wtorek, 17 listopada 2015

Biegaczka nienasycona


Ale oni dużo startują! Co weekend to jakiś bieg - tak sobie myślałam w tym roku czytając biegowe relacje znajomych z ulicy, gór, lasów i jezior. Ale całkiem niedawno usiadłam do swojego kalendarza na wiosnę 2016 r. i co z niego wynika? Że prawie co weekend start :).


2.  stycznia 2016
Falenica
10 km
23. stycznia 2016
Falenica
10 km
20. lutego 2016
Falenica
10 km
27. lutego 2016
Falenica
10 km
12. marca 2016
Zimowy Ultramaraton Karkonoski
53 km (+2000 m)
3.  kwietnia 2016
Półmaraton Warszawski lub trening w górach 
21 km
23. kwietnia 2016
Madera Island Ultra Trail
85 km (+ 4400 m)
27. maja 2016
Bieg Rzeźnika
78 km (+3500 m)


Co prawda na chwilę obecną pewniaki to te wyboldowane starty czyli 3 Falenice i Madera, ale plan trzeba mieć. Nawet jeśli mnie samą on trochę przeraża.
Zaczyna się niewinnie prawda? Trali lali, miłe kicanie po falenickich pagórkach czyli w zasadzie trening siły biegowej w terenie.


Potem, jeśli szczęście w losowaniu będzie sprzyjać, nastąpi pierwsza peterda czyli ZUK - Zimowy Ultramaraton Karkonoski. O tym biegu myślałam jeszcze niedawno w kategoriach "nigdy w życiu!", a w zasadzie nie myślałam o nim prawie wcale, bo sama wizja gramolenia się w śniegu, mrozie i wietrze pod górę z miejsca dyskwalifikowała taką zabawę. Ja bardzo nie lubię marznąć :)

Foto z: http://ultramaratonkarkonoski.pl/?attachment_id=2907

I nagle coś mi się przestawiło. Coś sprawiło, że stwierdziłam, że chcę zmierzyć się z tym wyzwaniem. Fuck the comfort zone! W decyzji pomogła Madera, no bo jak tu się wziąć za 85 km bez zrobienia żadnego długiego dystansu przed. Zimowe ultra nadaje się na to idealnie. Czyli ZUK - test siły i wytrzymałości całego ciała, w tym przede wszystkim głowy.

Na Półmaraton Warszawski mam już za to ustawkę ze Smashing Pąpkinsami. Uwielbiam takie akcje, znaczy się jestem biegowe zwierzę stadne. Problemem może być tylko to, że będę w intensywnym cyklu przygotowań pod ultra, a nie pod półmaraton uliczny. Skutkiem tego może się okazać, że ten bieg jest w moim planie, że tak powiem "z dupy", bo próba zrobienia go na maksa zaburza inne ważne treningi, a nawet mogę kompletnie nie być w stanie pobiec poniżej 1:42. No więc zobaczymy co z tym Warszawskim. Alternatywą jest solidny weekendowy trening w górach w okolicach Wielkanocy.

Tak czy siak kwiecień to mój start klasy A, a nawet klasy energetycznej AAA+ czyli Madeira Island Ultra Trail (MIUT), o którym pisałam TUTAJ. Pakiet opłacony, pobyt zabukowany, czyli prawdopodobieństwo startu całkiem duże. A dotarcia w limicie do mety? :D Długie ultra już biegłam, ale tu będzie o wiele trudniej, jak sądzę (4 punktów do UTMB nie rozdają za spacery).  



Ładny profilek no nie? A w rzeczywistości mam nadzieję na takie widoki koło Pico de Areeiro:


Ja to już kiedyś pisałam, że u mnie musi być taki czelendż, żeby był kop na zimowe treningi, na wychodzenie z domu bez względu na to, jak syficznie będzie za oknem, udeptywanie pięter na klatce schodowej, na przysiady, wykroki, crossfity i te sprawy. Cztery i pół tysiąca metrów w pionie samo się nie pobiegnie. Między innymi dlatego też postanowiłam naprawdę wziąć się w zimie za trening siłowy i proces ten już się rozpoczął.

No i na koniec .... tak, muszę to wyznać. Mimo wcześniejszego przekonania, że odpuszczam Rzeźnika, nie wytrzymałam i się zapisałam. Nie lubię biegać tą samą trasą, ale tak naprawdę magia tego ultra, bieg w 2-osobowym zespole, piękno trasy i cała jego atmosfera sprawia, że Rzeźnik to jedyny bieg, który muszę powtórzyć, bo inaczej mnie skręci. On po prostu uzależnia :)
Co prawda mój team będzie miał inny skład niż w 2015 r., ponieważ Aga pobiegnie w miksie z mężem, ale coś czuję, że będzie równie ciekawie i fajnie, bo moje zaproszenie do pary przyjęła Ala Się Ściga - totalna fanka biegów górskich i mieszkanka południa Polski. Oby tylko był fart w losowaniu!

Jak więc widać, już niedługo rusza mój rollercoaster i z każdym wirażem będzie nabierać prędkości. W tej chwili nie mam cienia wątpliwości, że będzie mi się chciało zasuwać na treningach. Jedyne o co się obawiam, to co na to wszystko moje mięśnie, ścięgna, więzadła.

Niejeden czytelnik mojego bloga mógłby w tym momencie powiedzieć - Kobieto, stuknij się w łeb. Dwa miesiące już jojczysz, że to boli, tamto boli, a szykujesz się na jakieś hardcory zamiast grzecznie robić po 5 km po parku. I może czytelnik miałby rację:

    
Tak, do cholery! Będzie warto!

8 komentarzy:

  1. Powodzenia! I jasne, że warto! Trzymam kciuki za losowanie :)
    Sama też, mimo że niedoleczone to i owo, zapisałam się na Maraton Karkonoski... Tak, it will hurt :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super, też myślałam o Karkonoskim i nawet się zapisałam ale nie pobiegnę raczej bo w tym czasie jest Opener i koncert RHCP!!! :) Powodzenia dla Ciebie też Mari!

      Usuń
  2. Nie wiem, czy brzmi to bardzo niepokojąco, trochę niepokojąco, czy odwrotnie - bardzo fajnie, ale wszystkie punkty z Twojego planu są też u mnie.. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiemy po prostu co dobre ;-) W takim razie do zobaczenia w styczniu, lutym, marcu, kwietniu i maju ;)

      Usuń
  3. Bardzo dobrze, bardzo elegancko, na marzec jednak za mało ;)
    Za to zakładam że w lipcu na Krecie już tylko walczysz na 4.0 i wavówce.

    OdpowiedzUsuń
  4. Marzec przeznaczam na spontaniczne, nieprzewidziane starty i przygody ;-) Palekastro albo inny PEWNY ;-) spot w planach. A u Ciebie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja planuję:

      - 3 kwietnia Półmaraton w Berlinie
      - 19 czerwca Nocny Półmaraton we Wrocławiu
      - wrzesień Maraton we Wrocławiu
      - październik Bieg Barbórkowy w Lubinie na 10 km

      W porównaniu z Tobą to bida z nędzą ;)
      W maju jak co roku będę przez 9 dni w Holandii ale tam zasadzam się na windsurfing. Jeśli jednak nie powieje to może znajdę jakąś dyszkę na obcej ziemi. Żeby tylko zdrowie było...

      Usuń
    2. Ewa a masz jeszcze jakąś koncepcję windsurfingowo-wakacyjną poza Palekastro ?
      Kurcze byłem w zeszłym roku chętnie bym tam wrócił ale może jeszcze nie teraz. Za to zastanawiam się nad powrotem do El Medano choć tam wiatrowo wcale nie trafiłem jakoś super.

      Usuń