niedziela, 7 listopada 2010

Można sobie planować...

Sobotni trening miał być precyzyjny - 2 km rozgrzewki + 4 x 5 min w tempie 4:36 i przebieżki. Miał być - bo nie był.
Od rana lało, ale to nie powstrzymało mnie, o nie! Uzbroiłam się zwyczajowo + wiatrówka i czapka z daszkiem. Zawiozłam młodego na Foksal na zajęcia i miałam 1,5 godziny, żeby pobiegać nad Wisłą.

Niestety kurtka przemokła już po kilkuset metrach, więc zastanawiałam się, jak będzie po godzinie biegu. Był nawet pomysł, żeby szybko kupić coś nieprzemakalnego, ale w sobotę o  9:30 na rondzie "De Gola" nie sprzedają waterproof jackets tylko co najwyżej sznurówki i korki do butów. Odesłałam w diabły wizję, jak to się znów przeziębiam i nie biegnę na 10 km w BN. Postanowiłam nie wymiękać. W końcu plan to plan ;-)

Trasa fajna - w dół koło Stacji W-wa Powiśle, potem do Tamki, Dobrą do BUW, następnie przemknęłam koło dużej masy ludzkiej żądnej wiedzy technicznej i naukowej stłoczonej w kolejce przed Centrum Nauki Kopernik i ruszyłam przez kałuże wdłuż rzeki.

W tym momencie tempo na pulsometrze zmieniło się na zero, chociaz nogami zdecydowanie przebierałam. Nie pomogły próby naciskania - footpod był dead tak jak "Zed is dead" i już wiedziałam, że po interwałach, no bo jak je biegać precyzyjnie bez pomiaru. Poza tym wszystko mi przemokło, łącznie z butami Lunaracer i było tak syficznie, że sam fakt przemieszczania się do przodu uznałam za sukces. Dobiegłam do Mostu Gdańskiego, nawrotka i z powrotem Tamką na Foksal. Wyszło 53 min w drugim zakresie chyba.

Na koniec jeszcze stałam jak zmokła kura pod salą zajęć czekając na synalka i robiło mi się coraz mokrzej i zimniej, a mysli o dalszym zdrowiu coraz bardziej czarne. Na szczęście w domu uratował mnie błyskawicznie podany zestaw uderzeniowy 3x250 ml (parzące usta kakao, herbata z sokiem malinowym i herbata z cytryną).
Interwały pobiegam jutro - bardziej lajtowo niż planowałam, bo Bieg Niepodległości już w czwartek, ale trochę przycisnę.

Jest tylko jeden problem - jakiś tydzień temu, po latach, wróciła mi astma objawiająca się strasznymi dusznościami. Nie wiem, czy to pleśnie i roztocza tak atakują tej ciepłej jesieni, ale nie jest dobrze :-(((((((  Okazuje się że to nie wearlink mnie uciskał ostatnio podczas biegu.
Idę więc w przyszłym tygodniu do alergologa dowiedzieć się co robić, bo słabo jest mieć wrażenie, że nabierasz do płuc tylko 50% oddechu.  2 wciągnięte dawki z Symbicortu dały jedynie taki efekt, że ręce latały mi jak na detoksie, a serce waliło nawet podczas stania, więc wyrzuciłam Symbicort do śmieci.   Może ktoś zna lepsze sposoby na astmę?

9 komentarzy:

  1. Masz strasznego pecha przed startami. Przed Biegnij Warszawo, teraz. Trzymam kciuki, że zrobisz z astmą to, na co zasłużyła i wystartujesz w czwartek :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No, zaczyna to wyglądać że ściemniam ;)Zapisuję się, trenuję, a potem w ostatniej chwili "sorki - zachorowałam". No cóż, nie jest tak, chcę pobiec i pobiegnę w czwartek - jestem dobrej myśli. Duszności mam na szczęscie o wiele gorsze podczas siedzenia w domu przed kompem niż podczas biegania :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ava, a może to ze stresu? ;)
    Żartuję sobie. Z astmą nagłą idź najpierw do lekarza, rady z internetu raczej nie pomogą.
    Mam nadzieję, że Cię nic nie dorwie i świetnie sobie poradzisz w czwartek. Oczywiście trzymam zdalnie kciuki :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ava, też mam ostatnio problemy alergiczne. Mam głównie problemy ze skórą, ale astmę też. Nie wiem, czy to rozsądne, ale nie biorę nic na to, bo mi nic dotychczas nie pomagało. No właśnie - i te trzęsące się ręce i walące serce - to coś okropnego. Osobiście wolę wyjść na dwór (w domu jest najwięcej alergenów) i powdychać świeżego powietrza (głębokie wdechy!). Mocno pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. @Ironwoman - no coś ty, Ty też? Wspominałaś kiedyś jak pamiętam że masz alergię, ale jeśli ciebie też teraz dopadło to znaczy że naprawdę w powietrzu są jakieś mega stężenia tego syfu :(
    Dziś biegałam przez 50 min (dużo w szybkim tempie)i cały czas miałam wrażenie że oddycham na pół gwizdka, na szczeście nie zatykało tak żeby stawać. Może przejdzie jak będzie zimniej ale do lekarza chyba i tak się wybiorę.

    OdpowiedzUsuń
  6. a ta wiatrówka miała być nieprzemakalna?

    OdpowiedzUsuń
  7. Avo, jak zdrowie?
    Wiatrówka, moim zdaniem, najlepsza goretexowa. Niektórzy narzekają, że paruje "od środka", ale lepszego patentu na: deszcz, śnieg, deszcz ze śniegiem, wiatr zimowy, nie znam.

    OdpowiedzUsuń
  8. No nie było tak na niej napisane, ale miałam nadzieję że wytrzyma dłużej niż kilka minut :-)
    A może polecisz Hanka jakiś konkretny ciuch (firmę) - nie potraktujemy tego jako spamu ;-)

    Z oddychaniem dalej średnio, ale wystartuję na pewno :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Mam goreteksową wiatrówkę (paclite) firmy Marmot. Kupiłam ją 3 lata temu na wyprzedaży letniej. Biegałam w niej przez dwa sezony jesienno-zimowe i mogę wyrażać tylko ochy i achy :) Piorę ją w płynach do tkanin technicznych. Na razie nie zauważyłam, żeby straciła swoje właściwości. Jeśli mogę polecić konkretny sklep na tego typu zakupy to jest to http://sherpa.pl/ (ul. Żelazna).

    Do zobaczenia jutro :)

    OdpowiedzUsuń