niedziela, 10 kwietnia 2011

historie gabinetowe

W zasadzie, gdyby podsumować moją aktywność ruchową w ostatnich tygodniach, to powinnam chyba zmienić nazwę bloga. Żeby było adekwatnie - z "Do przodu i w górę" na "Pod gabinetem i w gabinecie", na przykład.
Zdaję sobie sprawę, jak fascynujące jest czytanie o kontuzjach sportowych, więc umówmy się, że dzisiejszym postem zakończę opisy działań rehabilitacyjno-leczniczych i będę sobie po cichu dochodzić do siebie, bez serwowania szczegółów. Aż wrócę do formy. A optymistyczny mój plan mówi, że nastąpi to za miesiąc.  To jest oczywiście założenie, bo może stać się inaczej, ale muszę być dobrej mysli.

No więc podsumowując wydarzenia muszę powiesić najpierw psy na klinice Carolina Medical Center. A konkretnie na jednej pani doktor, co miała być moją wyrocznią. Zamiast tego za 200 zł (koszt 1-szej wizyty) dowiedziałam się że USG od Dr Król (!) jest niedokładnie opisane i mam wrócić do niej z rezonansem zrobionym w Carolinie, bo trzeba wykluczyć ewentualny zabieg operacyjny!!! O matko, zimny pot spłynął mi po plecach i wizja mnie przez 1/2 roku o kulach stanęła mi przed oczami. Poza tym pani doktor nie zaleciła mi nic i wyszła z gabinetu.
Oczywiście rezonasik w CMC 960 zł, a termin na za 3 tyg. Dziwnym trafem 2 godziny później zadzwonili, że mają 1 wolne miejsce prawie natychmiast i czy idę. Nie poszłam. Zamiast tego zadzwoniłam do Dr Król, dowiedziałam się, że wg mojego USG wskazań do zabiegu nie ma, a z obrazu nie da się więcej wyciągnąć do opisu.
Poszłam też do ortopedy w Ortorehu, który słysząc nazwisko lekarki z Caroliny spytal tylko "I co, chciała pewnie Panią kroić?" Jak pogadaliśmy dłużej wyznał, że polityka w tej klinice jest taka, że pacjentów z badaniami z zewnątrz szef kliniki każe kierować na dodatkowe albo powtórne badania w Carolinie.  Wie, bo sam tam pracował i odszedł. Pokazał mi przy okazji w komputerze zdjęcia z operacji szycia mięśnia goleniowo kulszowego. Well, drugi przedziałek dodają .... tylko że poziomy.  Nie wyglądało to zachęcająco :(

W każdym razie w ostatnich dwóch tygodniach zatoczyłam koło zahaczając o dziwny gabinet rehab, gdzie kazali zaprzestać ruchu, co spowodowało, że ból się nasilił bo mięsień zesztywniał, zabiegi laserowe, które nic nie dawały bo podobno laser wnika na parę mm pod skórę a mięsień mam sporo głebiej, aż wrócilam na aktywną rehabilitację i prądy do Ortortehu. Uff! Za 2 tyg. mogę zacząć biegać, teraz mam byc walkerem i rozciągaczem. I cieszy mnie to jak cholera :)

   

2 komentarze:

  1. Mam deja vu sprzed kilku lat, kiedy musiałam zająć się różnymi zdrowotnymi przypadłościami. Szczytem wszystkiego był Medicover, który potrafił zrobić usg tak, że pokazywało coś innego niż usg zrobione w innym gabinecie. Brrrr... A w ogóle, mam nadzieję, że pogadamy dzisiaj :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Najgorzej to zacząć z doktorami ;) dużo zdrówka Ava :) pozdrowionka ;)

    OdpowiedzUsuń