poniedziałek, 6 kwietnia 2015

I znów bieg dla jaj

Myślałaś, że tak za friko sobie wciągniesz te mazurki i paschy? 


He, he. Troszkę się będzie trzeba nabiegać, zanim zasiądziesz do stołu.
 To już się staje tradycją, że na Wielkanoc dobiegam. 2 lata temu zrobiłam pierwszy taki bieg  dla jaj (wielkanocnych), a wczoraj drugi. Fakt faktem, że Wielkanoc akurat ładnie zbiega się w czasie z okresem przedmaratońskim i z tego co widzę na endo, większość znajomych tłucze teraz ostatnie długie kilometraże. Ja też, bo maraton za 19 dni.

Tym razem postanowiłam pobiec do wsi w gminie Sobienie-Jeziory, gdzie spędzamy co roku Swieta, trochę inną drogą niż zwykle. Przez lasy, parę miasteczek, wiosek, jedno bagno i drogę, która urywa się w lesie, skąd dalej już tylko na azymut przez krzaki (albo wg google maps). Nie wykluczałam że się troszkę zgubię, ale w sumie bardzo lubię się troszkę gubić. Się wtedy dzieje.

Wycieczkę jako taką polecam - może nie w całości jej 36 kilometrów, bo jednak część biegnie zwykłą asfaltówką, ale fragmenty leśne były super. Dla zainteresowanych kilka konkretów:

Wyposażona w plecak z mapką, piciem i batonem ruszam z Wawra w stronę Otwocka (można lasami, ja jednak biegłam chodnikiem, prosto jak w mordę strzelił aż do Lasów Otwockich). Lekko mży, w Otwocku pusto jak w wymarłym mieście, ale co się dziwić skoro to Wielka Niedziela. Tłumy zapewne są przy stołach.

Przez chwilę wahałam się czy nie wybrać Rio
Wreszcie wbiegam do lasu. Ostatnie zabudowania to dom opieki, który notuję w pamięci jako potencjalny cel, gdybym musiała w tym pustym lesie przed kimś nawiewać.  Nie wiem tylko, czy rezydenci domu opieki to akurat odpowiedni rescue team.

Jestem totalnie sama - tylko ja i las i biegnę sobie szeroką ziemno-szutrową drogą przez około 8,5 km. Po drodze ma być Kamień Leśnika. Ciekawe co to? Okazuje się że to to:

Bardzo fajny napis 
Wreszcie dopadam do DK50 czyli Droga Krajowa nr 50 na Grójec. Przecinam ją i lecę dalej lasem wzdłuż asfaltówki na Osieck. Po drodze we wsi Podbiel można odbić w bok i zwiedzić Bagno Całowanie należące do obszaru Natura 2000. 


Zagrożone gatunki roślin i zwierząt, nawet łosie ponoć, podesty wśród mokradeł, wieża obserwacyjna. A i pocałować się pewnie można. Sama jestem, całować się nie ma z kim i czas mnie goni, więc jednak rezygnuję chwilowo z bagna i lecę dalej. O cześć boćki! Łażą po polu, prawdziwe, nie plastikowe. Z nieba coś pada na kształt śnieżku, ale jak są bociany, to chyba jednak mamy wiosnę.



Mijam Osieck i znów wpadam w las przebiegając przez mikrowioski (odległość od tablicy rozpoczynającej wieś do kończącej - około 300 m). Wreszcie w środku lasu odnajduję zaznaczoną na mapce kopalnię gazu ziemnego Wilga (!) i wiem że gdzieś tu mam skręcić w las już na siagę. I tu niestety piękne średnie tempo 5:33 się kończy, bo dostaję od niecierpliwiącej się rodziny telefon i poradę, żebym tam za tą rozwaloną chałupą dała w bok. Stoi takie coś, tylko komin się trzyma jako tako, no to daję w bok i trzymam azymut. Po 15 minutach sprawdzam w gps. gdzie ten domek cioci, bo ciągle tylko las i las, a tu się okazuję że nie dość że do domku daleko, to jeszcze biegnę w przeciwną stronę. Grrr :)  Z gps-em w ręku staram się odnaleźć właściwy kierunek i wreszcie przez błoto, mikro przecinki i krzaki wybiegam po 2 km na teren domku cioci. Hurra, udało się. Wytrwała rodzina, której już kiszki marsza grają wreszcie siada do stołu, a brat doradca mówi "A bo ty pewnie skręciłaś za taką totalnie  rozwaloną chałupą, a to trzeba było, za taką co tylko trochę rozwalona była".  




4 komentarze:

  1. Ile to się człowiek musi nabiegać, żeby zjeść śniadanie. Zachwycony Twoim wpisem wyruszam zaraz na trening ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. nie ma co, fajny trening i ciekawa tradycja - biegiem na święta :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ta konluzja mnie rozbiła. Nie ma to jak doinformować po fakcie. ;) Ale przygoda fajna i fajnie, że rodzinka cierpliwie zaczekała. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No trochę ręce mi opadły jak się dowiedziałam o dwóch chałupach :)

      Usuń