To trochę na wyrost z tymi wakacjami, bo tylko na weekend wyjechali, ale dla starych spragnionych „wolnego” dobre i to.
Odstawiwszy w piątek synów (sztuk dwie) do domku cioci w bezpiecznej odległości od Warszawy, rzuciliśmy się z małżonkiem Wojtkiem jak wygłodniałe psy na ten czas wolny. Ja na przykład natychmiast zapakowałam się i pojechałam z kumpelą na pt i całą sobotę w skałki na Jurę – w pełni świadoma, ile celsjuszy możemy tam spotkać. Tymczasem Wojtek również w pełni świadomy prognoz miał plan gotować się w sobotę w słońcu na swoim motocrossie. Tak, tak, jako małżeństwo z pewnym stażem oddajemy się swoim niektórym pasjom solo, co jest nawet fajne, bo przynajmniej jest o czym pogadać później.
A zatem ja oddałam się skałkom – było intensywnie, gorąco jak w piecu (pomimo wyszukania 3 miejscówek do wspinania w cieniu), komarowo, ale jakże zaje…ście. Uwielbiam to uczucie, kiedy mknę do Warszawy katowicką ledwo mogąc utrzymać rękami kierownicę ze zmęczenia ;-)
Po 21-ej dotarłam do chaty. W pokojach dziecięcych głucha cisza, więc wzięłam zimny prysznic i uderzyliśmy na miacho. My ludzie z Wawra nie chadzający za dużo do knajp wieczorami z uwagi na wspomnianych synów, byliśmy w szoku, jak wygląda Warszawa na odcinku od palmy na De Golu do Starówki. Ludzie, bary, kawiarnie, wszystko pełne, tętniące życiem, a nie tak jak kiedyś zamarłe po zmroku. Trafiwszy na ten szlak szalonej konsumpcji postanowiłam zapomnieć od dietach i tym, że mam jeszcze pobiegać rano i z radością spożyłam najpierw kebaba, następnie białe zimne wino w Zakąskach, a zakończyłam świetnym mojito na Skwerze. Ech, chyba wykupię podopiecznym abonament na częstsze pobyty u cioci.
Pełnia szczęścia została dopełniona rano, kiedy po zwleczeniu obolałego cielska z wyrka o 8:00 stwierdziłam, że jest nawet dość chłodno i bieg ma wreszcie szanse być przyjemny. I był, chociaż miał tylko między 5-6 km, bo po sobotnich wygibasach na skale oraz szlajaniu się po mieście nie miałam siły na więcej. Tak w ogóle to tej siły i ochoty wcale nie miałam, ale Bieg Powstania już w następną sobotę, a to zobowiązuje, żeby jednać coś tam potrenować przed.
Wiwat lato w mieście! :)
OdpowiedzUsuńTo jest weekendowy aktywny wypoczynek :) pozdrowionka ;)Tomek
OdpowiedzUsuń