poniedziałek, 9 maja 2011

Ja Wisła, ja Wisła

Na niedzielny trening czekałam z niecierpliwością, bo wpadłam na pomysł, żeby sprawdzić nową trasę biegową czyli opisaną np. w Gazecie dziką ścieżkę wzdłuż praskiej strony Wisły. Pomysł zrealizować się udało i było to jedno z fajniejszych moich biegań ostatnimi czasy.

Ale do rzeczy: 
Godz. 9:00 rano
Pogoda: słońce, temp. ok. 15 stopni
Start: pod Mostem Łazienkowskim obok Klubu (chyba) Kajakarskiego. Samochód zostawiłam po drugiej stronie ulicy na Zwycięzców.


Od razu lokalizuję schludną ścieżkę otoczoną z obu stron eko-płotkiem i ruszam w stronę rzeki. Obok mnie przejeżdza patrol Straży Miejskiej na rowerkach co powoduje, że czuję się jakoś bezpieczniej. Na brzegu normalny przystanek promów firmowany przez ZTM (!) (żadnej kursującej jednostki akurat nie było) i skręt ścieżki, która od tej pory biegnie równolegle z nurtem rzeki.



Powiem wam że jest super! Można się poczuć jak daleko poza miastem (no może gdyby nie wyłaniające się co jakiś czas przęsła kolejnych mostów, ale to dodaje kolorytu). Jest ścieżka, są chaszcze, zwalone drzewa i jest w zasadzie dość dziko. Ćwierkające ptaki zagłuszają mi iPoda, więc wyciągam z uszu słuchawki i integruję się z przyrodą. Mijam paru rowerzystów i biegaczy oraz panów/panie z pieskami. Jest też po drodze plaża z leżakami i chyba boiskiem do siaty.
Nie zdążyłam zrobić zdjęcia żadnym biegaczom, więc to jest z Gazeta.pl

Można biec dalej, ale żeby sobie wyrobić pogląd na zmiany na obu brzegach rzeki, postanawiam przedostać się na drugą stronę. Biegnę Mostem Świętokrzyskim wspominając z łezką w oku półmaraton, a potem po odstaniu długich minut na światłach (tym razem w towarzystwie patrolu policji ;-D), zasuwam z lewej strony już betonowym i wcale nie dzikim nabrzeżem.  Tu też jest na swój sposób miło. Można na przykład zboczyć z drogi do Portu Wisła Pepsi czy tam Portu Pepsi Wisła, żeby pod sztuczną palmą wychylić browarek, pobujać dziecko na huśtawce, wspiąć się na ok. 8-metrową sztuczną ściankę i ogólnie rozerwać rodzinnie.  Jeśli nie ma takiej woli, można biec bulwarem dalej, znów aż do Łazienkowskiego przed którym mijamy wypożyczalnię kajaków.  Na rzece kajakarzy sporo, wiec jak widać da się - nie wiem tylko, czy amatorzy radzą sobie z bystrym nurtem.

Wracam Mostem Łazienkowskim wykonując w sumie prostokąt o długości ok. 6,7 km (oczywiście z przerwami jeszcze na marsz, wrr!) i jestem bardzo uradowana, że coś się zaczyna dziać nad Wisłą. Od dziecka lubię wodę i w każdym obcym mieście uwielbiam łazić po porcie, przystani, bulwarze, itd., więc mam nadzieję, że teraz będę sobie często biegać w weekendy właśnie z biegiem rzeki albo pod prąd ;-)

7 komentarzy:

  1. Ale dlaczego "dzika", jeśli jest taka ogrodzona i udeptana???

    OdpowiedzUsuń
  2. też mamy trasę "River-Run" i biegamy wzdłuż Warty :) Niestety nie to samo hi hi... co bieg brzegiem morza ;) Fajna ta ścieżka wśród drzew na fotce :)pozdrowionka

    OdpowiedzUsuń
  3. @ Midi - no właśnie ona jest "dzika" w cudzysłowie, bo jednak ucywilizowana - wyrąbano ją w lesie łęgowym, ale mi się taka podoba. Wczesniej miałam opory przed penetrowaniem tego terenu, bo miałam wrażenie że można tam było spotkać tylko dziwne typki, smieci i puste flaszki po wędkarzach, którzy zrozpaczeni marnym połowem w Wiśle zalewali robala w krzakach ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. A masz jakiegoś linka do "gazetowego" opisu ścieżki?

    OdpowiedzUsuń
  5. Aż wstyd się przyznać. Mieszkam przy tej ścieżce, a jeszcze nigdy nią nie biegłam. Jakoś tak zawsze odruchowo biegnę Śląsko-Dąbrowskim, albo częściej Gdańskim na tę wybetonowaną stronę Wisły. Wprawdzie wiele razy miałam zamiar, a potem znowu jak ten koń pociągowy: do Gdańskiego i na drugą stronę. Ale ścieżka na Twoich fotkach przekonała mnie, że chce mnie poznać osobiście.

    OdpowiedzUsuń
  6. Takich ścieżek powinno być dużo więcej, w każdym mieście. Nie ma za bardzo gdzie biegać, od betonu bolą kolana, wszędzie rowerzyści i piesi. Popieramy taką inicjatywę

    OdpowiedzUsuń