czwartek, 7 marca 2013

Górki i dołki


Uwaga! Komunikat Wawerskiego Centrum Odcinania Centymetra:
do Półmaratonu Warszawskiego - 17 dni
do Maratonu Orlen - 45 dni

Treningi robię grzecznie bez mrugnięcia, kilometry stukają, co widać na obrazku:

run-log.com

 * Te 29 km tygodniowo to uśredniony dystans za cały okres od kwietnia 2012. Teraz tygodniowo wychodzi mi koło 60 km.

Nawet pierwsze w życiu wybieganie 28-kilometrowe było przyjemnym doświadczeniem. Przez 2h 45 min słuchałam sobie audiobooka. Ale, kurteczka, czas leci nieubłaganie.

Co gorsza, robiąc dzisiejsze bieganie w Wiewiórkowie czyli Parku Łazienkowskim okupowanym przez hordy rozleniwionych wiewiórek) żegnałam się w myślach z wiosną, bo oto proszę Państwa nadchodzi ZIMA :(  Ja wiem, że w marcu jak w garncu i te sprawy, ale są jakieś granice przyzwoitości. A tu prognoza mówi, że przed nami 5 dni śniegu i mróz. Oczywiście biegacz nie mazgaj i żadna zima go nie powstrzyma, ale dziś było już tak miło, bezczapkowo  i cienko-warstwowo. No cóż, uwaga, będę dosadna:



Tymczasem wracając do mojej niby-kontuzji przyczepów mięśnia prostego brzucha, o której pisałam,  już wiem, co mi jest. Bóle nie ustąpiły, więc zrobiłam wycieczkę na USG i wyszło szydło z worka, a właściwie to z nie szydło z worka tylko pętla jelitowa (co wrażliwszych przepraszam). Mam przepuklinę pachwinową skośną :(
   
Tego się nie leczy, to się operuje. Żadne masaże, lód, voltaren, modły, okłady z kapusty nie pomogą. Ewentualnie zamiast iść pod nóż, można po prostu z tym żyć, ale jak będzie w moim przypadku to się pewnie dowiem od chirurga, do którego mam się udać.
Skąd przepuklina, dlaczego teraz, czy mogę z tym biegać, czy mogę z tym wystartować na 42,2 km? Oto pytania, które sobie zadaję od wczoraj. Prawdopodobnie musiałam przeciążać się stopniowo od jakiegoś czasu, a jak dołożyłam długie biegi, to się lekko pogorszyło.  Zwiększone napięcie w jamie brzusznej to jeden z czynników wyzwalających przepuklinę, z tego co czytałam.

Naturalnie sprawdziłam już wszystkie fora biegowe i jest sporo biegaczy z takim problemem, ale temat zabiegu przewija się nieustannie. Jeśli jednak nie będzie poważnego zagrożenia, na razie pokroić się nie dam. Po operacji umiarkowane ćwiczenia fizyczne i średnio ciężka praca są bezpieczne po 2 - 4 tygodniach, a sport wyczynowy po 4 - 6 miesiącach. Czyli cała robota treningowa na śmietnik! :)

Co zatem wykombinowałam? Ano pojechałam dziś do sklepu ortopedycznego i zakupiłam sexy "pas przepuklinowy prawy" w ekscytującym kolorze majtkowego beżu i po zamaskowaniu go spodenkami biegowymi poszłam robić podbiegi na Agrykoli (12 x 150 m) plus rozbieganie w Łazienkach. Chyba działa, bo wydaje mi się że mniej boli, ale prawdziwy test sexy pasa czeka mnie w weekend podczas kolejnego 28-kilometrowego wybiegania.

Tak w ogóle to się zastanawiam, o co chodzi z tym "rollercoasterem" u mnie - rok 2011 był do bani (ciągle kontuzje), 2012 rewelacyjny (życiówki i te sprawy), 2013 niby wydaje się OK, ale już zdążyłam się dowiedzieć o anemii i przepuklinie. Ale NIE DAMY SIĘ! Ja i moja przepuklina przybiegniemy pod ten cholerny Wiklinowy Koszyk Narodowy 21 kwietnia!

5 komentarzy:

  1. Jeszcze zatęsknimy za zimą jak będzie 30 stopni upału :-)
    Wracaj do zdrowia i nie przeciążaj się, żeby 2013 był co najmniej tak dobry jak 2012! I oby sexy pas pomógł!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie strasz tą zimą :) nie bedzie zimy i tej wersji bede się trzymał! Szkoda że te jelita strajkują... Może kilometraż zbyt skokowo wzrósł? Jednak 60km to nie w kij dmuchał :) mam nadzieję że się rozejdzie po kościach (tzn. po jelitach) bo operacja to niemiła perspektywa...

    OdpowiedzUsuń
  3. Długie wybieganie całkiem długie i w słusznym tempie. Trzymam kciuki, żeby pas dał radę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj, zima po portu chce żebyśmy się lepiej do wiosny przygotowali :-)
    Zdrówka!

    OdpowiedzUsuń
  5. Zimie mówię już zdecydowane NIE. A Tobie: trzymaj się!!

    OdpowiedzUsuń