sobota, 26 stycznia 2013

Pierwsze koty za płoty

A w zasadzie pierwsze dwa (tzn. wróć - trzy!) tygodnie mojego maratońskiego planu, które są za mną. Jak jest?
a) jest ciekawie
b) jest więcej biegania, niż myślałam
c) jest ciężko, ale winę zwalam na zimę



Od rozpoczęcia treningów wg instrukcji Planodawcy przebiegłam 139 km (w sumie w styczniu już 170 km i na tym się nie skończy). Gołym okiem na statystykach mojego run-loga widać, że Planodawca prawie podwoił mój dotychczasowy dystans tygodniowy i chociaż nie wierzyłam, że znajdę czas, żeby od poniedziałku do niedzieli tyle przetuptać, jakoś się udaje. Prędkości zabójczych raczej nie osiągam, w zasadzie są to okolice 6 min/km (max. tempo 5:20 na dłuższym odcinku), ale też temperatury, w jakich przyszło mi się szykować do maratonu, to na zmianę - 5, -6, -9 itp.  Biegi progowe i interwały (czyt. FIRST) chyba by wykończyły moje gardło. Najgorsze z tego wszystkiego jest to, co pod nogami. Zdarzał się w styczniu czarny asfalt, ale ogólnie przeważa breja śnieżna, w której grzęzną kopyta i człowiek - owszem - przebiera nogami, ale jak stara kobyła przesuwa się do przodu raczej powoli. Myśl, która wtedy ratuje przed porzuceniem treningu na najbliższym przystanku autobusowym to "walcz, później to zaprocentuje" - i tego się trzymam. W poszukiwaniu ułatwień doszłam już do takiej desperacji, że biegam normalnie po jezdni licząc na to, że mnie łaskawi kierowcy nie rozjadą. Do tej pory tylko jeden mnie obtrąbił - palant jeden. W Wawrze chodniki są odśnieżane dość umownie, a wzdłuż lasu w ogóle, więc bieganie tam to hardkor totalny.

Oprócz biegania oczywiście dalej ciągnę treningi ściankowe, czyli mam w zasadzie zero pola manewru do przesuwania biegania na inny dzień. Oprócz tego robię rozciąganie kamiennych łydek i stóp (czy was też łapią kurcze przy obciąganiu palców stóp w dół?), wzmacnianie korpusu i brzuchy. No i solankowe kąpiele - bardzo fajne, chociaż nie wiem czy coś dają, ale miło się leży w gorącej, słonej wodzie.

Zaliczyłam już dwa razy podbiegi w głębokim śniegu. Raz 12 x 100 m, a dziś w Falenicy 8 x 150 m  i muszę przyznać, że gdyby nie moje nowe Brooksy Cascadia pewnie bym się poddała. Wzorem Morta z Pingwinów z Madagaskaru wielbię jednak stopę obutą w Cascadię, gdyż tam gdzie ta stopa stanie, tam stoi i ni ma uślizgow.  Nawiasem mówiąc moje zachwyty nad tym butem spowodowały kolejną dziurę w naszym budżecie domowym, bo Wojtek pozazdrościł, pojechał do Ergo i wczoraj dołączył do klubu BwC czyli Biegaczy w Cascadiach - dziś z radością testowaliśmy je w Falenicy.


Ogólnie to plan zrealizowałam do tej pory prawie w 100%, chociaż z mocami przerobowymi bywa różnie. We wtorek ledwo urobiłam 14 km po śniegu i padłam w domu jak zombie, a w piątek zrobiłam 20 km z rana i byłam potem jak młody bóg. Na pewno wiele więc zależy od podłoża, ale też od tego co się działo dzień wcześniej (czyli trudne wspinanie = kiepskie bieganie). Dzięki planowi spręż jednak jest ogromny i pewnie, gdyby nie ta rozpiska, to bym poodpuszczała trochę, a tak to zaciskam zęby, chowam dzioba w buffa i napieram. Czego i Wam życzę :)

11 komentarzy:

  1. A jakie konkretnie robisz ćwiczenia rozciągające na stopy, że Cię tak kurcze łapią?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skurcze nie są z winy ćwiczeń tylko nierozciągniętych mięśni stopy :) tzn. owszem łapią mnie, gdy mocno obciągam palce, ale to skutek tego że mam właśnie sztywne mięśnie stop. Kiedyś znajomy pływak oraz trener triatlonistów powiedział mi, że u biegaczy bardzo często właśnie mięśnie stóp są nierozciągniete :)i trzeba nad nimi pracować

      Usuń
  2. brawo!!!! trzymam kciuki za wytrwałość, no i niech podłoże troche zmieknie, będzie bezpiecznie i łatwiej!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie raczej nie łapią tam kurcze - może sporadycznie raz na pół roku...
    Gratulacje że tak dobrze plan idzie - widać że to wymaga wiele czasu i samozaparcia :) ja dokończę tego FIRSTA - już tylko 11 tygodni (tryb paniki się włącza :) ). Dodałem ten czwarty bieg w tygodniu i mam razem 60 kilometrów tygodniowo. A ile u ciebie wychodzi kilometrowo tak w sumie w tygodniu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Paniki mówisz? :) U mnie jeszcze nie. Ale pewnie się włączy niebawem - może to taka nieświadomość debiutantki :) Kilometrowo to na razie miałam max 54/tyg., ale będzie więcej bo rośnie długość wybiegań i podbiegów. No faktycznie z tym twoim 60 km to już nie jest RUN LESS ;-)

      Usuń
    2. Leszku, pomyliłam się okrutnie - za mną nie dwa a trzy tygodnie planu, co oczywiscie zmienia postać rzeczy jak sie podzieli 139 km na tydzień :)

      Usuń
  4. Może masz niedobór magnezu? Jedz orzechy, może pomoże.

    a tych podbiegów w Falenicy to zazdroszczę :-)

    Ja uparcie robię wszelkie możliwe interwały, daję z siebie wszystko, ale w tym śniegu zawsze wychodzi wolniej niż powinno a ja ledwo żyję. Ale to nic, już niedługo odwilż, śnieg zniknie a chodniki pokryje płynna breja! :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No pewnie się trochę posuplementuję - czyli wiecej pomidorowego soku, orzechów, pestek itd. ale też muszę regularnie rozciągać stopy.
      A u mnie też podbiegi w śniegu to wolno i blisko stanu przedzawałowego, ale tak jak piszesz zejdzie śnieg to łatwiej będzie "płynąć" pod gorkę :)

      Usuń
  5. Skurcze miałam... przed złamaniem ;) Na rehabilitacji tak skutecznie zadbano o rozciąganie stóp i łydek, że od tej pory nie ma problemu.

    OdpowiedzUsuń
  6. Co do stopy to mi się skurcze pojawiały na początku treningów na basenie. Treneiro mówił, że to normalne u biegaczy, trzeba to rozciągać i minie. I rzeczywiście od paru tygodni już tak nie mam.

    OdpowiedzUsuń
  7. witaj w klubie BwC :)

    OdpowiedzUsuń