wtorek, 11 sierpnia 2015

Aureola robi brzdęk

Miało być o wakacjach i wakacyjnym bieganiu, ale będzie o czymś zupełnie innym.

Czyżby?  (fot. ze strony https://thesecretlifecoachofdc.wordpress.com/)

"Cześć" - "Cześć" na ścieżce. Uśmiech nieznanej osoby. Podana własna butelka z wodą biegaczowi, który już nie ma ani kropli w swoim bidonie. Spontaniczne pogaduszki w parku, mimo że wcale się nie znamy, ale oboje mamy na sobie buty i ciuchy biegowe. Bo wszyscy biegacze to jedna wielka rodzina?

Od dawna jestem przekonana, że pasje łączą ludzi. Że ludzie z pasją inaczej patrzą na świat i inne osoby. Miałam to szczęście spotkać na swoich biegowych ścieżkach (i tych realnych i wirtualnych) samych fajnych ludzi, w tym wielu pozytywnie zakręconych wariatów, który mają w sobie masę optymizmu, energii, chęci do pomagania innym i po prostu dobra.

Sama nie unikam kontaktów z nieznanymi mi biegaczami - zawsze machnę ręką lub wyślę uśmiech, gdy kogoś mijam biegnącego, a ostatnio na wakacjach zdarzyło mi się nawet poprosić na trasie mojego treningu trzech półnagich Hiszpanów odzianych jedynie w spodenki i biegowe buty (która by nie poprosiła? ;-)) o wodę, bo wybrałam się na pierwszą przebieżkę w 35 stopniach bez bidonu (naprawdę strasznie mi się zachciało pić jak ich mijałam, zero ściemy ;-). W moją stronę wyciągnęły się natychmiast ręce z trzema butelkami z wodą. 

Ja wiem, że nie ma żadnych podstaw do tego, żeby na podstawie argumentu, że ktoś 3 x w tygodniu wychodzi pobiegać, tworzyć teorię, że jest lepszym czy bardziej przyjaznym człowiekiem niż inni. Wiadomo nikt nie jest święty, siłą rzeczy jednak w mojej głowie powstał obraz, że kto jak kto, ale biegacz to równy gość a biegaczka równa gościówa. Niestety ostatnio coraz częściej spotykam się z sytuacjami, w których ręce opadają, i które zniekształcają mój obraz biegowego światka.

Marzec 2015 - Półmaraton Warszawski. Na punkcie z wodą sięgam po kubek i w tym momencie koleś, któremu wyciągniętą ręką uniemożliwiłam odpalenie w dalszą drogę z prędkością rakiety Patriot krzyczy do mnie "Spierdalaj!". Jestem w takim szoku, że nawet nie ripostuję mu żadnym "Sam spierdalaj!" tylko po prostu się zastanawiam, czy się nie przesłyszałam .

Czerwiec 2015 - Bieg po Woli. Koleżanka Hania wyprzedza na zawodach innego zawodnika, który następnie podstawia jej nogę i jeszcze ją opierdziela. Hania leci na twarz, ale biegacz nie pomaga jej wstać, tylko puszcza jeszcze parę uwag w stylu, że sama sobie winna.

Lipiec 2015 - relacja chłopaka z triathlonu w Radłowie.  Po zwróceniu innemu uwagi, że się wozi na kole czyli uprawia niedozwolony drafting, chwilę potem dostaje jebut z łokcia, wali się na ziemię z roweru przy prędkości 40 km/h, trafia do szpitala, a rower do warsztatu.

Sierpień 2015 - również relacja z triathlonu - dziewczynie, która walczy o podium, ktoś w strefie zmian spuszcza powietrze z opony w rowerze.

Szczegóły sprawy PK, który przywiązał własną ciężarną sukę w upał do ogrodzenia schroniska, żeby następnie bez przeszkód udać się na swoje bardzo ważne zawody biegowe, pominę bo wszyscy już pewnie to słyszeli.

Ja wiem, że to są pojedyncze przypadki, na podstawie których absolutnie nie można wyrokować o ogólnym schamieniu biegaczy i braku szacunku do innych osób, ale przyznam szczerze, że biegam od dość dawna, a wcześniej o takich akcjach nie słyszałam. Co ciekawsze, takie zachowania mają miejsce nie tylko wśród zawodników, którzy walczą o trofea, ale też amatorów, dla których czas na mecie gorszy o 5 sekund nie ma żadnego obiektywnego znaczenia, a nawet jeśli ma, to jego cena na pewno nie powinna być wyższa od szacunku do drugiego człowieka (lub psa).

Nie wiem czy to zwiększająca się masowość biegania (teraz prawie każdy ma buty biegowe i biega, zamierza biegać, albo kiedyś biegał zanim mu się znudziło) czy ogólna frustracja społeczeństwa i coraz większe nastawienie na wynik robi to z ludźmi, ale muszę przyznać, że mocno podkopuje to wiarę w jakąś więź między osobami dzielącymi na pozór wspólną pasję i w to, że na tej podstawie można na nich liczyć. 
Jeszcze inną sprawą jest przekonanie, które też zauważyłam u niektórych osób, że skoro biegają szybciej niż inni to są lepsi. Come on! Naprawdę tak wam się wydaje panowie i panie o 20 sekund na kilometr szybsi od innych?

Co to się kurde porobiło? Czy naprawdę musimy biegać tak szybko, żeby nie widzieć i nie myśleć o innych?  

5 komentarzy:

  1. W samo sedno, to pytanie, które zadajesz na końcu, to wyraziłaś nim moje myśli. Słyszałam taką teorię, że ludzie wynoszą wyścig szczurów z korpo na trasy biegowe/triathlonowe i coraz mniej chodzi o to, żeby być lepszymi od samych siebie, tylko trzeba być szybszym od kogoś, kogoś i jeszcze kogoś. Ale to, że amatorzy, posuwają się do takich chamskich zachowań, jakie przytoczyłaś, nie rozumiem...

    OdpowiedzUsuń
  2. Te paskudne zachowania, które opisujesz tutaj... chcę wierzyć, że to efekt skali. Biega (i nie tylko) coraz więcej ludzi, sport przestał być niszą, statystyka robi swoje. Nie tylko na biegowych, czy triathlonowych ścieżkach. Moją siostrę kiedyś facet zepchnął ze zwykłej, miejskiej ścieżki rowerowej, oboje jechali na typowo miejskich rowerach - po prostu wydało mu się, że musi mieć więcej miejsca. Nie chcę, nie potrafiłabym pogodzić się z tym, że jesteśmy aż tak sfrustrowani ogólnie i że musimy być agresywni nawet w swoim wolnym czasie,robiąc to, co kochamy.

    Dobrze, że dalej silnie możne odczuć pozytywne reakcje ludzi. Uśmiech nieznajomego biegacza (z tych megauśmiechów, który jest w stanie ponieść się jeszcze przez kilka km), gdy na treningu myślisz sobie, że jeszcze krok i umrzesz. Wsparcie nieznajomego, gdy biegniesz swój pierwszy maraton od pierwszych kilometrów aż do ostatniego, który to nieznajomy staje się dobrym kumplem na lata. zwykłe pytanie, czy wszystko ok, kiedy czasami musisz przystanąć i widać że nie do końca jest ok. Czy choćby Twoi Hiszpanie:) Uwierz, też bym chyba rozpaczliwie potrzebowała tej wody :D

    Podsumowując - ogólne "schamienie biegaczy", to - na szczęście - określenie dosyć mocno na wyrost. Ale w związku z tym, że jest nas tak dużo, tak różne osoby i z tak różnym podejściem zaczynają przygodę ze sportem trzeba liczyć się z tym, że oprócz tych pozytywnych reakcji i zachowań budujących świetną atmosferę, będziemy spotykać się ze zwykłym, nieuleczalnym chamstwem i buractwem... trzeba, chociaż wolałabym, żeby dało się znaleźć na to jakieś remedium, ale chyba tak jak w życiu w ogóle, nie da się....

    OdpowiedzUsuń
  3. Podpisuję się pod tym co napisała Maria i Ola. Co mogę dodać?
    Może zacytuję mojego biegowego Idola Zatopka: "Zwycięstwo to wielka rzecz, ale przyjaźń jest rzeczą najważniejszą..."
    Coraz więcej ludzi ma przyklejony do ust uśmiech nr5, ale w duchu drugiego człowieka ma za nic. Tam gdzie na pokaz może zaistnieć i pokazać jaki jest dobry pozuje na dobrodzieja;). Niestety coraz powszechniejszy jest brak życzliwości:)
    Była taka opowiastka w wigilię przyszedł nieznajomy i pyta gospodarzy, czy maja wolne nakrycie na stole. Odpowiedzieli oczywiście. A czy mógłbym je zająć? Eee... no nie. A dlaczego? bo przy kolacji musi być wolne he, he...

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam podobne przemyślenia do Twoich. I od razu przypomina mi się scena z Półmaratonu Warszawskiego z 2009 lub 2010 roku (a może 2011? Nie pamiętam!). Przez jakiś czas biegłam z dwoma kolegami i mieliśmy w zasięgu wzroku młodą kobietę z wózkiem biegowym. Zbliżyliśmy się do wodopoju i cóż widzimy - biegacze odpychają, blokują tę kobietę w taki sposób, że nie mogła wziąć kubka z piciem. Nikt jej go nie podał! Odbiegła bez wody, a dzień był ciepły i słoneczny. Jeden z kolegów przyspieszył, wziął dwa kubki, dogonił z nimi kobitkę i podał jej picie. Nowienc mamy tutaj przykład na dwa rodzaje zachowań - skrajne chamstwo (nie stracę cennych sekund na przepuszczanie baby z wózkiem) i ludzki odruch życzliwości. Wydaje mi się, że tak to jest, tzn. buractwo i życzliwość przekładają się jak warstwy w torcie. A te miłe zachowania pozwalają zachować wiarę w to, że świat jeszcze nie zwariował.

    OdpowiedzUsuń
  5. Obserwowałem na bieżąco na fb sprawę z Radłowa. Po tym jak Tomek Mrówa opublikował to co mu się przydarzyło środowisko bardzo szybko i sprawnie zareagowało. W ciągu paru dni winny zawodnik został wyrzucony z drużyny którą reprezentował, a jego wynik z zawodów został anulowany. Bardzo dobry przykład na to jak powinno się reagować w przypadkach chamstwa wśród sportowców.

    OdpowiedzUsuń