Tak jak maraton pokonałam w spokojnym tempie aerobowym, tak pustkę po nim zapełniłam można powiedzieć sprintem. Nie zdążyłam nawet się zmartwić i pomyśleć "Co teraz?" (a zdarzyło mi się to rok temu). Po wstępnym fikaniu do góry z radości, dziś jednak mam podejrzenia, że moje kolejne wyzwanie wykracza swoją trudnością nawet poza 42 kilometry w Rotterdamie.
Radziejowa! foto: http://www.fotografie.nowytarg.pl/ |