O ile jestem w stanie się poprawić na 21,1 km, nie wiem. Wskaźnik VDOT niby pokazuje, że pole do poprawy jest, ale tabelka nie biega :) O ile szybciej dam radę pobiec półmaraton niż 4:56/km?
Oto dopadły mię wątpliwości co do sensu biegania dla urwania tu minutki, tam dwóch. I pomyślałam, że prawdziwym wyzwaniem będzie jednak dla mnie dopiero maraton, na którym mogłabym się zmagać nie z bolącym brzuchem tak jak to było na Orlenie, ale z palącymi ze zmęczenia udami. Na tym pierwszym tak bardzo nie bolały. Czyli maraton 2014 i/lub... coś zupełnie nowego. Hm, bieg górski, hm, bieg łączony z czymś (ale nie tri), albo hm, bieg typu adventure. Coś takiego musi się wydarzyć w następnym sezonie, bo głowa potrzebuje nowego :)
Jednak potem znów wolta i decyzja - jestem przecież już zapisana na Tarczyn, mam numer startowy 274, przygotowałam sobie wstępnie kalendarz pod ten bieg, więc nie szarpmy się, zamknijmy ten rok zgodnie z planem. A plan sportowy jest taki:
1 września - sprawdzian na dychę - dawno jej nie biegłam, a zatem bieg na 10 km na Rodzinnym Pikniku Biegowym w Czosnowie (mój Tomek też biegnie, na 400 m)
15 września - półmaraton w Tarczynie
potem ROZTRENOWANIE i mocny trening wspinaczkowy
12 -19 października - wyjazd wspinaczkowy do Turcji
listopad - obóz biegowy Tatra Running i początek przygotowań do maratonu wiosna 2014!
Taki to plan. Nie ma w nim Biegnij Warszawo, nie ma Biegu Niepodległości (choć może się pojawi), ale ładny jest prawda? No a poza tym, umówiłam się z moim trenerem aka Planodawcą, że znów popracujemy razem, a trenera zawieść bym nie chciała ;-) Tak więc właśnie dostałam nową rozpiskę na półmaraton i ruszyłam w piątek z kopyta robiąc podbiegi na leśno-piaszczystych wydmach w Falenicy.
Ale żeby nie było tak różowo, mam też niestety problem z pasmem biodrowo-piszczelowym. Boli mnie kolanko czyli przyczep tego pasma i to szczególnie na zbiegach. Nie jest bardzo źle, ale źle być może jeśli to zaniedbam, a więc chłodzimy, rozciągamy i wzmacniamy przy pomocy takich oto ćwiczeń:
Niech już ten zaplanowany plan się uda zrealizować, a potem będzie można kombinować czym by tu pomęczyć ciało i uradować duszę w przyszłym roku.
A wiesz już który maraton na wiosnę 2014 chciałabyś pobiec?
OdpowiedzUsuńNajchętniej w Rotterdamie w kwietniu - mieszka tam moja koleżanka i mogłabym u niej się zatrzymać. A poza tym jest ponoć fajna, szybka trasa. Jeśli jednak nie wyjdzie dalsza turystyka maratońska to jakiś krajowy - może Łódź, może Kraków..
OdpowiedzUsuńPodobny fajny, poczekam na recenzję o ile się uda!
OdpowiedzUsuńNo to powodzenia w planach - ścieżek do wyboru jest bardzo dużo, ważne żeby coś dla siebie znaleźć :)
Ja też się zastanawiam, co robić po MGS (oprócz Lozanny). Uważaj na pasmo, bo to wredna kontuzja. Trzymam kciuki za myślenie nad 2014 ;)
OdpowiedzUsuńĆwiczę wzmacnianie i myślę że to pomaga - dziś na treningu nie bolało. Ale idę też jutro do fizjo na wszelki wypadek :)
Usuńteraz ciężko trenować i w przyszłym roku w góry !
OdpowiedzUsuńO, Rotterdam, brzmi ciekawie.. szukam wiosennego dla siebie na wypadek gdyby w Londynie mnie nie wylosowali. Na razie na shortliście są Rzym, Madryt i Rotterdam. W żadnym z tych miast nie byłem, ale R. chyba będzie dla mnie najlepszy pogodowo (najmniejsze prawdopodobieństwo lampy).
OdpowiedzUsuńDo wczoraj byłam w 100% przekonana że chcę tam jechać, ale zaczęłam szukać relacji i relacja Ani PP: http://aniabiega.blox.pl/2011/04/Co-sie-odwlecze.html
Usuńtroszkę mnie zniechęciła - w kontekście bajzlu na początkowych kilometrach. Ale nie mówię nie :)
Fajnie, że masz taki ambitny plan biegowo-wspinaczkowy! Ja dopiero zaczynam biegać i stopniowo przechodzę progi 5km, 10km, teraz mam zamiar przygotować się do półmaratonu, ale wiem że cięzka i długa praca przede mną :). Trzymam kciuki za Twój maraton!
OdpowiedzUsuń