ZROBIŁAM TO !!! Debiut (co prawda biegowy w połowie, ale zawsze debiut) w Warszawskiej Połówce zaliczony :)
Było parę ważnych kroków, które mnie poprowadziły jednak do udziału:
KROK 1. W piątek mail do Biura Zawodów z prośbą o przekazanie pakietu startowego koleżance albo w ostateczności zamianę na prenumeratę "BIEGANIA". Odpowiedź z Biura: Już nie można, za późno.
KROK 2. Post na blogu Emilii. Emilia chorutka cała, ale biegnie twarda sztuka. Nastąpiła wówczas moja krótka refleksja nad tym, czy warto odkładać, rezygnować, poddawać się. Zakiełkowała myśl buntu wobec medyków i rehabilitantów.
KROK 3. Newsletter Półmaratonu - przeczytałam informację o konkursie adidasa na przebranie. To był pomysł - skoro nie mogę biec, to zrobię sobie wesoły spacer w przebraniu, a może przy okazji coś wygram. Najpierw chciałam za żółwia albo ślimaka stosownie do planowanego tempa, ale ciężko z kostiumami. Skorupę na plecy musialabym strasznie długo malować ;-) Do głowy przyszła mi wiosna.
KROK 4. Kompletowanie stroju zajęło mi 30 minut i kosztowało 60 zł. 5 min. drogi od domu kupiłam sukienkę second-hand i w hurtowni sztucznych badziewi "Kroton" nabyłam wszystkie te motylki, ptaszki, kwiatki i wstążki, które do siebie przyczepiłam.
KROK 5. Próbny marsz pod domem był bezbolesny, więc uznałam, że idąc zmieszczę się w 3 godzinach i jest duża szansa, że mój mięsień pozostanie przytwierdzony na swoim miejscu (później jak się okazało dostał trochę w kość).
KROK 6. Spotkanie z Emilią przed startem. Głupio było mi tak samej w kiecce i wianku (mąż odmówił przybycia z dziećmi rano), ale umówiłam się na starcie z Emilią i razem stanęłyśmy grzecznie za ostatnim pacemakerem. To mi dodało otuchy - dzięks Emilia!
Niedziela 10:00 - pif paf!
Już minutę po starcie zrozumiałam, że ja tego półmaratonu nie przejdę. Zinow miał rację. Zaczęłam przeplatać marsz truchtem, tym bardziej że dobrze się czułam, chociaż na początku łydki były sztywne. Wokół strasznie dużo miłych komentarzy, wołanie "dawaj Wiosna!", "O patrzcie Wiosna biegnie - nareszcie!" Brawa, trąbki, fotki. Bardzo przyjaźni byli też podawacze wody. W sumie nie spodziewałam się tego wszystkiego i w efekcie banana miałam na twarzy cały czas.
Galloway ma rację, że strategia run-walk-run nie jest głupia. Co prawda u mnie interwały były chaotyczne i uzależnione np. od terenu, ale z ręką na sercu mówię, że się bardzo mało zmęczyłam tak w ogóle. Pod Sanguszki biegłam, ale ze śródstopia, żeby oszczędzać udo. Tak tam grali, że nie dało się iść ;-)
Wkurzył mnie tylko jakiś debil policjant na Rozbrat, który jak szłam, powiedział "To może od razu lepiej się położyć? Tu się biegnie!" CHWDP ;-)
Na końcówce, na wysokości Teatru Wielkiego poczułam w nogach ogień. Masa kibiców, adrenalina... A co mi tam, mięśnie już rozgrzane - od krótkiego sprintu nic się chyba nie stanie. Nie miałam footpoda, ale myślę że od tego miejsca biegłam < 5min/km. Coś mnie niosło, było fantastycznie, śmiałam się i prułam do mety w tych ptaszkach, wstążkach i wianku. Dobiegłam na 2:26:54 netto.
I noga cała! Nic się nie urwało, pod pośladkiem lekko pobolewa, ale nie bardziej niż wcześniej. A ja mogę teraz z czystym sumieniem zrobić małą przerwę w bieganiu na regenerację i fizjoterapię.
Tak, wiosna tylko mi śmignęła przed nosem koło 20. km :-)
OdpowiedzUsuńDzięki za przedbiegowe spotkanie i udanej regeneracji. I tak mi w głowie świta, może by tak się przebrać za rok? :-)
Wiosenko, jak dobrze, że dobiegłaś w wyśmienitym humorze! Nie opuszczaj już ścieżek biegowych :))
OdpowiedzUsuńPS. Gratulacje - jesteś najprawdziwszą twardzielką!
Bardzo się cieszę, że się zdecydowałaś, no i pomysł z przebraniem - świetny!
OdpowiedzUsuńNie mogę się nadziwić, jak Ci się udało z takim wynikiem skończyć, jeśli niby połowę trasy szłaś... Chyba coś ściemniasz i więcej było tego truchtania ;)
Oj Midi, naprawdę dużo szłam. Ale jak widać po międzyczasach im dalej w las, tym bardziej włączał mi się motorek. Pierwszą piątkę zrobiłam w 41 min, a ostatnie 6,1 km w 34 min. A jak pisałam, sądząc po stopniu fruwania wstążek wokół głowy, ostatnie 500 m to spoko poniżej 5 min/km :)
OdpowiedzUsuńGratulacje! Aż zaczynam żałować, że ze względu na swoją kontuzje odpuściłem - też mogłem przejść połowę, ahhh idę sie leczyć dalej. Pozdróweczki!
OdpowiedzUsuńGratulacje za hard ducha. Strój pierwsza klasa, byłaś (jesteś) nawet wyświetlana w galerii gw przy relacji z połówki ;)
OdpowiedzUsuńDzięki wszystkim za wsparcie przed i za miłe słowa! Cieszę się że się zdecydowałam, nawet jesli nie było to bardzo rozsądne. Gdybym odpuściła, złamałabym postanowienie noworoczne ;-)
OdpowiedzUsuńNa fotkach widziałam że sporo osób się przebrało (kelner, diabeł, arab, matka polka, indianka)ale wszyscy biegli szybciej ode mnie więc na trasie ich nie zauważyłam :)
Pozdrawiam Wiosnę, widziałam na trasie. Skłoniłaś mnie do uśmiechu, takiego pozytywnego i wiosennego!:)
OdpowiedzUsuńMiałaś świetne przebranie :)
OdpowiedzUsuń