Grubym błędem było nie zabranie na trasę wody, chociaż wczesniej miałam taki plan. Usychałam od pierwszego do ostatniego kilometra. W gębie uczucie jakby mi ktoś język wytalkował albo nalał kleju. Ile bym dała chociaż za mokrą gąbkę do wyssania. Myślałam podczas biegu o Maratonie Piasków - że oni tam mają milion razy gorzej ;-) ale susza mnie pokonała. Na szczęście tuż za metą wlałam w siebie pół litra Powerade'a.
A takie miałam wizje na trasie :) |
Co do reszty ekipy - bo startowaliśmy w trójkę - ja, mąż i kumpel debiutant, to panowie spisali się super. Wojtek wpadł na metę z czasem 24:09 czyli życiówka, a kolega 26:08 czyli też świetnie jak na debiut i bieganie od paru miesięcy zaledwie. W sumie to na mecie pojawialiśmy się regularnie co minutę (24:09, 25:08 i 26:08) :)))
Nie wiem co na to mój kręgosłup, ale ciii.... na kolejnej piątce koniecznie muszę trochę urwać :)
ps. podziękowania dla Hanki z rodziną, która mignęła mi w Ujazdowskich, za doping dla biegaczy :)
Fakt, pogoda była fatalna do szybkich biegów. Gratuluję dobrego wyniku w trudnych warunkach!
OdpowiedzUsuń