wtorek, 20 września 2011

Swim, bike and run ;)

Na triathlon się zapisała ?
Hahaha, nie zapisała się, ale takie sporty może już wreszcie zacząć uprawiać po kontuzji, w związku z tym że więzadło dostało odpowiednio dużo wolnego i się ponoć zagoiło.
Niestety pobolewa trochę po intensywniejszym wysiłku oraz po dłuższym siedzeniu, ale mam się tym nie martwić, bo to podobno normalne.

Najgorzej było jak dostałam tydzień temu "przepustkę" na basen. Zrobiłam na pierwszy raz 30 basenów 25-metrowych (kraul i grzbiet oraz "strzałka" z deską w rękach) i to był średni pomysł. Zamiast spokojnie i nie nerwowo rozpocząć powrót do aktywności rzuciłam się do wody jak dzika i efekt by taki, że mnie zaczęło potem nieźle zasuwać kolano. Rehabilitant nie pochwalił, oj nie, więc na kolejnym basenie ograniczyłam się już do 26-ciu:). Muszę przy okazji przyznać, że nowy basen w Aninie jest bardzo fajny i niezatłoczony póki co.


Rower był nawet wcześniej dozwolony i powiem szczerze, że nie mogłam powstrzymać radości na twarzy podczas pierwszej przejażdzki wzdłuż Wału Miedzeszyńskiego  - publiczne uśmiechy do siebie na całą szerokość nie są chyba w Polsce jeszcze na porządku dziennym więc pewnie ludzie, których mijałam zastanawiali się, o co mi chodzi. Obecnie mogę już robić 45 minutowe wycieczki ale bez premii górskich.


No i wreszcie dziś nadejszła (z akcentem na "ejszła") wiekopomna chwila kiedy z kolankiem ubranym w niebieską taśmę wykonałam pierwszy bieg na bieżni w AVI. I przebiegłam bez bólu całe 10 minut w tempie 7 km/h :)))))))
Za 2 tygodnie Biegnij Warszawo, a więc biegnij Avo, żeby nie paść 2 października w połowie podbiegu Belwederską. Na szczęście mam mieć support czyli męża który może się zlituje i będzie obok mnie przebierał nogami, chyba że zapragnie pójść na wynik.

A czego mi jeszcze do szczęścia brakuje?  Oczywiście - wspinania. Teoretycznie powinnam poczekać do początku października, ale spróbuje delikatnego wspinania na wędkę już w poniedziałek. Jak zaboli to poczekam, szkoda by było zniweczyć całą rehabilitację razem z jej kosztami i poświęconym czasem, ale ścianka (nie mówiąc o skale) kusi mnie jak diabli :)

7 komentarzy:

  1. A zatem płyń, jedź i biegnij WarszAvo, Avo... Avo...

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dobra wiadomość:) Fajnie że wracasz na biegowe ścieżki:) powodzenia:) oczywiście kciuki będę trzymał:) Ava, Ava.... pozdrowionka:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super wieści :) Do zobaczenia zatem na biegnij Warszawo.

    OdpowiedzUsuń
  4. Avo, zasuwaj :) Będę Ci kibicowała korespondencyjnie z Chorzowa!

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak, po tytule myślałam, że się na triathlon zapisała :-)

    A może wstrzymaj się ze wspinaniem? Wiem, że Cię kusi, ale może warto zbierać siły na Biegnij Warszawo i pozostać przy triathlonowych dyscyplinach?

    OdpowiedzUsuń
  6. @ all - dzięki, postaram się Was nie zawieść i zmieścić w limicie czasu ;)

    @Emilia - Emilio! - głosie sumienia :) wiem że może powinnam się wstrzymać, ale będę w stabilizatorze który mi trochę przyblokuje nogę i będę bardzo uważać, obiecuję! :) Tak naprawdę to właśnie wspinania najbardziej mi brakuje od dnia kontuzji, ale na pewno nie ruszę na ściance pełną parą tylko powoli i lajtowo.

    OdpowiedzUsuń
  7. No to po pierwszym biegu w terenie. 25 minut z przerwami na marsz, upocona i z tętnem jak po połówce. Za 10 dni dycha??? hahahaha,jasne!

    OdpowiedzUsuń