środa, 10 sierpnia 2016

SKA czyli dzieje kobiety aktywnej

Oto kobiety aktywne ... pierwsze kobiety aktywne
Siedzą i wyprawiają skórę mamuta, którego upolowali mężczyźni. Paleolit, mmm... cóż to były za sprzyjające aktywności i dobrej sylwetce czasy. Żadnych pokus, dieta tylko paleo, więc kobiety były szczupłe i nie miały dylematów, jak tu spalić trochę kalorii. Aktywność i dieta była wpisana w ich życie czy tego chciały czy nie.

https://historiamolim6000.wordpress.com/tag/paleolithic-age/
Oprócz tego, jak ustalono naukowo (pewnie w Ameryce), zajęcia domowe, a ściślej jaskiniowe, lepiej kształtowały muskulaturę neandertalczyków niż łowiectwo. Taka na przykład obróbka skór bardziej wyrabiała mięśnie niż ciskanie oszczepem. No więc kobieta neandertalska miała w pewnym sensie z górki, jeśli chodzi o formę i sylwetkę oraz rzeźbienie bicepsów.

Co prawda pewna wykopana figurka z tego okresu mogłaby wskazywać że jednak cellulit, boczki i pilna potrzeba liposukcji to problem nie tylko współczesny lecz już prehistoryczny,


jednak archeolodzy wyjaśniają, że ta figurka pokazuje kobietę wyidealizowaną - obfitą i płodną, a  rzeczywistość wyglądała wtedy znacznie bardziej kościście.

Niestety, wieki mijały i nastały gorsze czasy dla kobiety aktywnej.
Biegająca w paleolicie, została w średniowieczu przyodziana w zwoje sukien, wielki czepiec i posadzona na tyłku, na którym mogła do wyboru modlić się, czytać, śpiewać lub prząść. Aha i jeszcze tkać.


Z aktywności pozostały więc jej pewnie izometryczne spięcia pośladków. Oczywiście aktywności zależały też od przynależności do warstwy społecznej. Wtedy prawdziwy crossfit uprawiały tylko kobiety wiejskie: noszenie drewna, wody w wiadrach, praca w polu, itd. Mieszkanki dworu nie przemęczały zanadto, nawet jeśli w głębi duszy były aktywne i chciały się poruszać. I tu mamy paradoks - w naszych czasach im zamożniejsza i lepiej wykształcona kobieta, tym bardziej może sobie dać w kość wynajmując trenera personalnego i wykupując karnet open w fitness klubie czy zapisując na crossfit, żeby targać opony. 

No ale wieki dalej mijały, a w głowie przyodzianej w workowatą kiecę i uziemionej kobiety coś zaczęło się zmieniać. Chciała wyglądać lepiej - to i owo podkreślić, a co innego ukryć. Taniec dworski do utrzymania sylwetki nie wystarczał, bo jednak dostojne obroty w tempie 360 stopni na minutę nie dawały wydatku energetycznego kompensującego skutki biesiad. Spacery też za wiele nie pomagały. Sport kobiecy w zasadzie nie istniał, więc kobieta z natury aktywna żyjąca w XVI-XVII w. musiała kierować się zasadą, że co się niedotrenuje to się dowygląda. Na co więc wpadła? - otóż stała się prekursorką odzieży kompresyjnej. Niech się schowają wszystkie compressporty w porównaniu z gorsetami na fiszbinach z wieloryba. Trend się przyjął. Damy mdlały, ledwo chodziły, Narządy się przesuwały w jamie brzusznej, ale talia była jak u osy. Zaperukowane i wtłoczone w gorsety na pierwszy rzut oka wyglądały jakby od rana do wieczora trzaskały na siłowni brzuszki. Taki fake!


Epoki dalej mijały...
Możliwości uprawiania sportów domagały się przede wszystkim zbuntowane sufrażystki. Nie było jednak łatwo. Szerzyły się poglądy o szkodliwym wpływie ćwiczeń fizycznych na organizm kobiety, jak również na jej moralność. Cyklistki określano mianem czarownic makbetowskich, spieszących na sabat na żelaznych rumakach" (cyt. za: J. Derbich, Janina Kaczmarska - cyklistka okresu międzywojennego, "Na Powiślu", Nr 11, czerwiec 2009). 

Cyklistki w strojach racjonalnych, na tandemie dwuśladowym Fot. „La Mujer Deportista” (Madryt, 1989)
Jednak na przełomie XIX i XX w. kobiety już całkiem otwarcie i bez przeszkód uprawiały sport, oczywiście w ramach rozrywki i rekreacji, a nie rywalizacji. Lekarze zaczęli propagować gimnastykę dla celów zdrowotnych (na migrenę, histerię i bladą cerę). Niektóre modne sporty jak jazda konna, tenis czy łyżwiarstwo stały się poza tym warunkiem dobrego wychowania i elegancji. 

I wreszcie, 116 lat temu odbyły się pierwsze igrzyska olimpijskie, w których kobiety mogły ze sobą  rywalizować. Nie myślcie jednak, że ścigały się na setkę albo biegały przez płotki. Otóż dostąpiły one zaszczytu pogrania na igrzyskach w tenisa i golfa. Wow! Na szczęście jednak kula śniegowa zaczęła się toczyć i prawdziwy sport wkroczył do świata kobiet.

http://theathleticbuild.com/the-30-hottest-crossfit-girls-and-guys-of-2015/


116 lat później czyli w 2016 roku kobieta aktywna nie ma takich problemów jak jej poprzedniczki - może biegać, zrobić Ironmana, rwać sztangę, podrzucać kettle, surfować na desce, zdobyć ośmiotysięcznik i skakać ze spadochronem. Pojawił się jednak zupełnie inny problem, a mianowicie ...CZAS!
Skąd do cholery wziąć na to wszystko czas?

Jak być SKA* a przy tym niekoniecznie CHPD*? 

*SKA- Szczęśliwa Kobieta Aktywna
*CHPD - Chujowa Pani Domu 

Ewentualnie jak przekonać otoczenie, że bycie SKA jest ważniejsze dla zdrowia psychicznego niż niebycie CHPD.

Metod zapewne jest wiele. Priorytetyzacja, wyrozumiałe otoczenie czy wreszcie multitasking. Kobiety osiągają poziom mistrzowski w multitaskingu czyli codziennej logistyce polegającej na upchnięciu w 12 godzinach:
ogarnięcia potomstwa i ogniska domowego,
wykonania pracy za którą płacą w pracy,
wykonania pracy za którą nie płacą w domu,
"upolowania mamuta" w hipermarkecie tudzież delikatesach,
wykonania 1,5 godzinnego treningu zakończonego półgodzinnym rozciąganiem,
zadbania o siebie,
i na koniec wieczornego ogarnięcia potomstwa i ogniska domowego.

Niech każdy mówi za siebie ale ja na przykład

  • nawykowo łączę prasowanie z rozciąganiem nóg (dwugłowy łydki, płaszczkowaty, rolowanie rozcięgna piłeczką). 15 minut i nóżki pięknie rozciągnięte, a na stole co najmniej 10 wyprasowanych sztuk odzienia.
  • dziecko ma trening piłki nożnej a ja 10 km w drugim zakresie lub tempówki? Zawożę i w międzyczasie krążę w zadanym tempie w pobliżu boiska.
  • chcę przeczytać kawałek książki, a tu trzeba jechać po schab bez kości, mleko i jajka? Jest audiobook.
  • Chcę obejrzeć igrzyska w TV a muszę się porolować? Jeżdżę na wałku przed ekranem.

A co mają powiedzieć aktywne kobiety będące mamami bobasów? W internecie można znaleźć na to mnóstwo odpowiedzi. Na przykład:



Albo na tym fajnym blogu Patrycji: BLOG ŻYCIE NA PRZEŁAJ

Oczywiście wszystkiego się nie da zmultitaskować, ale level master w takiej logistyce pozwala nawet wygospodarować czas tzw. wolny, który ostatnio staje się pojęciem zanikającym.

Ewentualnie po prostu można czasem ODPUŚCIĆ konkurs na najczystszy dom i najlepiej wyprasowany t-shirt i poluzować warkoczyki. Grunt że nie trzeba oprawiać przez 2 dni mamuta.


2 komentarze: