fizjoterapeuta (notabene, członek sztabu medycznego naszej kadry lekkoatletów na MŚ w Daegu) chyba jednak się trochę interesuje bieganiem, bo zaczął pytać o moje czasy na innych dystansach i plany tempowe na 42 km. Zagaił też, że ciekawe, kiedy ktoś zejdzie poniżej 2h w maratonie, bo podobno ludzki organizm jest przygotowany do tego, żeby przebiec ten dystans w 1:58 h.

Organizm organizmowi nierówny. Mój na przykład jest podobno obecnie przygotowywany, żeby przebiec maraton w czasie mniej więcej 1:58 razy dwa. Czy się uda?



Magia liczb krążących wokół mojej głowy wskazuje na to, że tak, ale przecież to tylko liczby. Pierwsza liczba magiczna to dwieście. Dwie stówki kilometrów, które wybiegałam w lutym. Gdyby mi ktoś jesienią 2012 powiedział, że zrobię tyle w jeden i to skrócony miesiąc, uśmiałabym się szczerze. A tu proszę 217 km na liczniku, a Garmin podobno nie kłamie.  W każdym razie w 2013 roku przebiegłam do tej pory prawie połowę tego co w całym 2012!

Kolejne liczby magiczne to 5:10. Takie sobie uwidział tempo mojego półmaratonu Planodawca.
W nagrodę za to, że tak pilnie realizuję treningi i wychodzę z anemii wyśrubował właśnie mój Przeplan dowalając m.in. mocne tempówki np. 3 x 5 km oraz 4 x 4 km  w tempie 4:50. Może i to realne - wczoraj biegałam 5 x 2 km po 4:45-4:50 i żyję. Nawet nie chcę pisać, jakie tempo wymyślił mi na maraton :). W weekend za to zamiast szybkiej dyszki ma być wybieganie 28 km. Już mi normalnie tras w mieście zaczyna brakować na te wycieczki.

Na koniec posta, nadal poszukując sposobów na upchanie buraczków i innych zdrowotności w jadłospisie,  znów zapodaję 2 pomysły  -  jeden na potreningowe "conieco" czyli uzupełniamy glikogen bez sięgania do szafki po czekoladę :) i drugi na lekko kiczowate, ale zdrowe "Oreo"

1) Strzelający i zdrowy mus owocowy - miksujemy np. banana z pomarańczę i wsypujemy do niego ziarna granatu*. Super strzela w zębach :) A jak dodamy jakieś ziarna (np. chia albo orzechy lub słonecznika) to strzela jeszcze lepiej.



2) "Oreo" - podstawą są plasterki buraka, ale "Oreo" można zrobić z nich w dwóch wersjach czyli na słono (z kozim serkiem, albo zwykłym twarożkiem wymieszanym np. z ziołami) oraz na słodko (z mascarpone wymieszanym z posiekanymi orzechami włoskimi) - Pycha!

Burako-oreo
 

 


* Nigella Lawson podaje super sposób na wydłubanie pestek z owocu - trzeba przekroić dojrzały granat na pół i trzymając przekrojoną stroną w dół nad miską walić w skórkę drewnianą łyżką. Wypadają bez problemu, a co dziwniejsze granat nie wybucha ;-)

13 komentarzy:

  1. Jedyna odpowiedź, jaka mi przychodzi na pytanie po co biegam maratony brzmi: "bo tak!". I uważam, że taka jest najlepsza.
    Oreo - rewelacja :-) A burak pieczony, gotowany, czy surowy?
    No i chyba opanowałyśmy sztukę telepatii, bo u mnie dzisiaj też o magii liczb.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie "bo tak!" Co do buraka to nie surowy, a wiec albo pieczony albo gotowany - jak wolisz. Zaraz sobie poczytam o twoich liczbach, bo wczoraj post się jakoś zagubił w przestrzeni sieciowej i niby był a go nie było :)

      Usuń
  2. Pan ma poniekąd rację, ale takie np. palenie albo jedzenie fastfoodów jest chyba jeszcze bardziej niezdrowe dla organizmu ;) Bardzo mi się podobają "oreo"!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie - organizm to sobie można nieźle zajechać stosując np. tryb życia bohatera filmu "Supersize me" :) Jeśli nie widziałaś to polecam :)

      Usuń
  3. Kogoś, kto pyta po co maraton, trzeba chyba zapytać czy sam przebiegł. Jak przebiegnie to się dowie ;-) Ale to uczucie też jeszcze przed Tobą :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem Ci, że nie mogę się już doczekać, jak to będzie - przed, po i w trakcie :)

      Usuń
  4. Faktem jest, że maraton (o ultra nie wspominając) to niszczenie swojego organizmu. Ale niszczymy tylko powłokę - mięśnie, ścięgna i stawy. Za to serce i duch wzmacniają się po stokroć mocniej i to jest najważniejsze:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O to chodzi, i to nie tylko bieg wzmacnia ale też cały cykl treningowy, który do niego prowadzi. Wiem że nawet jeśli bieg nie pojdzie mi bo coś, to nie będę mogła sobie zarzucić że się opierniczałam przez parę miesięcy :) A mięśnie, ścięgna itd. da się potem chyba naprawić :)

      Usuń
  5. Ewa, miałem ostatnio taką rozmowę z żoną, próbowałem tłumaczyć. przekonywać po co mi bieganie na takich dystansach. Przecież 30 minut do godziny biegu to już spory wysiłek. Nie udało się...
    Dla osoby, która nie biega pozostaje film "The spirit of the marathon". Może znajdzie tam odpowiedź...

    OdpowiedzUsuń
  6. Myślę że to prawda że maraton nie jest zdrowy ale moim zdaniem 2-3 razy w roku nie powoduje to zauważalnych strat a z drugiej strony trening do maratonu daje przecież ogromne zyski bo i chudnę i lepiej się czuję i zdrowszy jestem (serce itd). Uważaj Ewa na tą małą kontuzję - może planopodawca za ambitne czasy podaje? Mam nadzieję że się zaleczy szybko! A oreo świetne ale za trudne, zrobię ten koktajl bo wygląda po opisie smacznie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Też jestem na tym etapie. Co prawda jeszcze nikt nie zapytał "po co mi ten maraton", ale obawiam się, że to tylko kwestia czasu... ;) A staty za luty zacne, będzie efekt na trasie!

    OdpowiedzUsuń
  8. najlepiej zakładać i odpowiadać, że maraton to dobry trening przed 80K po górach. I nie robić z tego bog-wie-jakiego-celu bo sie robia niepotrzebne nerwy przed debiutem :) (mówię o sobie)

    OdpowiedzUsuń
  9. Fajne podsumowanie Wojtek - maraton jako trening :)

    OdpowiedzUsuń