sobota, 7 września 2013

Otwieram lodówkę, a tam...

biegacz. Biegacz z biegaczką, bieganie, biegajmy, bieg. Lodówka jest ich pełna.




Bieganie opanowało media, przede wszystkim te wirtualne. Ja rozumiem, że na Facebooku oglądasz to, na co sam się człowieku zapisałeś, czyli dałeś lajka, ale ilość komunikatów ponaglających mnie do biegania, albo zmuszających do zastanowienia, czy aby na pewno wykonałam już najważniejszy punkt dzisiejszego dnia czyli trening, zaczyna mnie osłabiać. W gazetach "lub czasopismach" papierowych też artykuł o bieganiu jest zawsze dobrze widziany. Czy to źle? Ależ skąd, dla promocji zdrowego stylu życia w naszym społeczeństwie po części kanaponowym to bardzo dobrze. Tylko ile można? 

Parę cytatów? 

"Kto nie biega ten le'biega! Życzymy długiego biegowego weekendu!" 

"Wieczór sprzyja biegaczom. Idziemy biegać ?!"

"Bieganie to motywacja do życia i działania!"

"Weekend bez biegania? Nie ma takiego! Gdzie dzisiaj śmigasz?"

"Właśnie skończyliśmy wieczorną ósemkę a Wy, biegaliście dzisiaj?"

Oprócz biegowych fanpejdżów mam też podpięte m.in. wspinaczkowe, ale tam nie pytają mnie jaką cyfrę dziś zrobiłam, ile metrów przewspinałam i czy wiem, że wspinanie to sposób na życie. 

Może będąc biegowym "blogerę" nie powinnam tego pisać, ale skala nakręcania ludzi tym, jakie to bieganie jest super i że kto nie biega ten "lebiega", zaczyna mnie męczyć. Jak ja to zniosę podczas nadchodzącego roztrenowania? Albo przestanę wchodzić na Fejsa albo po prostu odlajkuję sobie na miesiąc te wszystkie fanpejdże, które każą mi biegać i gnębią psychicznie, jeśli tego nie robię. 

A może ja po prostu chwilowo przesadzam, bo nie mogę się doczekać roztrenowania, które nastąpi od 16 września. Jak to, już ? Ano tak. Półmaraton w Tarczynie to mój ostatni start na serio w tym roku. Odpuszczam Biegnij Warszawo i Bieg Niepodległości czyli warszawskie "must runy" i robię sobie miesiąc odpoczynku od kieratu treningowego. Zmęczyłam się ;-)  Przede mną za tydzień ostatnia połówka (Maniek, ostatnia połówka, skocz do nocnego!), do której ostro trenuję. Potem jednak czas na przerwę. Przecież pod koniec października znów trzeba ruszyć z koksem :) Nie to żebym planowała wejść w fazę kanapona. Będzie wspinanie, oprócz tego rowerek i może basen. Bieganie też będzie, ale malutko i na luzie, tak żeby dać odpocząć mięśniom, ścięgnom i głowie. Nie żal mi startu w Biegnij Warszawo. Co da mi urwana tam minuta? Nic. 

Co prawda tak w sekrecie to powiem, że fajnie by było się sprawdzić teraz w Maratonie Warszawskim albo spróbować sił w jakimś biegu pod górę
Ale nie dajmy się zwariować. Detoks mi się przyda - od tempa, tętna, sekund, okrążeń i życiówek. Od gadania o tym, jakie to bieganie jest zbawienne na wszystko. 

11 komentarzy:

  1. Mam takie same odczucia co do tych biegowych stron na mordoksiędze - przesadzają.
    U mnie będzie bardzo podobnie z roztrenowaniem, tylko że zaczynam o dwa tygodnie później bo po Berlinie. Trochę mi szkoda Biegnij Warszawo bo brałem udział co roku od 2006 roku (wtedy jeszcze Run Warsaw to było) no ale trudno. nie może być inaczej bo następny maraton już w marcu (Roma :) ) więc nie wyrobiłbym się z roztrenowaniem i kolenym planem treningowym przed tym maratonem. Ale ne BW i tak przyjdę - będę kibicował mojej sportowej żonie :) !
    Też jestem ciekawy jak ja przeżyję miesiąc bez beigania... :-O

    OdpowiedzUsuń
  2. Fantastyczny wpis, z którym zgadzam się w całej rozciągłości. Bieganie jest modne, ale bez przesady..:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Z niszy dyscyplina weszła do jak to się ładnie mówi mainstreamu. Więc wypełza zewsząd. A takie strony co mnie pytają ile km przebiegłem i czy było pobiegane odlajkowuję. Powodzenia w Tarczynie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Gdybym miała biegać za każdym razem, kiedy widzę taką zachętkę, już dawno nabawiłabym się jakiejś kontuzji :-) To pewnie taka taktyka prowadzących fan page, by przypomnieć o sobie i pokazać się fanom nawet jak nie mają nic konkretnego do przekazania. Ja na czas roztrenowania (chociaż to jeszcze nie prędko) chyba ukryję wszystkie.

    OdpowiedzUsuń
  5. "Bieganie to motywacja do życia i działania!"
    Zgadzam się z tym cytatem w 100% ;)
    Pozdrawiam. ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak najbardziej prawdziwy cytat ;-)

      Usuń
    2. Ja też się zgadzam, tylko chodzi o przesyt takimi sloganami atakującymi mnie w necie:) Subskrybowanie 5-10 fanpage-ów biegowych powoduje że codziennie dostaję min. 5 różnych haseł pochwalnych na temat biegania :) Rozwiązanie? Odlajkować fanpage :)

      Usuń
  6. A mnie te wpisy na fejsie motywują, sprawiają, że gdy jestem po treningu mogę pomyśleć "Ha! ja już biegałam!!!", a gdy nie chce mi się iść na trening, to się zawstydzam i idę biegać. Moim zdaniem to bardzo pozytywny, nachalny, trend :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja dla bezpieczeństwa takich tłumów fanpage'ów nie lubię, większość tego wymuszonego optymizmu mnie tylko nudzi i irytuje:)

    OdpowiedzUsuń
  8. jak tak obserwuję co się dookoła dzieje, to mam wrażenie, że urodzę już w zupełnie innej biegowej rzeczywistości, niż zaszłam. Nie podoba mi się to, jak to teraz wygląda i z tym większym oporem myślę o powrocie do jakiejkolwiek biegowej aktywności :/ Mam nadzieję, że to się jednak zmieni. I moje nastawienie i ten wściekły szał wokół biegania, które jeszcze niedawno było najprostszym sportem, a teraz staje się jakimś nieodzownym elementem wizerunku.

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie no myślę że nie trzeba się tak poddawać :) po prostu trzeba zamknąć uszy na te wszystkie nachalne hasła i robić swoje :) Strasznie dużo ludzi odkryło że na bieganiu można teraz zarobić i krzyczą wniebogłosy :)

    OdpowiedzUsuń