W sobotę bieg rozpoczełam w towarzystwie wielkiej czerwono-złotej kuli, która podnosiła się leniwie znad horyzontu. Godzina 7:20 rano, warunki idealne czyli lekki mróz, sucho i raczej bezwietrznie. Taka pogoda musiała dać kopa i kop był, bo przebiegłam sobie z radością 8,5 km w tempie średnim 5:36 min/km po wawerskich chodnikach i drogach.
Może też ta energia poranna podyktowana była lekkim wstydem za piątek, kiedy to miałam plan pobiegać, ale nic z niego nie wyszło. Wymiękłam mówiąc najkrócej po wystawieniu nosa za firankę.
O godzinie 11, na ktorą zaplanowałam bieganie, za oknem wiało, sypało i nie było nawet psów z kulawą nogą w zasięgu wzroku.
Po godzinie, kiedy to obiecałam sobie, że jednak wyjdę, było dokładnie tak samo. Status-do bani-quo. Rozpoczęłam dialog z samą sobą zakończony wielkim uff, bo w ostatniej chwili przyszło mi do głowy, że dawno nie ćwiczyłam brzuszków, wykroków, wymachów itp. Byłam uratowana - nie musiałam już wychodzić.
Zaczęłam od skakanki (na szczęście mam wysokie mieszkanie) ale potem postanowiłam znaleźć w necie jakieś fajne ćwiczenia bo mi sie nie chciało wymyślać. No to Youtube ... i jedziemy.
Jest! "Zuzanna's Workout". Być może Zuzanna o buzi aniołka znana jest niektórym panom, bo przyciąga wzrok nie tylko bicepsem, ale ja widzialam ją pierwszy raz. A kiedy ruszyła do swoich ćwiczeń zatytułowanych "550 Killer Reps" zrozumiałam, że to Barbie-cyborg-kulturystka, w dodatku ze sporą porcją silikonu z przodu. I z jakimś chyba wschodniosłowiańskim akcentem. Nie ma sie jednak co śmiać, Barbie naprawdę ma potencjał fitnesowy, a nawet przyrównałabym niektóre jej filmy do treningów z obozu dla rekrutów.
Ha, ha no więc postanowiłam poćwiczyć z Barbie. 550 powtórzeń "najszybciej jak się da" było poza zasięgiem, ale robienie ćwiczeń w 3 seriach po 15 uznałam za wykonalne. Oczywiście nie dałam rady dotrzymać Barbie cały czas kroku - szczególnie przy pierwszych wymachach ze względu na kontuzję pośladka (myślalam że mi wyrwie nogę z tyłka przy pierwszym wymachu). Po ostatniej pompce wgryzłam się w dywan, ale w sumie tętno uzyskałam zacniejsze niż po biegu, czas ćwiczeń również rekompensujący moje wymiganie się od biegania. Mam więc nową koleżankę od ćwiczeń na sieci. Następnym razem wypróbuję jej zestaw specjalny pod nazwą "Szybka śmierć" chociaż ćwiczonko pliometryczne z wyskokiem do góry i zaraz po tym pistoletem na jednej nodze to raczej sobie tylko obejrzę bo od samego patrzenia mnie bolą stawy, ewentualnie je zmodyfikuje na "dla ludzi".
Barbie też widzę pierwszy raz i zdecydowanie nie jest w moim typie. Ja to jednak ciemnowłose lubię :)
OdpowiedzUsuńA co do zimy. Dziś ostatecznie stwierdziłem, że można ją polubić. 8 km przy bezwietrznych -4 Celsjuszach i przy lekkim opadzie śniegu to jest to! Tylko cholera, na najbliższe dni zapowiadają konkretne mrozy.
O proszę, myślałem, że BodyRock.tv oglądają wyłącznie faceci :-)
OdpowiedzUsuńMasz rację, myślę że faceci wyłącznie to oglądają ... :-) ale jeśli chodzi robienie ćwiczeń z Barbie to stawiałabym na dziewczyny. Któremu fanowi Body Rock.tv chciałoby się mieszać przyjemnosć z oglądania Barbie z jakimiś męczacymi setkami powtórzeń wymachów i podciągnięć?
OdpowiedzUsuńKurczę, niezła jest, ja też tak chcę... :(
OdpowiedzUsuńZmęczyłam się oglądaniem ;) Bardzo dobre ćwiczenia, ale te wykopy i wymachy jedną nogą przy uniesionych pośladkach to już chyba raczej wersja dla zaawansowanych.
OdpowiedzUsuńPS. Barbie ma obłędny akcent i silikon ;)
Ja też dostałam zadyszki od oglądania :-/ Zawsze mam problemy ze zmobilizowaniem się do ćwiczenia w domu. Ale może jutro spróbuję z Barbie, ten filmik jest fantastyczny :-)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie: http://kawaopolnocy.blogspot.com
OdpowiedzUsuń:)