czwartek, 28 grudnia 2017

Planowanie nowego sezonu czyli co by tu pobiec w 2018 ?




Szkoły jak to mówią są dwie - otwocka i falenicka. 
Albo idziesz na żywioł i po prostu planujesz biegać, a na starty zapisywać się, jak Ci przyjdzie ochota, będzie czas, zdrowie i kasa... 

albo 

siadasz do kalendarza i skrupulatnie ustalasz, co i kiedy się wydarzy w Twoim biegowym życiu w ciągu kolejnych 365 dni. Opcja nr 2 - no niby zieeeew! 
Gdzie spontan?! 
Gdzie miejsce na żywioł? 
Skąd ja mam do cholery wiedzieć, że w trzeci weekend maja będę mogła pobiec 73 km w Beskidzie Żywieckim? 

No niby zieew, to prawda, ale idź sobie na żywioł przy obecnym mega-giga boomie na biegi trailowe. Przeoczysz zapisy (nie, nie o tydzień! o dzień!) i pozamiatane. Możesz liczyć na to, że co najwyżej odkupisz pakiet, ale wtedy wykreśl od razu ze swoich planów Dziką Krainę Łemków, bo pakietu na ŁUT nie będzie, chyba że wygrasz w konkursie. Większość moich znajomych ma już kalendarz na 2018 rok nafaszerowany startami aż po jesień i ... jest to normalne. Dla biegaczy oczywiście, bo dla niebiegających jest to nawet trochę chore. 

U mnie też już styczeń, luty, kwiecień, maj, czerwiec, lipiec i wstępnie październik mają w kalendarzu czerwone kółeczka. Daty biegów zaplanowane, pakiety opłacone, oczywiście ryzyk fizyk, bo jak będzie (tfu tfu) kontuzja, to wszystko szlag trafi, ale inaczej się nie da. Cała sztuka polega teraz na tym, żeby tak robić, aby tej kontuzji nie było. 

Co mi jeszcze dają kółeczka w kalendarzu? Ano dwie ważne, a nawet bardzo ważne rzeczy

Po pierwsze stanowią CELE, a cel daje mi motywację. Im jest trudniejszy, tym większą. Im bardziej robię przed nim w majty, tym bardziej mnie on ekscytuje. Jeśli wiem, że czeka mnie fajny, trudny start (a wybieram sobie je starannie), to każdy cholerny trening - w deszczu, błocie czy upale ma sens. Bo jak startować, to po to, żeby była z tego frajda, żeby nie zdychać w połowie, i żeby walczyć - niekoniecznie o podium, ale powalczyć ze sobą, skłonić ciało i umysł do sprostania wyzwaniu. Tak ja to widzę. 

Po drugie planowane starty ustawiają mi globalny plan treningowy. Gdybym chciała sieknąć kosmiczną życiówkę na 5 km w 2018 roku (taką wiecie, że wskoczyłabym na pudło w k-40, bo oczywiście na pudło w open raczej fizjologia już nie pozwoli), to skupiłabym się w 2018 r. na tym, na czym skupiają się sprinterzy. Siła, szybkość, moc, dynamit i petarda w nogach. A tego się kilkoma treningami nie osiągnie, więc mój globalny plan treningowy byłby poświęcony takim właśnie zabawom. Na szczęście (uff! :)) nie mam takiego planu.   

Jeśli o mnie chodzi, to zgodnie z ogólnym trendem, pójdę jednak znów w klimaty ultra. Wiadomo, wytrzymałość nie spada tak bardzo z wiekiem jak szybkość, ba nawet da się ją stale poprawiać i tego będę się trzymać. Nie biegam jednak od wczoraj i wiem, że klepaniem kaemów na ilość niewiele osiągnę. Nie zawsze za robiącym wrażenie trzycyfrowym wynikiem kilometrów przebiegniętych w miesiącu idzie jakakolwiek poprawa jakości biegania. Może być wręcz przeciwnie. Może być też znudzenie takim dreptaniem. Dlatego oprócz wybiegań będą też treningi siły, szybkości, starty krótsze, ogólnorozwojówka, rozciąganie, rolowanie i joga.     

No to przejdźmy do planowanych konkretów. Chciałabym, żeby mój biegowy rok 2018 wyglądał tak
  • styczeń - Etapowa Triada w Krościenku (16 km + 11 km + 33 km) 
  • luty - cykl startów na 10 km w Zimowych Biegach Górskich w Falenicy czyli miejska biegaczka robi siłę w terenie. 
  • kwiecień  - Biegi w Szczawnicy - wybrałam dystans 64 km 
  • maj - Beskidzki Topór - chcę pobiec 73 km 
  • czerwiec - towarzyskie weekendowe bieganie w Tatrach  
  • lipiec - moja petarda, mój cel nr 1 na 2018 rok... czyli bieg w formule self-support za kołem podbiegunowym. Bez medalu :)  
  • październik - Łemkowyna Ultra Trail w wersji max czyli 150 km 




Jeśli chodzi o globalny plan treningowy, to cała pierwsza połowa roku będzie podporządkowana właśnie biegowi w lipcu. Żeby to zrobić tak, jak chcę, muszę być w pełni zdrowa, silna, w miarę szybka i wytrenowana do wielogodzinnego wysiłku dzień po dniu. Przygotowania (np. bieganie z obciążeniem) już rozpoczęłam i póki co płonie we mnie taki ogień motywacji, że chyba powinnam robić regularnie Ice Bucket challenge, żeby się nie zjarać doszczętnie. O szczegółach więcej niebawem. 

A jakie są wasze plany? 

9 komentarzy:

  1. Plany? Jeden, jedyny zaplanowany start w Ultra GWiNT na trasie 110 km. To tyle. Planocel na 2018, to biegać systematycznie i jak najczęściej fastpackować (niekoniecznie w górach).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fastpacking! To jest właśnie to co będę robić w lipcu :) nie znałam tego słowa. Ultra Gwint ponoć bardzo fajny, ale już nie dopisuję nic do swojego planu :) Powodzenia w każdym razie w realizacji planocelu i startu :)

      Usuń
  2. Nie wiem co wywołało większy opad szczęki, czy Lofoty czy Łut :) Temat Lofotów przewinął się u nas w domu, ale bardziej w kontekście urlopowym. No a Łut... :) Bardzo, bardzo kibicuję! I trzymam kciuki żeby zdrówko dopisało, bo Ty na pewno resztę już zrobisz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lofoty będą chyba o wiele trudniejsze niż ŁUT mimo że planuję trochę spać po drodze ;) Ale kciuki przydadzą się i tu i tu.

      Usuń
  3. Jeden plan - żeby mnie w końcu zdiagnozowali i przestało boleć. Lekarze co innego, fizjo co innego, ćwiczenia nie pomagają a biegać się nie da.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zyczę Ci powrotu do zdrowia. To jest tak naprawdę kluczowe, bo można sobie planować Bóg wie co, a potem sypnie się zdrowie i jesteś w d... :) Jeśli jesteś z Wwy mam namiar na fantastyczną bardzo dośwaidczoną fizjoterapeutkę, która i mnie i parę znajomych osób wyciągnęła z naprawdę poważnych kłopotów :)

      Usuń
    2. Dzięki, ja akurat z innych stron. Mam w końcu diagnozę po rezonansie, zupełnie coś innego niż lekarze podejrzewali (spojenie łonowe czyli jakby ITBS a rebours) - geneza też tkwi w d**ie czy raczej słabej stabilizacji, ale clou problemu w przywodzicielach.

      Usuń
  4. Fajnie i ambitnie to zaplanowałaś. Będę trzymał kciuki. BTW: Spotkamy się na Toporze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super, to ja za Twój Topór też :) A czy się wszystko uda zrealizować, zależy od zdrowia. Resztę zapewnię ciężką pracą ;-)

      Usuń