czwartek, 18 sierpnia 2011

Trzasło i zgasło

Ostatnio pisałam jak to fantastycznie jest mi na wakacjach i w sumie nadal uważam, że wyjazd był super, gdyby nie moja ...głupota?... pech?... adrenalinowe niewyżycie?

W każdym razie 2 dni przed wyjazdem z Krety udało mi się rozwalić kolano próbując czegoś nowego w repertuarze czyli jazdy na crossie. Zatoczyłam kółeczko, nie opanowałam maszyny (Yamaha YZ 250) w zakręcie, bo jak z reguły każdemu laikowi, moja ręka się uwiesiła za mocno na manetce gazu i po efektownym piruecie wywaliło mnie z siodła.




tuż przed kontuzją o zachodzie słońca - jak się rozwalić to w romantycznych okolicznościach
Poczułam nagły silny ból wygiętego do środka kolana i to był koniec. Miałam na sobie buty motorowe, spodnie, kask, buzer, ale zrezygnowałam z upierdliwych w zakładaniu ochraniaczy na kolana, bo ... miało być tylko 1 kółko. Ech!  

Na szczęście mieliśmy na wyjeździe ortezę i lodówkę w pokoju, więc mogłam od razu zapakować nogę w usztywniacz i chłodzić ją czym się dało - głównie puszką greckich sardynek oraz piwem prosto z lodówki.

Dziś natomiast pokuśtykałam do ortopedy, który kiedyś skutecznie zrekonstruował więzadła mojego męża i usłyszałam, że nie jest źle bo mam tylko uszkodzenie więzadła pobocznego piszczelowego II stopnia (dobra dwójka, jak to określił pan doktor).

Zrobiłam jeszcze USG łąkotki u mojej ulubionej dr Król, żeby wykluczyć pęknięcie. Pani doktor naszkicowała "krajobraz po bitwie" na 15 linijek (m.in. częściowe zerwanie więzadła pobocznego piszczelowego, zerwanie torebki stawowej w paśmie przednim, częściowe odwarstwienie łąkotki na 1/3 jej grubości, częściowe uszkodzenie więzadła łąkotkowo-udowego i łąkotkowo-piszczelowego).

Jakimś cudem uraz nie kwalifikuje się operacji tylko wygojenia i rehabilitacji. W każdym razie czeka mnie 6-8 tygodni przerwy w sportach (witaj dniu 2 października, od jutra odcinam centymetr).

Jedna uwaga odnośnie tych dwóch wizyt lekarskich - u Luboińskiego w Klinice Ruchu (15 min za 200 zł)  miałam wrażenie, że każde dodatkowe pytanie do lekarza jest nie na miejscu, bo zegar tyka, doktor się spieszy, a pod drzwiami następny pacjent, za to u dr Król (30 min USG za 200 zł) spotkałam się z dokładnym omówieniem problemu, spokojną odpowiedzią na wszystkie moje pytania i pełnym komfortem. Taka drobna różnica w świadczonej usłudze :)
Najbardziej, przeogromnie, przestrasznie mi szkoda wspinania :(((( Wiem że to będzie ciężkie 8 tygodni czekania.  Na szczęście mam nosić tylko ortezę bez gipsu i zacząć zaraz rehabilitację.

Muszę zatem się wypisać z Frog Race, na który się wpisałam razem z całą rodziną i będę tylko kibicować moim chłopakom (Wojtek 5K, Bartek 1K, Tomek 0,1K), ale "zostawiam się" na liście startowej Biegnij Warszawo. Już drugi raz nie dam się wkręcić w Maszeruję-Kibicuję, a poza tym musi być motywacja, żeby pilnie robić nudne ćwiczenia rehabilitacyjne.

Tymczasem jeszcze link do paru fotek wspomnieniowych z Krety - naprawdę były to mega fajne wakacje:

Foty Kreta_Palekastro



PS. Przy okazji chciałam podziękować jeszcze raz Tete za wspólny Bieg Powstania - było naprawdę super przebiec razem tę piątkę i poznać się poza światem wirtualnym :)W ogóle bieg i panująca atmosfera była bardzo przyjemna, trochę ciasnawo na trasie, ale nie biegłam na wynik więc nie przeszkadzało mi to.


3 komentarze:

  1. Okoliczności nabycia kontuzji zaiste wyjątkowo romantyczne :-)

    Zaplanuj sobie może na te nieszczęsne 8 tygodni przeczytanie serii jakiś fajnych książek, obejrzenie filmów - może szybciej zleci...

    A co do usług - różnica w jakości spora, niemniej cena i tak mi się nie podoba. Strach mieć kontuzję!

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdjęcia przepiękne! Wracaj do zdrowia i do biegania :-*

    OdpowiedzUsuń