czwartek, 11 listopada 2010

Pierwsza dycha zaliczona :-)


No to zacznę od końca - 50:49 netto.
Dwa tygodnie temu może czułabym lekki niedosyt, ale dziś, po ostatnich problemach, bardzo się cieszę, że w ogóle pobiegłam i dobiegłam do mety w tym czasie.



Wystartowałam ze strefy 45-50 min w towarzystwie Aśki aka Ironwoman. Pomysły na wynik miałysmy jednak lekko odmienne - o jakieś 2 minuty - więc szybko mi uciekła.  Niedługo potem lekko jak sarenka minęła mnie Hankaskakanka ;-) Ja na totalnej asekuracji zrobiłam początek w tempie rozgrzewkowym, ale na pierwszym kilometrze czas miałam 5:49, więc stwierdziłam, że ups! chyba można by szybciej. Ogólnie biegło się nieźle, rejestrując co się dzieje wokół.






Z lepszych komentarzy to np. pan w średnim wieku biegnący obok mnie klął głośno przy Złotych Tarasach "No i jednak zrobili ten podbieg - co za skurwysyństwo".
Z ciekawszych obserwacji:
- koleś na wózku robiący podjazd pod Centralnym - respekt!
- bosy biegacz w koszulce z napisem "bosy biegacz"
- facet w krótkich spodenkach i jak myslałam balerinkach żony, które jednak okazały się słynnymi butami Vibram Five Fingers.
- laski biegnące w butach, które na etrampki.pl opisujemy w kategorii "Lifestyle Street" czyli daleko od "Running" - w sumie też respekt dla tych lasek
- BoberPL który mijał mnie na wysokości GUS, tylko że po 2-giej stronie jezdni (czas musiał miec pewnie z 36-37)

  Na półmetku było u mnie 26:13 czyli nadal słabo, ale nie tragicznie.  Od tego momentu biegłam trochę szybciej, cały czas kontrolując, czy mogę nabrać głęboko powietrza w płuca. Było OK. Na zbiegu z wiaduktu przyspieszyłam, ale ostatni kilometr był ciężki - nie miałam pałera na finisz. Bolały mnie mięśnie szyi i czułam się trochę jak ryba poza swoim środowiskiem naturalnym.




Jednak zważywszy, że XXII Bieg Niepodleglości to mój debiut na 10 km - zrobiłam życiówkę ;-) i wpadłam we wspaniały humor - wreszcie na biegu byli znajomi, był też kibicujący mąż z foto-serwisem, organizacja świetna, pogoda jak na zamówienie.







































A wracając do przyczyn mojej radości, że w ogóle dobiegłam, to wyjaśnię, że ostatnie parę dni trochę mi zawirowało w życiu. Nagle z dnia na dzień oddychało mi się coraz trudniej, wrażenie płyty chodnikowej na piersiach pogłębiało się, aż wreszcie we wtorek poszłam do lekarza. Na spirometrii, którą powtarzali mi 3 razy wyszło, że coś słabo ze mną. Jeden ze wskaźników wydolności płuc nazywa się FEV1 i norma to 80-100%. Obturację czyli skurcz oskrzeli rozpoznaje się przy FEV1 mniejszym niż 70%. U mnie wyszło tych procentów 18.
Pani doktor uśmiała gromko się słysząc, że za 2 dni chcę pobiec na 10 km, ale kiedy zrozumiała, że to nie żarty przystąpiła do wypisywania recept na astmę, która mi się ponoć ujawniła po latach ukrywania. Pani doktor poradziła marsz zamiast biegu. Dowiedziałam się też, że przy takim skurczu oskrzeli ratuje mnie chyba tylko to, że biegam, bo w ten sposób wyrobiłam silne mięsnie oddechowe. Inaczej trafiłabym pewnie na ostry dyżur. A więc bieganie jest w pewnym sensie lekarstwem na astmę. Leków dostałam 5, ale wzięłam tylko 2 - te, po ktorych nie trzęsłam się i trochę pomogły, dzięki czemu wystartowałam dzisiaj.

A najgorsze jest to, że alergolog działa jak automat - "dusi sie Pani? Proszę oto 5 inhalatorków" Nie leczy przyczyn tylko zalecza objawy zapewniając sobie kasę z przyszłych wizyt, wrrr! Nie zamierzam być sponsorem alergologów.
No cóż jako astmatyczka ;-) hłe hłe, muszę lekko zbastować czyli w najbliższej przyszłości porzucam interwały oraz tempówki i będę sobie robić sesje w 1-szym zakresie z pomiarem tętna, żeby stwierdzić czy sytuacja się powtórzy. A za jakiś czas spróbuję znów szybciej i zobaczymy co wtedy.

6 komentarzy:

  1. Brawo Ava super debiut gratulacje :) pozdrowionka ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. gratulacje i dzięki za "pociągniecie" mnie przez kawałek biegu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Śliczne zdjęcia i jeszcze raz gratuluję!! Na temat lekarzy nie będę się wypowiadać :(
    Ps. Bieganie jest lekarstwem na wszystko!

    OdpowiedzUsuń
  4. Gratuluję życiówki! Rozglądałem się za Wami - Warszawiakami, ale nikogo nie wypatrzyłem, a szkoda.

    OdpowiedzUsuń
  5. Gratulacje. Bardzo dobry wynik, szczególnie w niesprzyjających okolicznościach.
    Też próbowałem wypatrzyć jakieś znajome z blogów twarze, ale się nie udało.

    OdpowiedzUsuń
  6. ava, brava :), patyk

    OdpowiedzUsuń