Wróciłam dziś z treningu, spojrzałam w lustro i mój czerwony jak u Rudolfa nos powiedział mi, że czas na nowego posta. To nie będzie miły post. I dla niektórych kobiet to nie będzie post zachęcający do biegania. No ale cóż, albo jesteś "all in" albo liżesz ciastko przez szybkę.
"Chcesz tak wyglądać - wskakuj w buty biegowe" zdają się krzyczeć reklamy producentów ciuchów i butów sportowych. Ale nie dajmy się zwieść. Biegaczka to nie chłopiec (znaczy
się dziewczynka) z plakatu, a życie to nie je bajka.
Jeśli spodziewasz się, że tak będziesz wyglądać wracając do
domu z długiego wybiegania albo dajmy na to półmaratonu - zapomnij.
Po pierwsze,
technologie technologiami, a człowiek jak się pocił tak się poci. Biegaczka po
długim i intensywnym biegu fiołkami nie pachnie. Od uroczej biegaczki po prostu troszkę jedzie - w końcu się kobita napracowała tłukąc te kilometry. Zdarzyło mi się stać w sklepie w kolejce po wodę po treningu i
tak... rozumiałam te spojrzenia i krok w tył pani z siatką. Miałam tylko nadzieję, że strój i buty biegowe jakoś mnie usprawiedliwiają.
Druga sprawa to fryz i "ą fas". Fryz jest z reguły albo
zmierzwiony i to nie w stylu top haircut design, ale raczej w klimatach typu pierun
w mietłe strzelił, tudzież, w razie biegania w czapce, po jej zdjęciu mamy upocony
hełmofon z włosów, elegancko przyklejony do czaszki. Poniżej czachy błyszczy
zaś i to bynajmniej nie na skutek serum rozświetlającego czerwona i zmordowana
biegiem facjata. Czasem z elementami charakteryzacji w postaci smug z tuszu,
który ups....miał być wodoodporny.
Czy biegaczka uśmiecha się promiennie po biegu? Oczywiście. Chyba że
akurat nie za bardzo może, bo wymiotuje. Pamiętam opóźnienie o 15 minut wręczenia nagród po
biegu, bo koleżanka, która dobiegła druga i na finiszu dała z siebie
wszystko oraz jeszcze więcej, przez kwadrans po prostu męczyła się robiąc zwrotkę pod płotem. To się
nazywa pobiec na maksa.
Ok, jesteśmy po treningu w domu, a więc czas pod prysznic. Po zdjęciu
wszystkich kolorowych warstw okazuje się że tu i ówdzie są przycierki i nawet
poszła krew. Na przykład tam gdzie druty od stanika dotykają ciała. Ojoj, znów się zapomniało założyć sportowy biustonosz. Co za pech!
Stopy biegaczki to osobny temat - póki zima w pełni, problem
gdzieś tam czai się w oddali, ale im bliżej lata tym bardziej staje się gorący. Pół biedy, jeśli chodzi tylko o czarny kolor kilku paznokci - zawsze można zamalować gustownym burgundem. Ale co robić jak odpadną? Jak tu wyskoczyć na deptak w japonkach bez dwóch paznokci. I zaczyna się
polecanie wśród biegaczek pań specjalistek - słuchaj nie znasz może jakiejś
dobrej pedikiurzystki? No jasne pani Krysia zrobi ci z silikonu nowe
paznokietki na wypasie.O tak, zaufane pedikiurzystki obcykane w naprawianiu ubytków są wśród biegaczek wysoko
cenione.
Może się też okazać że po intensywnym, dobrze przepracowanym sezonie biegowym, nie wyglądamy już tak zajebiście w obcisłych jeansach albo wąskiej mini. Zajebiście to my biegamy, ale niestety czwórki tak się rozrosły, że spod spódniczki wystają dwa solidne kawały mięska. Owszem wyrzeźbione, prawie bez tłuszczu, ale po prostu dość potężne - w końcu skądś ta siła na podbiegach i szybkich piątkach musi się brać :)
Na takie uda trzeba sobie na szczęście dobrze napracować w jamajskiej drużynie lekkoatletycznej. |
Tak więc drogie biegaczki i kandydatki na biegaczki, jeśli zamierzacie wejść w temat na poważnie i być jak to zgrabnie ujął adidas "all in" - bądźcie przygotowane na pewne koszty, które trzeba będzie ponieść :)
Ja po pierwszym półmaratonie |
I pozdrowienia dla wszystkich koleżanek, które się nie pocą, nie świecą, mają uda jak modelki mimo cotygodniowych podbiegów i wszystkie, nienaruszone paznokcie - lucky you farciary! :)
Ha, ha - dobrze napisane:))) Pamiętam swoje dylematy dotyczące fryzury przed półmaratonem w Budapeszcie. Znaczy jojczyłam, że mi się po nocy włosy nie teges ułożyły. A potem podczas biegu na każdym punkcie z piciem lałam sobie na łeb kubek wody. Na mecie miałam fryz bardziej niż bardzo idiotyczny
OdpowiedzUsuń:) Wygląd i zdjęcia z mety to osobny temat - kiedyś był nawet taki konkurs wśród Blogaczy w stylu - pokaż swój wysiłek podczas biegania. Oj były tam niezłe miny, fryzy, itd. - Real thing a nie pozowane sesje biegowe :)
UsuńPiękne! Dodałbym jeszcze gile z nosa. Choć znam kilka dziewczyn, które podczas biegania dmuchają tylko w chusteczkę, to jednak nie ma jak puścić smarka na lewo lub prawo w trakcie interwału... ;)
OdpowiedzUsuńAle z drugiej strony, o swoją kobiecość można zadbać bardziej lub mniej. Imponuje mi zawsze Ania P-P, która na dekorację się przebiera w sukienkę, a z przyjemnością wspominam jak Ty wyglądałaś na Praskiej Dysze:)
Gile!!! Zimą staram się mieć przy sobie chusteczkę, a jak zapomnę, to zostaje: rękawiczka, lub rękaw ;) na boki nie umiem ;)
UsuńTrening czyni mistrza!;)
UsuńNo właśnie z tym strzelaniem na boki też mam opór i zawsze jakoś tam próbuję w chusteczkę, chociaż zdarza się w zimie, że rękawiczka spełnia swoje zadanie ;-)
UsuńKrasus - fakt, Ania PP trzyma fason na podium. Z drugiej strony tak często na nim ląduje że już jej to wskakiwanie w sukienkę weszło w krew :)
Ja na Dyszce? Hm, pamietam tylko że uśmiechałam się dużo bo byli fajni kibice i krzyczeli do mnie jak biegłam :)
Moja Od Niedawna Biegajaca Żona nadal nie potrafi zrozumieć jak można używać "chusteczki turystycznej" ;-)
Usuńchciałabym umieć smarkać "turystycznie" ,to na pewno wygoda, nie musieć sięgać po chusteczkę i o nich pamiętać! ale w tej kwestii mam opór, a próba jego przełamania - po skrzętnym upewnieniu się, że nikogo nie ma i nikt nie patrzy - zakończyła się osmarkaniem nogawki, tak więc - poddaję się:)
UsuńJa też nie umiem smarkać turystycznie, a, ponieważ smarkam przez większość roku, nauczyłam się różnych ekwilibrystyk z chusteczkami higienicznymi. Mogę je wyciągać z paczki, smarkać i rzucać do przydrożnego kosza nawet w czasie interwałów :)
UsuńDobrze to ujęłaś :) Po biegu nie tryska się urodą raczej :) Nie dawniej, jak wczoraj przeraziłam się na swój własny widok w lustrze po bieganiu: czerwone policzki, wielki czerwony nochal, wszystko błyszczące od potu. Normalnie glamour ;) A stopy latem to osobna historia - wiecznie pomalowane paznokcie, albo raczej zamalowane, bo sine, i to kombinowanie jak pomalować paznokieć, którego nie ma, albo który dopiero co zaczął odrastać ;)
OdpowiedzUsuńBut yes, I'm all in! I biorę w ciemno tę swoją czerwoną twarz, zmierzwione włosy, sine paznokcie, rozrośnięte uda i łydki (swoją drogą nigdy mi się nie podobały, tak jak teraz) - bo bieganiu chodzi o coś więcej, niż bycie "ładną" w legginsach ;)
Otóż to, Barbie nie biega ;-)
UsuńNo jak dzisiaj rano wróciłam z biegu to nie wiedzieć czemu nie wyglądałam jak te panie na zdjęciu :-) A kiedy mój zmasakrowany maratonem w Poznaniu paznokieć prawie mi odrósł, wskoczyłam w trailówki, które znowu dały mu popalić - i tak w kółko. A po tym jak na po moim drugim w życiu biegu - grand prix Warszawy w Lesie Kabackim w strugach deszczu okazało się, że producent tuszu mocno przesadził z zapewnieniami o jego wodoodporności, makijaż na biegi też sobie odpuściłam.
OdpowiedzUsuńTo się nazywa smoky eyes ;-) (albo w wersji hard Joker z Batmana) Też kiedyś tego doświadczyłam.
UsuńTo była raczej smoky face :-)
UsuńSuper tekst :) ale to wszystko oczywiście nieprawda, moja żona jak wraca z biegania to wygląda i pachnie pięknie! ;)
OdpowiedzUsuńCzyli farciara ;-)
UsuńJa no Twoim miejscu to sprawdziłbym, gdzie ona biega?
UsuńI tak uważam (przepraszam za angielszczyznę ale akurat nasza polszczyzna tak dobrze tego nie oddaje), że "skinny is not sexy, health is" :-)
OdpowiedzUsuńA a propos koleżanki, na którą czekali z dekoracją: wczoraj tłumaczyłem żonie stare biegowe powiedzienie "jak rzygać, to z dobrym wynikiem" ;-)
Powiem szczerze że chciałabym kiedyś tak pójśc na całość, żeby mnie zeskrobywali za metą :) Najbliżej byłam w Zbąszyniu, ale i tak jakiś margines (czyt. blokada w głowie) był :)
UsuńJa mam na koncie prawie rzyganie na mecie. Uratowała mnie czyjaś torba postawiona w miejscu w które rzuciłam się do puszczenia hafta
UsuńAgnieszka - no to ładnie! To gdzie tak pobiegłaś na maksa, maraton czy coś krótszego i szybszego?
UsuńBartek, dobrze powiedziane, bo właśnie fajnie jak widać mięśnie i zdrowe ciało, a nie chodzącą anemię :)
UsuńAva - urządziłam się tak na Żoliborskim Biegu Mikołajkowym. 10 km. Nawet na blogu mam urocze zdjęcie jak się wygląda "all in". A wygląda się tak: http://1.bp.blogspot.com/-iy55HW2a3A4/UpxmQMarkoI/AAAAAAAAKlA/NQBTN56yd4A/s1600/20131201_132134.jpg
Usuń;)
No faktycznie wyglądasz ciut niewyraźnie :) Te dyszki to jednak ciężki dystans jak chcesz go naprawdę szybko pobiec
UsuńŚwietny tekst i bardzo się cieszę, że go na pisałaś oraz że w sieci znalazło się wreszcie coś na temat prawdziwego image'u biegaczki. Nie o "accesorize for the marathon!" z długimi passusami na temat doboru biżuterii do koloru skarpetek, albo o tym, czym się umalować, żeby pięknie wyglądać na zdjęciach. Tak, kiedy się biegnie na maksa, makijaż nie wytrzyma, najlepszy utrwalacz do włosów puści, a najpiękniej dobrane ciuchy będą przepocone. Już nie wspomnę o tym, że czasem można się zachlapać błotem albo zmoknąć.
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o dbanie o swoją kobiecość, wydaje mi się, że osiąga się ten cel poprzez ruch na świeżym powietrzu, wartościowe jedzenie i ogólną troskę o swoje zdrowie. Zakładanie kreacji koktajlowych po zawodach - co kto lubi. Z dbaniem o kobiecość raczej mi się nie kojarzy.
Ava, mnie zeskrobywali z krawężnika po ostatnim maratonie - nie wiem, czy jest czego chcieć ;) No na pewno nie wychodzi się twarzowo na zdjęciach :D
Dzięki! :)
UsuńA domyślam się że bieg w trupa nie jest fajny, ale jest to na pewno doświadczenie, które pokazuje ile może organizm jesli odpowiednio steruje nim mózg :) Chociaż zdecydowanie może być też niebezpieczne. Przemyślę to :)
kurcze, te nogi...patrząc na facetów biegaczy myślałam, że będę miała dwa modelkowe patyczki, a tu udo jak bochen chleba, bez tłuszczu, galarety i celulitu ale na pewno patyczkowej nóżki nie ma :) i jeszcze stópki do eleganckich sandałków średnio juz pasują ze wszystkimi otarciami, odciskami ....
OdpowiedzUsuńReklamy sobie, życie sobie. Spocone włosy, czerwona twarz, "cudowny zapach" i sine paznokcie, znam to:) A jeszcze nie dałam z siebie wszystkiego. Super tekst!
OdpowiedzUsuńświetny tekst! co prawda moje paznokcie jeszcze nigdy nie ucierpiały na bieganiu (oby trzymały tak dalej!!!!), ale cała reszta - w całości właśnie tak jest! co mogę powiedzieć, to to, że jak wracam taka "szlachetnej urody" z treningu, spocona, rozczochrana, w obłoconych butach, z czerwonymi polikami a teraz do kompletu nosem, którym, hmmm, podciąguję (wszystko super, ale po co ta nadprodukcja smarków?), bez makijażu (w czasie biegania daję sobie oddychać skórą twarzy na 100%)czuję się mimo wszystko piękna na swój sposób - patrzę w lustro i widzę sama w swoich oczach radość i satysfakcję, to się sobie samej podobam:) mojemu facetowi też -chyba widzi, że ma konkretną silną babkę z krwi i kości, która mu potem nie jęczy w górach, a nie lalę:)
OdpowiedzUsuńDoskonały tekst. Choć prawda jest taka, że wy - biegaczki jesteście pięknymi kobietami, choć może wam się wydawać inaczej :)
OdpowiedzUsuńI tego trzymajmy babki, no nie? :) Dzięki Suchą Szosą !
UsuńCo to za pytanie, wiadomo, że jesteśmy ALL IN :D
OdpowiedzUsuńWizerunek biegaczki wykreowany marketingowo niestety przenosi się na to, co pokazywane jest na "fit blogach", które mnożą się jak grzyby po deszczu - dla eksperymentu weszłam dziś na kilkanaście losowych - obok zdjęć umalowanych, uśmiechniętych biegaczek w ciuchach z najnowszej kolekcji, artykuły kopiujące rady "jak biegać i nadal być modną" itd. No po prostu same perfekcyjne panie domu w wersji fit :D
Świetny post. Uwielbiam wszelką aktywność fizyczną, a szczególnie bieganie. Ostatnio nawet udało mi się wystartować w zagranicznym maratonie, cała relacja u mnie na blogu :)
OdpowiedzUsuń