Wiadomo, że czasem nie jest lekko, że najlepsze plany walą się w gruzy.... bo ono ma gorączkę, trzeba do lekarza, bo posiedź ze mną, bo nie ma nikogo innego, kto by posiedział.
To, co napiszę będzie pewnie dla wielu oczywiste, ale ogólnie to chcę powiedzieć, że warto nie odpuszczać. Mieć plany i je realizować. Żeby nie zmeduzowacieć i nie jojczyć potem, że chciałabym/chciałbym to i tamto, ale przecież nie mogę, bo dziecko....a kiedyś to robiło się bógwieco.
To, co napiszę będzie pewnie dla wielu oczywiste, ale ogólnie to chcę powiedzieć, że warto nie odpuszczać. Mieć plany i je realizować. Żeby nie zmeduzowacieć i nie jojczyć potem, że chciałabym/chciałbym to i tamto, ale przecież nie mogę, bo dziecko....a kiedyś to robiło się bógwieco.
Obserwuję tak różnych znajomych, czytam internety i stwierdzam, że im rodzic bardziej w potrzebie (np. znalezienia czasu na trening), tym bardziej robi się kreatywny. Trimama, Agnieszka z Matkabiega, Hanka z Domety i wiele, wiele innych to doskonałe przykłady.
Ej, wy którzy boicie się, że potomstwo jak tsunami pochłonie wasz wolny czas na sporty i pasje. To wszystko da się od początku zorganizować. Trochę kompromisu, partnerska umowa i zrozumienie nawzajem swoich potrzeb to podstawa. My też sobie jakoś z tym tematem poradziliśmy.
Na początek, jak w Rejsie, parę słów o sobie, żeby było wiadomo, skąd ten post. Autorka bloga jest matką dwóch synów (15-letniego i 8-letniego) i tzw. wolnym strzelcem, który zamknięty w domu z pracą przed komputerem ma od zawsze stałą potrzebę ruchu poza domem. Autorka jest też biegaczką (kryptonim K-40), wspinaczką i sezonowo windsurferką bądź narciarką.
A teraz do rzeczy - urodzenie wspomnianych dwóch synów wcale nie przeszkodziło mi w uprawianiu ukochanych sportów. Co prawda nie mogę sobie pojechać na pół roku na trip wspinaczkowy w świat, ale rozumiem, że na to będzie czas na emeryturze :). Tymczasem na brak aktywności nie narzekam. I dzieci jakieś takie całkiem w porzo mi porosły, nawet nie zaniedbane. To se neda? Ja widzę to tak:
Pierwsze tygodnie po porodzie to słaby czas, żeby rzucać się znów na swoje hobby. Ok, byłaś aktywna w ciąży, ale po ostatnim "słoniowym" miesiącu, kiedy mąż wiąże ci buty, a w Tesco wreszcie zaczynają ustępować Ci miejsca w kolejce, przyda się organizmowi chwila wytchnienia. Szczególnie, że masz za sobą ultra event, z ktorym żadne Badwater Ultra czy inne Biegi Granią Tatr równać się nie mogą. Tak, mówię o porodzie. W moim przypadku - raz dwie, a raz trzy godziny bólu, który porównałabym do prób wydalenia otwartej parasolki. No więc, dajmy sobie chwilę luzu.
Niemowlę - Mija jeden miesiąc, drugi - wracasz do żywych. Ciało chce ruchu, wyjścia z czterech ścian, w których trwa codzienne sudoku - karmienie, przewijanie, usypianie, karmienie, przewijanie, itd. W końcu zaczyna się najlepszy okres dla rodziców, bo dziecko ma tylko dwie proste potrzeby - spać i jeść. Najedzone, śpi? To może by tak znaleźć dyżurnego (tatę, babcię, ciocię) a samej myk na spotkanie z formą - marszobiegi, trucht, aerobik, cokolwiek. Nawet godzinka czyni cuda - człowiek wyluzuje się, odpocznie psychicznie i stęskniony wróci przytulić małą przyssawkę.
My z 4-tygodniowym synkiem pojechaliśmy jesienią na Hel na deskę. Pływałam w trapezie kolegi, bo jeszcze brzucha w swój nie mieściłam, ale jakaż była podjarka, że chociaż na końcówkę sezonu się załapałam. Młody przespał całą drogę nad morze z jednym stopem, a na miejscu szum wiatru wpływał na niego zdecydowanie kojąco.
Gdy miał 4 miesiące zabraliśmy się całą czwórką (i z babcią do pomocy) na obóz narciarski. Wpadałam do pokoju koło 12-tej i karmiłam młodego, po czym pod okiem babci zasypiał na balkonie na 3-4 godziny (ach to górskie powietrze).
W przerwie między pierwszym a drugim przejazdem slalomu ;-) |
Może przydałby się jakiś ustalony wspólnie harmonogram, kto kiedy ma wolne, bo do cholery, oboje tego potrzebujecie.
Od półroczniaka do przedszkolaka - biegacie? Czas na wózek biegowy, z którym świetnie sobie można zorganizować treningi, a nawet startować w zawodach pchając malucha na zmianę w wózku. Spodoba mu się, bo szybko, kolorowo i świat miga przed oczami.
Ogólnie to warto ruszyć dupsko nawet z takim małym - nad morze, w skały, w góry. To ten czas, kiedy bilet dziecka jest za free :) Jego hotel czy pensjonat jest za free. Co prawda może kosztować nadbagaż - pieluchy, ubranka i pierdyliard zabawek robią swoje. Dzięki temu jednak wy dalej korzystacie z życia, a bejbi poznaje świat i z reguły jest bardzo zadowolone. Świat nie zabije zarazkami. To ten czas kiedy dziecko powinno mieć z nim kontakt, żeby nabyć sensowną odporność.
Ogólnie to warto ruszyć dupsko nawet z takim małym - nad morze, w skały, w góry. To ten czas, kiedy bilet dziecka jest za free :) Jego hotel czy pensjonat jest za free. Co prawda może kosztować nadbagaż - pieluchy, ubranka i pierdyliard zabawek robią swoje. Dzięki temu jednak wy dalej korzystacie z życia, a bejbi poznaje świat i z reguły jest bardzo zadowolone. Świat nie zabije zarazkami. To ten czas kiedy dziecko powinno mieć z nim kontakt, żeby nabyć sensowną odporność.
Przedszkolak - uuu...bywa trudno. Mamy swoje zdanie. Nie będę oglądał z babcią książeczek! słyszysz planując właśnie długie wybieganie. Yyy, jego prawo, ale czy trzeba rezygnować? Pokombinujcie. Babcia może zostać więc panią "sklepową" albo gotować z maluchem zupę na niby, w ostateczności zawsze działa gra edukacyjna (:-D) na kompa typu Królik Bystrzak. Potem zmiana i ty wracasz na posterunek.
Potrzeba matką wynalazków. Na Jurze widziałam wspinaczy, którzy wieszali "wędkę" na skale, przywiązywali do niej torbę z Ikei i robili dziecku huśtawkę. Było zachwycone. Widziałam wiele wypraw rowerowych z dzieckiem w przyczepce, my z kolei braliśmy młodego na sztywny hol rowerowy.
A najlepiej znaleźć znajomych z równolatkiem. Szczególnie na wakacjach maluchy mają wtedy swoje towarzystwo - rzucasz hasło "wyścigi w zbieraniu ślimaków do wiaderka", albo "budujemy tor dla monster trucków" i przez dłuższy czas jest spokój. Dorośli po kolei przejmują odznakę dyżurnego, a kto schodzi z wachty ma godzinkę wolnego jak marzenie.
I tak to płynnie przechodzimy do fazy szkolnej. Teraz już z górki. 7-latek i starszy dużo więcej rozumie, a poza tym sam chętnie uczestniczy w zawodach biegowych dla dzieci, wspólnych rowerach (to co z tego, że wolniej, liczy się udział), no i chce spróbować nowych sportów. Jak jest rywalizacja, a jeszcze dają medale i upominki, to wali jak w dym.
Jeśli od początku potomstwo przyzwyczajane było, że sportowa pasja zajmuje ważne miejsce w życiu rodziców, to teraz będzie to dla niego naturalne. Rozumie, że np. w sobotę rano mama biega, a tata idzie na rower. Nie robi draki, jak wyjeżdżam na weekend w skały. Tak naprawdę wszystko zależy od was - rodziców. Jeśli tylko chcecie, to se da!
Potrzeba matką wynalazków. Na Jurze widziałam wspinaczy, którzy wieszali "wędkę" na skale, przywiązywali do niej torbę z Ikei i robili dziecku huśtawkę. Było zachwycone. Widziałam wiele wypraw rowerowych z dzieckiem w przyczepce, my z kolei braliśmy młodego na sztywny hol rowerowy.
Spakowani? Wakacje czas zacząć |
Pianki rodziców jeszcze lekko przyluźne |
Chałupy - chłopaki chyba wychodzą w morze i żegnają swoje kobiety ;) |
Biegi Górskie w Choszczówce - dekoracja dzieci |
Jeśli od początku potomstwo przyzwyczajane było, że sportowa pasja zajmuje ważne miejsce w życiu rodziców, to teraz będzie to dla niego naturalne. Rozumie, że np. w sobotę rano mama biega, a tata idzie na rower. Nie robi draki, jak wyjeżdżam na weekend w skały. Tak naprawdę wszystko zależy od was - rodziców. Jeśli tylko chcecie, to se da!
fot. archiwum własne
Cudownie! :) gdyby jeszcze kasiury na wszystkie atrakcje starczało to by było przecudownie :) buźka!
OdpowiedzUsuńWiadomo, że nie na każdy wyjazd można sobie pozwolić - u mnie też było z tym kiedyś lepiej. Ale chodzi nawet o te zwykłe wyjścia do parku na trening
UsuńMalca można zabrać w góry czy na rower, to nie jest duży koszt, jeśli nie ma się parcia na nowy rowerek z włókna węglowego (robią takie dziecięce?) co sezon bo dziecko rośnie. Sprzęt zimowy można wypożyczać, albo kupić używany. Chyba, że ktoś dopiero po powiększeniu rodziny nagle chce być aktywny. To wtedy zaopatrzenie w nawet podstawowe rzeczy trójki osób może być rzeczywiście wydatkiem.
UsuńChcieć to móc. Choć, nie ukrywam, kombinowania jest przy tym, że ho ho:) Fajny wpis. Właściwie to dziwię się sobie, że jeszcze podobnego nie popełniłam :P
OdpowiedzUsuńI łączę się w bólu - dziecko nr 1 sprzedało mi swój kaszel :/
Pisz! Pisz koniecznie jak to u Ciebie wygląda. W końcu masz 3 sztuki i to niedużym odstępie więc wyzwanie jest mega.
UsuńJestem pod wielkim wrażeniem. Co tam 8-10 treningów dziennie przy Twoich wyzwaniach! Znaczy się, nie tylko Twoich, tylko wszystkich rodziców z pasją. Podziwiam i oddaję wielki szacun!
OdpowiedzUsuńPodziwiam osoby, które dzielą macierzyństwo i tacierzyństwo z pasją, aktywnością. Czasami jak sama zaczynam jojczeć, że mi czasu brakuje, że się nie mogę wyrobić, myślę sobie, co by było gdybym miała dziecko/ci. To naprawę trzeba mieć organizację czasu na wysokim poziomie, dużo "pałera" i chęci w sobie :)
OdpowiedzUsuńUważam, że kluczową rolę w tym wszystkim odgrywa umiejętność pójścia na kompromis i sprawiedliwego dzielenia się obowiązkami u partnerów, żeby jedno i drugie miało czas na pasję.
Otóż to, jak się mama i tata dogadają, to wszystko gra. Gorzej gdy jedno nie ma takiego zamiaru :)
Usuńsuper są twoje chłopaki, a na każdym ze zdjęć wyglądają na meeeeeega szczęśliwych:) pasja rodziców nie mogła im zaszkodzić! Gratuluję, że Wam się tak cudownie udało! I dziękuję za ten wpis, jakoś zwykle miałam tendencję do planowania wszystkich-fajnych-rzeczy-związanych -z-bieganiem do momentu planowanego podejścia do "mania dziecka" (w przyszłości), dzięki takim historiom jak Twoja widzę, że naprawdę dziecko to nie koniec świata i nie ma co momentu jego przyjścia na świat tak traktować:)
OdpowiedzUsuńDzięki :)))) Dla takich komentarzy jak Twój, wiem że było warto napisać ten post o mojej rodzinie :)
UsuńMam tak samo jak Maria - jak sobie myślę, że już więcej z doby nie wyciągnę i już nie wyrabiam, to myślę o tych, którzy mają dzieci i jakoś wyrabiają i od razu chęci mi wracają.
OdpowiedzUsuńJestem głucha na teksty: "ty to sobie możesz tyle biegać, jak będziesz miała dzieci, to zobaczysz, wszystko się zmieni, już nie będzie czasu dla siebie". Dzięki takim osobom jak Ty po prostu takich wymówek nie kupuję.
Na szczeście takich ludzi wieszczących siedem nieszczęść wraz z nadejściem potomstwa jest coraz mniej. Ogólnie to trzeba potakiwać (szczególnie jesli to czarnowidztwo cioci czy babci) a potem robić swoje :)
UsuńPo Waszych dzieciach i po dzieciach usportowionych znajomych widać, że ruch jest dla nich naturalną częścią życia. Nasz młody zawodnik "bega", chce chodzić na wszystkie możliwe zajęcia sportowe w przedszkolu i jest dla niego normalne, że mama i tata mają treningi. Na pierwszy wyjazd w góry zabraliśmy go, gdy miał 3 miesiące - nosiliśmy go na zmianę w nosidle ergonomicznym, w którym przesypiał górskie wycieczki, budząc się tylko na popas :) Jeździł z nami na obozy biegowe, na narty (nigdy nie zabieraliśmy dodatkowej opieki - po prostu wymienialiśmy się turami na stoku i robieniem za zaprzęg do sanek), na deskę. W cieplejszych porach roku wpinamy go w fotelik i wozimy na rowerze. Zresztą ma już swój rowerek, na którym śmiga tak, że trudno za nim nadążyć. Cieszę się, że lubi ruch na powietrzu, że jest silny i sprawny. I bardzo się cieszę, że napisałaś ten post. Bo to nie jest tak, że biegać można, kiedy się nie ma dzieci, jak słyszy Emilia i jak słyszałam ja. Z dzieckiem trzeba się inaczej organizować i brać pod uwagę sytuacje nie do przewidzenia, ale dziecko naprawdę nie jest powodem do siedzenia na kanapie :)
OdpowiedzUsuńNo tak jak pisałam, Wy to jesteście dla mnie wzorem w tej kwestii. Ironman od początku uczestniczy w Waszym sportowym życiu na całego i myślę że przyniesie to same pozytywne skutki :)
UsuńWiem że truizm ale trzeba napisać że to świetny wpis :) podpisuję się czterema kończynami za naszą czteroosobową rodzinę :)
OdpowiedzUsuń