No to w temacie treningów:
Wszystko kręci się póki co jak dobrze naoliwiona maszynka. Udało się wykonać w zeszłym tygodniu plan "bieg spokojny-interwały-podbiegi- bieg długi" z czego jestem bardzo dumna, a szczególnie że dało radę jakoś to logistycznie wcisnąć między inne działania. W tym tygodniu przed startem czyli Ekidenem warto zluzować czy też ztapetować się trochę, więc podbiegów nie będzie, biegu długiego nie będzie, ale miejmy nadzieje w niedzielę forma będzie.
Tak było rok temu :) |
We wtorek trochę mi to "tapetowanie" nie wyszło, bo się zaorałam przy interwałach. Ale winę ponosi za to głównie pogoda, a konkretnie gorąc i duchota. Chciałam być taka sprawna logistycznie, że sobie wymyśliłam bieganie o 19:00 podczas zajęć syna na Górnym Mokotowie, a tak dokładnie to na bardzo przemysłowo-biurowym Mokotowie czyli rejony ulic Postępu i Cybernetyki. Ślęczałam nad google maps żeby sobie znaleźć fajną trasę na ok. 8 km z miejscem pod interwały, najlepiej w otoczeniu zieleni i dzikiej przyrody, ale niestety nastawiali tyle biurowców w tamtej okolicy, że na drzewa i dziką przyrodę miejsca nie starczyło. A zatem jak bieg miejski to miejski - wyruszyłam z Postępu i Bokserską dotarłam do Puławskiej gdzie natchniona atmosferą wyścigow konnych odbyłam 4 gonitwy w tę i tamtą mańkę wzdłuż kolorowego muru, ihaaaa!
Te interwały robione nową metodą (wg Danielsa) sprawiają wrażenie skutecznych, chociaż póki co strasznie mnie męczą, chyba głównie dlatego, że trwają 4 minuty (ostatnio w tempie 4:50) a przerwa 1 minutę (>6 min/km). No po prostu się nie wyrabiałam z odpoczywaniem między nimi, jeszcze do tego w takiej temperaturze podkręcanej dodatkowo przez mieszkańców Ursynowa, Piaseczna i okolic wracających sobie stadnie Puławską do domu. Czyli ogólnie we wtorek bosko było - ugotowałam się, lekko zaczadziłam od spalin, ale plan wykonałam.
Za to w temacie wspinu:
nie odpuszczam - wkurzam się maksymalnie, że nie mogę aż do początku czerwca jechać w skały, ale walczę na ściance. Włażenie z liną pod sufit w takich temperaturach jest mordegą i pomyłką, bo na 13 metrze w hali nie ma czym oddychać w lecie, więc raczej skupiam się na baldach czyli bardziej "przyziemnie" się wspinam oraz więcej w poziomie niż w pionie i raczej na siłę niż na wytrzymałość :) Dobrze dobrze, siła przyda się na jurajskie "wymydlone" skały.
A i jeszcze ciekawostka w temacie "witamy nowego biegacza w klubie":
jakiś czas temu w moim domu było tak, że to ja byłam od biegania. To ja wstawałam o dziwnych porach, to ja rozrzucałam po domu techniczne koszulki i machałam nogą trzymając się krzesła. Ale to się zmieniło, bo Wojtek został... strażakiem? Nie, Wojtek został biegaczem - i to od razu "profi". Są biegacze pierwotni i biegacze hi-tech - Wojtek jest hi-tech. Teraz po domu wala się 3x więcej technicznych koszulek, butów do szafy już nie mogę upakować, na lodówce rozpiska treningów wg Danielsa, w kuchni stoją jakieś wory z izotonikiem w proszku i białkiem serwatkowym, nie mogę znaleźć garmina, bo "ktoś" go wziął na trening no i tematy rozmów też jakieś takie okołobiegowe się zrobiły. Nie to żebym miała coś przeciw - super, że dołączył i po okresie "pobiegiwania" bo tak to trzeba nazwać, zaczął ostro trenować. I ma pierwsze efekty: minus 5 kg na wadze i rewelacyjna życiówka na 10 km w Pucharze Maratonu. Jeszcze w Biegu Niepodległości było 50:43 a w zeszłą niedzielę Wojtek sieknął 48:49 i to w lesie, nie po asfalcie. Przyznam szczerze, że od razu mnie to zmotywowało, żeby się też poprawić, ale coś czuję że mogę już go nie dogonić :)
Ewciu, okolice dawnego Służewca Przemysłowego są okropne :( Najbliższa zieleń to domki jednorodzinne na północ od Woronicza, a potem Pola Mokotowskie. Gratuluję, że w ogóle w tym skwarze i spalinach dałaś radę zrobić mocny trening. No i gratulacje dla nowego biegacza :)
OdpowiedzUsuń