Pamiętacie jak pisałam o pociągu do Tarczyna z przystankiem w Czosnowie? Otóż pociąg w Tarczynie się nie zatrzymał, no normalnie jak we Włoszczowie po zmianie kadencji. Zmienił natomiast relację i jedzie do Zbąszynia. Parafrazując Tomasza Lisa "i skąd ci biedni ludzie mają wiedzieć, gdzie jest ku..wa Zbąszyń?" Do wczoraj ja też nie wiedziałam. Ale już wiem i wydaje mi się, że to będzie fajna stacja docelowa.
Ale o co chodzi tak konkretnie? Ano nie pobiegłam w swoim wymarzonym ostatnim półmaratonie sezonu. Trzy dni wcześniej zaczęło mnie boleć gardło, dostałam dreszczy i nagle wszystko się posypało. W sobotę wieczorem jeszcze wierzyłam, że się uda, że cudownie ozdrowieję. Nawet się spakowałam. Strój, mptrójka z muzyką dodającą skrzydeł, garmin itp, itd. Ale stwierdziłam że decyzję podejmę w ostatniej chwili czyli w niedzielę rano. Zasadniczo to na 45 minut przez planowanym wyjazdem do Tarczyna. Poszłam sobie po węglowodanowym śniadanku przebiec 3 kilometry, w tym kawałek w tempie startowym. Niestety Garmin był bezlitosny. Tętno szybowało do 177 bpm i było prawie pewne że 21 km-ów to ja w 4:50 nie uciągnę. A tylko to mnie interesowało, żadne tam 5:10 czy 5:20. Po 17 minutach jogingu (600 m w tempie startowym) byłam spocona jak mysz, tchu nie za wiele, więc rozpakowałam torbę startową i zrobiłam przelew za opłatę startową na 26-ty Ogólnopolski Bieg Zbąskich czyli półmaraton w Wielkopolsce który odbędzie sie za tydzień 22. września. O! Nie po to się tyle człowiek nalatał na treningach, żeby teraz odpuścić. Chcę pobiec ten pólmaraton, nogi mi się do tego rwą, ale stając na linii startu chcę być zdrowa i czuć moc. Co będzie na trasie to już inna sprawa. Może to było tylko przeziębienie, a może lekkie przemęczenie treningami - nie wiem. Na pewno parę dni relaksu się przyda.
Bieg Zbąskich to ponoć fajna impreza, z tradycjami. Czytałam zresztą pozytywną recenzję na blogu Kuby czyli Formatowni.pl i trasa wokół jeziora (ale po asfalcie) też mi przypadła do gustu. Co prawda nie jest bardzo płasko, bo 11-13 kilometr to jakieś górki, ale damy radę. Odległość od domu też pozostawia wiele do życzenia, bo ode mnie to aż 350 km, ale jak człowiekowi zależy, to na takie detale nie patrzy :). Zresztą droga wygodna i szybka, hajłejem namber A2, więc powinno pójsc szybko. No i nie będę sama. Na liście jest też drugi Blogacz czyli Bartłomiej M. Zawsze to raźniej na trasie, nawet jesli kolega leci pół minuty szybciej od ciebie :) A zatem, jeśli tylko znów jakaś siła wyższa nie zadziała, za tydzień zawiśnie tu relacja z mam nadzieję obłędnie fajnego półmaratonu wokół jeziora Błędno.
Wygląda bardzo malowniczo. Widocznie tak musiało być :)
OdpowiedzUsuńAno, niektórzy mówią, że wszystko zapisane jest w górze ;-)
UsuńFajna trasa, powodzenia dla Blogaczy!
OdpowiedzUsuńDzięki, postaram się godnie reprezentować :)
UsuńBardzo dobra decyzja z tym nieporywaniem się na Tarczyn i przesunięciem startu o tydzień. Gardło raz-dwa Ci przejdzie, a forma pozostanie:) Powodzenia!
OdpowiedzUsuńI uwielbiam Twoje podejście: "A tylko to mnie interesowało, żadne tam 5:10 czy 5:20." Brawo, żadnych kompromisów!:)
Po wczorajszej depresji, że oni tam biegną, a ja kibluję w domu też już dziś myślę, że to był głos rozsądku. Oczywiscie mogłabym do Tarczyna pojechać dla jabłek, rok temu były pyszne ;)
UsuńPowodzenia! Wiem, jaki to ból, nie móc pobiec z wymarzonym biegu - 35. Maraton Warszawski w tym roku przejdzie mi koło nosa... :(
OdpowiedzUsuńTo mój drugi taki raz (kiedyś z powodu choroby przepadło mi Biegnij Warszawo a to miała być moja pierwsza dycha w życiu)- stałam wtedy, ja masochistka na kładce nad Czerniakowską i ryczałam patrząc jak tłum rusza po strzale. Wczoraj lepiej to zniosłam, łez nie było, ale bolało :)
UsuńAz głupio mi to pisać ale trochę cieszę się, że nie pobiegłaś w Tarczynie ;-)
OdpowiedzUsuńNo mam nadzieję, że okaże się to dobrą decyzją. Na razie cieszę się na wycieczkę, ponieważ nie startuję za dużo na wyjazdach, więc taki półmaraton w Wielkopolsce to już dla mnie niezły "trip" biegowy :)
UsuńŻałuj,że Ciebie nie było w Tarczynie. Twoja strata :) Jabłka były pyszne. Ale w tym roku nie było ich zbyt wiele. Ci co wbiegali na metę z czasem 2:00 to musieli się obejść ze smakiem. Ludzie masowo wynosili jabłka w siatkach. Żal.pl
OdpowiedzUsuńPowodzenia w Bieg Zbąskich. Teraz to pewnie będzie super szybko. Spodziewam się lepszego wyniku jak w byś mogła uzyskać w Tarczynie
No żal straszny - rok temuy też widziałam takich co ładowali do toreb :( Czy będzie szybko w Zbąszynie to sie okaże, na razie mi organizm wariuje więc pozostaje mi miec nadzieje że do niedzieli sie uspokoi i moc wróci w 100%
OdpowiedzUsuńFajne trasy tam są ;)
OdpowiedzUsuń