czwartek, 22 lipca 2010

"Panta rhei"

...a najbardziej ja. Mamy czwartek, godz. 10:20, temperatura na zewnątrz 32 st. C - właśnie wróciłam z treningu na Moście i Trasie Siekierkowskiej. Tylko 6 km ale pot dosłownie kapie mi na klawiaturę. Muszę jednak poczekać i oddać całą wodę, która jest do oddania po biegu, bo inaczej po 1-szym prysznicu będę musiała brać za 5 minut drugi. 
Ten trening to nie dlatego że mi się nudzi, tylko w związku z sobotnim "biegiem powstańczym". Co prawda warunki będa kompletnie inne, ale chyba lepiej trenować w trudniejszych niż łatwiejszych. Pod warunkiem że się nie padnie od udaru ;-)

Cieszę się na ten bieg, bo to będzie coś specjalnego - wieczór, inscenizacje powstańcze, szpaler kibiców z lampkami. Może być naprawdę niezapomnianie.

Tymczasem dziś podczas biegu tak sobie pomyślałam że mogę nie dać rady zrobić sensownego finiszu na ul Sanguszki bo do mety biegnie się pod górkę. Nie chciałabym tego przespacerować, ale jak dostanę mroczków przed oczami to innego wyjścia nie będzie. Najwyżej metę przetnę dostojnym krokiem, hehe ;-) Może nawet marszowym w takt piosenki "Pałacyk Michla, Żytnia, Wola, bronią się chłopcy spod "Parasola". To by było coś!

Druga myśl jaka mnie naszła - nieco przyjemniejsza - to że może warto by wreszcie kupić pulsometr i wydostać się z tego chaosu a właściwie stać się bardziej świadomą biegaczką. Tylko oczywiście pojawia się problem - jak z co najmniej 100 pulsometrów dostępnych na rynku wybrać ten optymalny???!!!! Ratunku! A może miCoach skoro biegam w adikach... Musze zrobić rozeznanie.

10 komentarzy:

  1. Po pierwsze: powodzenia w sobotę!
    A co do biegania z pulsometrem - mnie ono bardzo pomogło, a w szczególności wyszło mi na dobre pilnowanie pierwszego zakresu. Po prostu przestałam biegać "na wyczucie", którego zresztą nie miałam, czyli żyłować organizm w okresie treningowym. Okazało się, że to, co uważałam za swój pierwszy zakres jest głębokim drugim ;) Niemniej jednak, zapewne są osoby, które osiągają lepsze ode mnie wyniki i trenują bez pulsometrów ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja od 10 dni z Garminem Forerunnerem 310XT. Na razie jestem z niego bardzo zadowolona. Przedtem przez prawie 3 lata biegałam z Polarem (nie pamiętam, jaki to model), który miał dwie wady: a) niemożność zgrywania danych na komputery firmy A. (nie chodzi o Atari), b) zgubiłam pasek z pulsometrem. Muszę również przyznać, że Garmin jest przyjaźniejszy w użyciu, choćby z tego powodu, że samemu wybiera się dane pojawiające się na ekranie, a w Polarze były dostępne tylko zestawy ustawione "defaultowo". Albo ja okazałam się zbyt ograniczona technicznie do ustawienia ich sobie we własnym zakresie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No właśnie - ten pasek mnie martwi trochę - nie zsuwa się to to podczas biegu? Może mozna jakoś przyczepić (np. w przypadku babeczek do sportowego stanika ;-D)? Wiem że są pulsometry z pomiarem w dłoni czy nadgarstku ale takie paski chyba jednak nadal najskuteczniejsze tylko niewygodne.
    Hm, dzięki Waszym postom wygląda na to że zawężę poszukiwania do modelu Garmin Forerunner :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Avo, Tchibo robi staniki ze szlufkami na pasek do pulsometru (są po wewnętrznej stronie taśmy pod biustem). Ale pasek od pulsometru GF jest na tyle wąski, że nie zjeżdża i nie muszę go przeplatać :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Życzę powodzenia i będę ściskał kciuki za Ciebie w "powstańczym biegu" :) Słyszałem, że sceneria i atmosfera jest faktycznie fantastyczna :) pozdrawiam serdecznie :)Tomek

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja po zakupie pulsometru musiałem, tak jak Hankaskakanka, "przemeblować" swoje wyobrażenia na temat zakresów i... nauczyć się czasem wolniej biegać. Najtańsze pulsometry można kupić już za trochę ponad sto złotych, ale moim zdaniem warto zainwestować w Garmina (na pewno będzie lepszy od miCoacha).

    OdpowiedzUsuń
  7. Zdecydowanie Garmin Forerunner 305 - rewelacyjny sprzęt dla tych, którzy nie lubią czytać instrukcji :) Naprawdę, nie przesadzam - korzystanie jest na tyle intuicyjne, że przy podstawowym korzystaniu spokojnie można się obejść bez literatury. No i nie trzeba kalibrować! A co do paska, to absolutnie się nie przejmuj - jeśli prawidłowo ustawisz sobie szerokość (elastyczna guma z regulacją), to nie będziesz go czuć nawet po kilku godzinach biegu. Też się tego bałam, ale naprawdę go nie czuję. No i jest dobry tani dealer w Wwie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. @Midi - dobry, tani dealer w Wawie? hm,... zdradzisz jakieś szczegóły? :-))
    Nie wiedziałam że porządne pulsometry kosztują od pół do tysiąca :-O

    OdpowiedzUsuń
  9. Dla innych zainteresowanych mała reklama (bo Ava dostała info na priva) - ten dobry dealer to sklep Azymut na ul. Corazziego :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Azymut sprawnie działa również na Allegro, więc to informacja nie tylko dla Warszawiaków. W moim przypadku od zamówienia do dostarczenia przesyłki nie minął jeden dzień. Polecam!

    OdpowiedzUsuń