poniedziałek, 30 stycznia 2017

Falenica vs. Falenica - dodaj do porównania



Nowy rok, nowe plany biegowe, a tradycji musi stać się zadość. Moje pierwsze zawody w roku to od paru lat zawsze uganianie się po zalesionych górkach w Falenicy na południu Warszawy. Oficjalna nazwa Zimowe Biegi Górskie jest może ciut na wyrost, bo najdłuższy podbieg ma 100 metrów, a na 10 km trasy robi się  w pionie tylko 250 m, ale za to jaką się siłę w nogach się trenuje przy okazji. No i ta atmosfera około 400 osób pędzących na złamanie karku single trackiem po leśnej wydmie.

28.01.2017 - ómieram troszku na 2-gim albo 3-cim kółku

W 2017 zaliczyłam już dwa starty - oba w warunkach mocno zimowych czyli ślisko i śnieżnie. Nakładki na buty Bushmen dodają co prawda paręset gramów każdej obutej nóżce, ale za to jak "trzymie" potem na lodzie. Jest pewność i co istotne, mniejsze szanse na wizytę na ostrym dyżurze. Pobiegałam więc w tych nakładkach i błogosławiąc je ze zgrozą zaobserwowałam przynajmniej 3 orły wywinięte ostatnio przez innych zawodników.

No dobra ale do meritum. Po pierwsze, ogólnie jest zajebiście. Mam na myśli swój wynik. Przez poprzednie lata tylko raz chyba na 10 zawodów udało mi się zejść poniżej 50 min. W tym roku - moje pierwsze zawody to czas 49:05 (szok!), a drugie 49:23. Chyba zaczęłam szybciej tymi nogyma przebierać czy co?
Tak na serio to widzę jedno wytłumaczenie tego (nie bójmy się tych słów) małego sukcesu. Od później jesieni spędzam o wiele więcej czasu na ćwiczeniach wzmacniających nogi. Kettle, program treningowy Spartacus - to zadziałało. Troszkę niestety kosztem luzu w nogawce dżinsów, ale jak ma się zaraz brykać po górach setki to jednak proszę Państwa są pewne wyższe priorytety niż "wychudzone udo". W każdym razie teraz zbieram chyba owoce tych przysiadów, przeskoków, swingów, mountain climbersów itd. 

Wynik z drugiej Falenicy jest o 18 sekund gorszy, ale średnie tempo biegu drugich zawodów było u mnie identyczne jak pierwszych, a nawet o jedną sekundę szybsze na kilometr. Liczyłam po cichu na mini popraweczkę, może nawet złamanie 49. I była na to szansa, ale niestety, jak się biega naokoło, to się dokłada metrów i przez omijanie lodowych "placków" i slalom między drzewami wydłużyłam sobie trasę o ok. 90 metrów. Jednak chyba nie ufałam tym nakładkom tak do końca.  

Poza tym tak jak na pierwszej edycji 21.stycznia poleciałam trzy pętle równo - po 5:24-5:25, tak na drugiej popełniłam standardowy błąd jak żółtodziób czyli wyrwałam na starcie jak wystrzelona z gumy od gaci i pierwsze kółko weszło w 16 minut i 17 sek. a średnie tempo było 5:17 min/km (mój rekord!). 

nie pomógł nawet pieron co we mnie trafił sądząc po fryzurze ;-)

Niestety - surprise, surprise ;-) na kółko nr 2 i nr 3 już ognia nie starczyło i lecąc do mety umierałam, a tempo spadło do 5:28. Lepiej więc rozłożyć siły niż się podjarać na początku, ale nie ma co o tym pisać za dużo, bo wiadomo, no nie? :)  

Cel więc na trzecie zawody jest więc jeden, a w zasadzie dwa: 
#1 najkrótszą (dozwoloną) drogą do mety :) Może lód stopnieje i pomoże. 
#2 muszę do cholery nauczyć się szybciej zbiegać. 

Od dawna mam z tym problem. Łykam zawodniczki, a nawet niektórych zawodników pod górkę, ale za chwilę oglądam ich plecki na zbiegu. Nie wiem, czy to technika czy blokada w mojej głowie, ale zbiegacz ze mnie dość żółwi i cykorzasty. 
Kto poradzi fajne ćwiczenia na poprawę tempa zbiegu? 




4 komentarze:

  1. Gratulacje!
    100m na 10km to zupełnie dopuszczalny błąd pomiaru GPS. Wcale nie oznacza, że biegłaś szerszymi łukami ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może i tak, ale były przynajmniej 3 miejsca gdzie robiłam znacznie pełniejszy łuk, żeby ominąć lód :) Taka asekurantka ze mnie

      Usuń
  2. Brawo za waleczność! Ładne popierdalanko powydmie po 5:24 min/km :) Szacun!
    Co do zbiegów, to mówią, że to w głowie trzeba przestawić przekładkę. Jak się puścisz, to nogi poniosą. Nie jest to łatwe, bo ja-cykor wiem coś o tym, ale powoli oswajam się z tym, aby się nie bać i lecieć luźno. Tyle i AŻ tyle.

    To co? Za tydzień rozpoznajemy wydmę po najkrótszej możliwej trasie i ćwiczymy zbiegi? Każda po swojemu-tempowemu, ofcors :)

    PS. Ładna, bojowa fotka :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki Ren! ja niby wszystko wiem... że trzeba się puścić, że luźno, że machać rękami ... ale to wszystko jeszcze nie tak :) może na następnej Falenicy puszczę się tak porządnie ;-)
    co do najbliższej niedzieli to mam 25 raczej po płaskim w planie ale może na kółeczko bym dołączyła i poćwiczyła

    OdpowiedzUsuń