poniedziałek, 28 października 2013

Tu otwarcie, tam zamknięcie

Blog mam biegowo-wspinaczkowy (przynajmniej z założenia), więc i o wspinaniu czasem coś skrobnę. Szczególnie na świeżo po zamknięciu sezonu skalnego 2013, bo pewnie taki dar losu jak 20 stopni i słoneczko na koniec października już się nie powtórzy w listopadzie. 




Tak naprawdę w porównaniu ze znajomkami, którzy od maja co tydzień łoili przez cały weekend drogę po drodze na Jurze, moj sezon skalny był dość umowny - byłam zaledwie 4 razy i to w raczej gorszej formie niż rok temu. Złe bieganie, niedobre, nie wolno tak podbierać Ewie wolnego czasu i wymuszać treningi biegowe zamiast wspinaczkowych :) No taka prawda, skupiłam się na bieganiu, więc siłą rzeczy postępy objawiły się tam, a nie na skale. Ale grunt, żeby było miło i raz na jakiś czas połaziło się po jurajskich ostańcach. 

W ostatni weekend wspinało się więc bardzo fajnie na Okienniku Skarżyckim (m.in. wędkowanie na VI.2+ i VI.3), aczkolwiek nie obyło się bez chwil grozy. I nie chodzi tu o jakieś loty, odpadnięcia, czy trzesienie portkami 2 metry nad wpinką. Otóż, przez pomyłkę założyłam zamiast swoich buty koleżanki (ściemniało się już, a poza tym ma takie same, tylko o numer mniejsze od moich) i poszłam się w nich wspinać. Cisnęły (szczególnie lewy, bo teraz już miałam na nodze but o 3 numery za mały w stosunku do tego, co noszę na co dzień). Moje buty jednak też cisną, więc przyzwyczajona nie zareagowałam jakoś specjalnie. Natomiast moja lewa noga owszem. Niedługo po zdjęciu buta zaczęła mnie boleć - coraz mocniej i mocniej. Do samochodu dokuśtykałam, ale już do sklepu nie bardzo, a na wieczorną strawę skakałam na jednej nodze. Ki diabeł! Rwała mnie z bólu cała stopa, zaczęła drętwieć w górę aż do kolana i nie mogłam nią ruszyć w żadną stronę. 

"A wiesz że ja kręcąc kiedyś stopą podczas rozgrzewki zerwałam więzadło trójgraniaste" - pocieszyła mnie koleżanka. No masz ci los! Czarna wizja przesłoniła wszystko. No to koniec - zerwałam więzadło, koniec biegania, po cholerę się zapisałam na maraton! Po cholerę kupowałam bilet do Rotterdamu! Chyba po to, żeby tam pojechać i się ujarać na pocieszenie. Z nogą obłożoną mrożoną marchewką i na trzech ibupromach max zaległam z poczuciem porażki. A rano - cud! Nie boli, lekko czuć stopę, ale pełna ruchomość i pełna radość. Wydedukowałam, że chyba musiał nastąpić jakiś ucisk na nerw w za ciasnym bucie i stąd taka akcja. 
W niedzielę też więc było mi dane się powspinać i wieczorem z czystym sumieniem zamknęłam sezon skałkowy. Teraz do wiosny już tylko sztuczna ścianka.

***
A co do biegania, to tuż po otwarciu nowego sezonu nastapiło u mnie jego przymusowe krótkie zamknięcie. Oto dowód na to, jak nadgorliwość nie popłaca. Otóż w zeszłym tygodniu udałam się do lasu i rzuciłam na ćwiczenia z techniki zadane przez trenejro  - był więc bieg "zombie" i "hande hoch" (domyślacie się jak biegłam prawda?), był bieg z "szybami pod pachami", żeby wyeliminować rotowanie ręki do przodu no i na koniec dołożyłam sobie z własnej woli skipy A na leśnej ścieżce. I naciągnęłam płaszczkowaty :( Co za gamoń robi skipy na krzywej leśnej dróżce?? No ja! Mowiąc szczerze po 4 dniach przerwy dziś pobiegałam i dalej lekko boli. Dobrze, że mam miesiąc zapasu do rozpoczęcia ostrego planu pod maraton - co oczywiscie nie znaczy, że przestanę na miesiąc biegać :) Będę to jednak robić rozważnie i skupię się na hande hoch oraz zombie na asfalcie.


8 komentarzy:

  1. Istnieje coś takiego, jak "więzadło trójgraniaste", człowiek uczy się przez całe życie. Dobrze, że wystarczyło pomyśleć o amsterdamskich atrakcjach i już przestało boleć, wszak te atrakcje mają działanie przeciwbólowe.

    OdpowiedzUsuń
  2. oj, czasem jak się przedobrzy, to dopiero wychodzi źle, jak to mówią "lepiej" jest wrogiem "dobrego"... ja systematycznie mocne "postanowienia mocniejszego wzięcia się za siebie" okupuję jakimiś drastycznymi bólami mięśni (nie każdy się uczy na błędach). A mam prośbę - dasz radę napisać kiedyś coś więcej nt. ćwiczeń, które robisz na poprawę techniki? W sensie co - ile - jak - jak często? Też mam wrażenie, że robię z siebie w biegu małego połamańca i z chęcią bym poćwiczyła, a niestety nie ma kto mnie naprostować bezpośrednio:) Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz co, wydaj mi się że jednak ćwiczenia na poprawę techniki to trzeba dobierać do konkretnej osoby i tego co ona robi źle. Ale oczywiście są na pewno takie uniwersalne dla każdego i to jest bieganie z prostymi plecami i piersią do przodu, praca rąk tył-przód bez rotowania na boki i zarzucania dłońmi po skosie przed sobą. I może jeszcze pamiętanie o tym, żeby pchać do przodu kolce biodrowe czyli tyłek nie wypięty a pchany do przodu. O! :)

      Usuń
    2. Dzięki:) eliminacja "Kaczora Donalda" na początek to już wyzwanie, tyłek jak sama nazwa wskazuje lubi zostawać z tyłu:)

      Usuń
  3. O tak tak tak tak. Poprawa techniki. Nad tym chciałbym popracować w nowym sezonie. Tylko jak tu się do tego zabrać?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu przydałoby się spotkanie z trenerem, albo przynajmniej nagranie swojego biegania w 3 tempach i przeanalizowanie na zwolnionym tempie, gdzie lata stopa, odskakuje głowa, rotują barki, cofa się miednica, rośnie garb itp. :)

      Usuń
    2. @drproctor - na pewno nie tak jak ja :) tzn. mam na myśli robienie skipów i innych cwiczen wg własnego pomysłu jako uzupełnienie ćwczeń zalecanych. Ale zalożenia miałam dobre - obejrzał mnie trener i wskazał słabe punkty oraz zalecił ćwiczenia - może Twój trener też mógłby spojrzeć na twoją technikę - np. na filmie jesli nie możecie sie spotkać :)

      Usuń