poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Bieg dla jaj (wielkanocnych)

Bo na śniadanie wielkanocne trzeba sobie zasłużyć :)


Jak pogodzić 30 kilometrów planowego wybiegania przed maratonem ze śniadaniem wielkanocnym, które tradycyjnie w mojej rodzinie obchodzimy w Zuzanowie - małej mazowieckiej wsi, gdzie stoi domek letniskowy mojej ciotki? Hmmm, a może by tak na to śniadanie dobiec?

Logistyczne rozwiązanie tego problemu było następujące: w sobotę zawozimy na wieś (na dwa samochody) dzieci oraz odświętny odzień do przebrania po biegu. Jeden samochód zostaje na miejscu, żeby było czym  wrócić do chaty następnego dnia, a sami dojeżdżamy w niedzielę rano do Józefowa i stamtąd kicamy 32 kilometry na świąteczne śniadanko.  Rodzina co prawda pukała się w głowę, mama sugerowała porzucenie pomysłu "bo ma padać śnieg", ale biegacze nie mazgaje, a Orlen coraz bliżej.

W sumie padło 32,4 km w średnim tempie 5:49/km, z przyspieszeniem do startowego czyli 5:30 na odcinku 27-29 kilometr, i końcówką w naprawdę ciężkich warunkach - śnieg, błoto, dziury. Jak na załączonym obrazku, brr -




W kontekście tego co nastąpiło po południu czyli "śniegowa klęska żywiołowa" mozna powiedzieć, że mielismy farta z pogodą.


Rano kiedy biegliśmy było całkiem przyjemnie, owszem coś tam sypało i wiało z boku, ale jeszcze lajtowo. Biegliśmy wzdłuż drogi szybkiego ruchu z poboczem, które miejscami zanikało i stawało się pofałdowanym, nierównym pasem ziemi. Parę godzin później taki trening byłby męczarnią, albo w ogóle byśmy się poddali. Z miłych wydarzeń warto odnotować dwa. Po pierwsze  fakt, że po biegu z czystym sumieniem mogłam wtrząchnąć czekoladowego mazurka i milionkaloriową paschę.  Po drugie lubię pana w Saabie (biegacz pewnie jakiś), który mijając nas na trasie najpierw głośno zatrąbił, a potem wystawił przez okno kciuk do góry. Czyli... mieliśmy doping i kibica ;)


Co do strat pobiegowych to owszem jest zmęczenie i pobolewa tu i ówdzie (wczoraj wieczorem strasznie bolały mnie przywodziciele) ale bez tragedii. Żadnych grubszych strat nie zanotowałam. Na 12-tym otworzyłam płynny cytrusowy żel Agisko, którym udało mi się kompletnie zalać w biegu, grr, a przy tym był OHYDNY. Nie polecam. Na 22-gim za to zjadłam Isogel z kofeiną i tu już było OK. Smaczny, z wygodnym otwarciem, no i chyba dał kopa bo na 27-mym kilometrze czułam duży zapas przy przyspieszeniu (chwilami tempo było 5:19) i biegło się super. Tętno średnie całego biegu: 146 bpm.

Wnioski: oczywiście tempo 5:48 a 5:30 to ogromna różnica. Nie wiem, czy dam radę utrzymać zakładane przez Planodawcę TM przez 42 kilometry (liczę na adrenalinę startową :). Wydaje mi się jednak - teraz po zrobieniu tych 32,4 km, że jakoś te brakujące 10 km urobię.  Najwyżej wolniej, ale do mety powinnam dać radę dotrzeć.  Za tydzień próba di generale czyli przebiegam pierwszą część trasy Orlenu aż do Rosoła (ok. 27 km), bo chcę zrobić te 2 podbiegi maratońskie, a szczególnie interesują mnie Podgrzybki na końcówce :)



 

13 komentarzy:

  1. Super pomysł i jaka realizacja! Przy wybieganiach w takim tempie, adrenalina na starcie powinna zrobić swoje i cel będzie Twój :) Trzymam kciuki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Po południu długie wybieganie było przeżyciem co nieco ekstremalnym ;) Sam przez moment żałowałem, że nie zdecydowałem się na trening przed późnym śniadaniem wielkanocnym.
    A trening naprawdę mocny - nigdy tyle nie przebiegłem, poza samym startem w maratonie oczywiście. W jakim tempie planujesz te 27 km?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dam Ci znać - wysłałam pytanie do Planodawcy czy mam to zrobić szybciej niż wstępnie zalecane 5:50/km więc pewnie niedługo mi odpowie :) No a trening po południu - jeśli go robiłeś - to faktycznie był dopiero extremalny :)

      Usuń
    2. 5:50 - 5:55 i nic szybciej - tak kazali ;-)

      Usuń
  3. Podgrzybki nie są takie straszne, musisz tylko uważać na samochody - wąsko i kręto tam, a ruch bardzo duży.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No już raz tam biegłam parę m-cy temu - byłam w szoku ile samochodów mnie mijało :)

      Usuń
  4. Wszyscy właściciele, a zwłaszcza właścicielki saabów to fajni ludzie ;) Ładne tempo! Będzie dobry wynik na Orlenie! Bardzo dobry.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I założę się Twoje ostatnie dwa zdania z komentarza będą mnie wspierać na trasie w ciężkich chwilach :) Dzięks! :)

      Usuń
  5. Moim zdaniem 18sek/km przy tempie 5:48/km to nie jest duża różnica - przy tak długim treningu widać że dobiegniesz na Narodowy w dobrym stanie! Pewnie jeszcze finisz będzie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Chciałabym potwierdzić, co pisze Bo, że saabowcy to przeważnie fajni ludzie :) Dołóż jeszcze trochę czekolady i Orlen sam się pobiegnie ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może masz rację - może zadziała zasada CCC - czekolada czyni cuda ;-)
      Ano tak, Ty też masz Saaba :) Saaby są fajne!

      Usuń
  7. będziesz śmigać na Orlenie! :)

    OdpowiedzUsuń