czwartek, 25 lipca 2019

Wychodź z tej cholernej strefy komfortu - każdego dnia!


Fuck the comfort zone! - ile razy to czytałam... ile razy sama to napisałam ... przy okazji zawodów, biegowych treningów do wyrzygu czy przerzucania hantli na zmianę z pompkami i burpeesami. To takie satysfakcjonujące, dodające wiary we własne możliwości. 
Tymczasem NIE O TO CHODZI. 

Nie o to chodzi, żeby powiedzieć pa! strefie komfortu raz na tydzień przez godzinkę czy nawet przez 20 godzin podczas ultramaratonu, a potem wrócić do wygodnego świata, w którym na pierwszym miejscu stoi nasza wygoda, nasz czas i nasze potrzeby. 

Biegacze i inni sportowcy, którzy decydują się na sport, nawet amatorski, ale wymagający od nich wyrzeczeń i dużego wysiłku, bez wątpienia potrafią znieść ciężkie chwile. Potrafią tolerować długo ból, przebierać nogami chociaż są jak z betonu, przez 12 godzin biec w błocie i deszczu nie zważając na to, że są przemoczeni i zziębnięci. Tak, ci twardziele umieją wyjść z tej strefy. 

Tylko skąd się biorą na przykład te puste plastikowe opakowania i kubki rzucane gdzieś w krzaki, których już nie chce im się nieść przez kolejne 20 kilometrów do kosza na śmieci, bo się nie przydadzą i tylko przeszkadzają, stanowią zbędne obciążenie? Takie to niewygodne. I jeszcze ręce się będą lepić po żelu.


Nikt ci zalakuje newsa,  że oto doniosłeś do mety papierek po batonie, czy butelkę po izo, a wiadomość na fejsie, że napierałeś w deszczu przez dobę po górach i masz za to medal, już tak. Jak widać, wyjście ze strefy komfortu ma swoje granice i swoje kryteria. Trwa co prawda walka z tym wygodnictwem niektórych dzielnych napieraczy w postaci dyskwalifikacji za śmiecenie i innych sankcji, ale tak naprawdę to NADAL NIE O TO CHODZI. 

CHODZI O TO, że jeśli nasze życie na tej planecie ma dalej trwać, jeśli mamy się wszyscy nie udusić w smogu, nie utonąć w śmieciach i nie doprowadzić do wyginięcia wielu gatunków zwierząt, MUSIMY NAUCZYĆ SIĘ OD NOWA wychodzić ze strefy komfortu każdego dnia, wznieść ponad swoje potrzeby, priorytety i zmusić się do wysiłku, za który nikt nie złoży nam gratulacji, a być może nawet stracimy przez niego minutę, czy 5, czy nawet 10 cennych minut.  

Cofnąć się po tę wielorazową torbę na zakupy spod drzwi bloku, bo jej akurat zapomnieliśmy, chociaż oczywiście w sklepie możemy sobie ściągnąć z rolki 5 metrów foliowych torebeczek nie tracąc przy tym ani chwili. 

Przelewać sobie wodę do bidonu z baniaka czy wielorazowego filtra, chociaż równie dobrze moglibyśmy przynieść do domu zgrzewkę 12-tu półlitrowych nałęczowianek czując się usprawiedliwieni, bo przecież potem wrzucimy je do odpowiedniego pojemnika do recyclingu.

Dać do naprawy zepsuty odkurzacz, a nie wystawić go na śmietnik i lecieć po nowy. 




Nasz świat robi się coraz bardziej wygodny. Kto się urodził 30, 40 a nawet więcej lat temu, dostrzeże to bez problemu. Już nawet nie mówię o czasach PRL-u, gdy ludzie musieli nawet trochę przeobrazić się w pradawnych łowców-zbieraczy i polować na podstawowe produkty, typu mięso czy papier do wycierania tyłka (czyt. zapierdzielać po mieście albo stać po nie 2 godziny w kolejce).  O czasach gdy w sklepach odzieżowych był taki shitex, że chcąc jakoś wyglądać kobiety musiały same kombinować, szyć, farbować, przerabiać ciuchy. Dziś mogą wyskoczyć z centrum handlowego po 20 minutach z torbami pełnymi t-shirtów czy butów - tanich, kolorowych, ale marnej jakości i już od samego początku skazanych na krótkich żywot i powiększenie góry śmieci na wysypisku z racji przynależności do tak zwanej kategorii fast fashion.  

Teraz dominującą wartością jest czas i wygoda. Chcemy szybciej i wygodniej... dojechać, zjeść, uzyskać dostęp do filmów czy muzyki, zrobić zakupy, doprowadzić dom do porządku po imprezie na 20 osób. Biznes o tym wie, i na tym się dziś kręci. Wygrywa ten, kto da konsumentowi fajny produkt, tani produkt i da go szybciej niż inni. Sprosta naszej potrzebie komfortu. 

Twój smartfon się laguje? No tak, aplikacje już się nie mieszczą, za mało gigabajtów RAM-u. I foty robi jakieś słabe. Proszę, masz nowy. 9-tka ma pamięci dwa razy więcej niż 8-ka. Wywal do kosza ten stary, to już muzeum.  

Lubisz tosty? Proszę, dajemy Ci toster. Niedrogi, ładny. Zwykłe tosty już są nudne i Twoje dziecko woli zapiekane trójkątne kanapki? Proszę dokup teraz opiekacz do trójkątnych. W zestawie masz też płytki do grillowania, taka okazja! Nie mieści się to już wszystko w szafce? To wyrzuć stary toster, po co ci on? Oj opiekacz już się zepsuł? No  tak był tani, wystarczył na pół roku. Nie opłaca się naprawiać, nowy kosztuje 70 zł. Wyrzuć stary. 
I góra śmieci rośnie - gdzieś tam, poza zasięgiem naszego wzroku ale przecież nie w kosmosie.  



Zjadłbyś coś na szybko? Proszę bardzo, McDrive. Nawet nie musisz ruszać tyłka zza kierownicy, wystarczy wystawić rękę z kartą czy banknotem. Że zdrowiej byłoby się przejść na to jedzenie? Że może darować sobie mięso chociaż raz czy dwa razy w tygodniu. No przecież nie masz czasu, a jeździsz 3x w tygodniu na siłownię - musisz jeść mięso, a o kondycję zadbasz właśnie biegając na bieżni.

Pamiętacie ten cudowny film Wall.E?? To wbrew pozorom nie był moim zdaniem film tylko dla dzieci. To był film, który powinien dać do myślenia nam wszystkim. Bo póki co zmierzamy do tego, że być może za 30 lat ludzie przeistoczą się w takie właśnie jak na filmie Wall.E grube "ludki" z zanikiem mięśni, ze wzrokiem utkwionym przez cały dzień w ekranie. Ludki, które musiały na statku kosmicznym Axiom opuścić Ziemię, gdyż same zasypały ją doszczętnie śmieciami i doprowadziły do wyginięcia na niej całego życia. Bajka? Dystopia? Tak, jeszcze..... 



 Być może uznacie mój wpis za bełkot nawiedzonej fanki działań proekologicznych. Być może powiecie, taa, akurat, a czy ona sama nie korzysta z samochodu, nie kupuje nowych ciuchów i butów, nie bierze z półki ciastek z olejem palmowym, chociaż przez niego giną orangutany.  

Tak, kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamień. Ja też przykładałam i na pewno w jakimś stopniu przykładam rękę do pogorszenia stanu naszej planety. 
Ale odkąd zaczęłam myśleć o takich prostych czynnościach, które samemu można robić, żeby zmniejszyć negatywny wpływ na środowisko i które nie wymagają wiele, poza czasem i wyjściem ponad własne potrzeby i wygody, staram się żyć tak, żeby "nie kopać leżącego" czyli naszej Matki Ziemi. A jak wiadomo, matka jest tylko jedna. 



A zatem - CHRZAŃ SWOJĄ STREFĘ KOMFORTU KAŻDEGO DNIA!
1. Używaj rzeczy wielorazowo.
2. Oszczędzaj prąd.
3. Wykorzystuj własne mięśnie.
4. Nie zaśmiecaj.
5. Nie marnuj jedzenia
6. Zrób coś sam zamiast kupować.
7.
8.
itd.

Przy okazji mojej wyprawy do Kornwalii, będę chciała Was zachęcić do takich właśnie małych działań. Być może stracicie przez nie kilka minut ale zapewniam, że uczucie po zrobieniu czegoś fajnego dla naszej planety jest bezcenne







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz